Medalowe kolesiostwo
Kolesiostwo w administracji Kaczyńskich
przekracza wszelkie granice - nie kończy się bynajmniej na
rozdawnictwie posad. "Trybuna" pisze o odznaczeniach, o które
występują dla siebie sami zainteresowani w Małopolskim Urzędzie
Wojewódzkim (MUW).
05.01.2007 02:55
Pół roku po objęciu posady wojewody i po trzech miesiącach na stołku drugiego wicewojewody dwóch "PiS-dżentelmenów" uznało się za wystarczająco zasłużonych dla obronności kraju - czytamy w dzienniku. Bohaterami okazali się b. już wojewoda małopolski Witold Kochan oraz do piątku II wicewojewoda Rafał Rostecki. Do urzędu trafili dzięki rekomendacji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz koordynatora ds. specsłużb Zbigniewa Wassermanna.
24 października 2006 r. minister obrony Radosław Sikorski rzeczywiście przyznał im medale "Za Zasługi dla Obronności Kraju". Z odpowiednim wnioskiem formalnym zwrócił się do ministra podwładny obu obrońców narodu Marek Ruta, kierujący w MUW wydziałem zarządzania kryzysowego. Po korytarzach urzędu krąży wieść, że Rostecki dostał medal, ponieważ wojewoda Kochan otrzymał z góry odpowiednie polecenie. Wydać je miał Zbigniew Wassermann, jako że Rostecki, 31-letni prawnik, przez cztery lata kierował jego biurem poselskim w Krakowie.
Jak pisze gazeta, w sprawie medalu dla Kochana Ziobro, który wypromował go na wojewodę, nie naciskał, więc wojewoda postanowił odznaczyć się sam. Rucie nie wypadało mu odmówić i wsadził Kochana na listę - według dziennika stało się to wbrew prawu, bo zgodnie z przepisami o odznaczenie wojewody występuje minister.
Ministerstwo Obrony Narodowej zapytane przez "Trybunę" o uzasadnienie przyznania odznaczeń zapowiedziało, że poinformuje o nim dziś. (PAP)
Więcej: Trybuna - Medalowe kolesiostwo