Matki Polki Lekarki. Nauka zdalna to też ich zmora. "Mam leczyć, czy zostać i pomóc dziecku?"

- Systemy i komputery wieszają się, a dziecko bez osoby dorosłej nie wie, jak to naprawić. Gdyby rodzic mógł być w domu na pracy zdalnej, to by pomógł. Ale go nie ma. Medycy stają często przed dylematem, czy chodzić na etat do pracy, czy zostać z dziećmi w domu i być dla nich wsparciem - mówi WP Maria Kłosińska, lekarka i mama trójki dzieci.

Mamy-lekarki z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie
Mamy-lekarki z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie
Źródło zdjęć: © OIL w Warszawie

07.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 18:16

Dziecko, klasa I szkoły podstawowej. Rodzice lekarze. Córkę podrzucają codziennie do szkolnej świetlicy, bo ministerstwo dopuściło takie rozwiązanie dla dzieci medyków. Pierwszoklasistka cały dzień czeka, aż jej nauczycielka skończy zdalne lekcje z innymi uczniami. Później przychodzi i prowadzi z nią zajęcia.

Inne dziecko medyka, klasa V szkoły podstawowej. Jej już opieka świetlicowa nie przysługuje, bo ta zapewniona jest tylko uczniom-dzieciom medyków klas I-III. Naukę zdalną ma z domu. Rodziców ani nikogo innego obok nie ma, często dłużej niż przez osiem godzin. Są dni, w których dziewczynka ma trudności z zalogowaniem się, systemy się zacinają, komputer też.

Jej mama: - To moment, w którym dzwonię do przychodni i zostaję w domu.

Nauka zdalna. "Nagle podejmowane decyzje"

Maria Kłosińska jest mamą trójki dzieci, lekarką w trakcie specjalizacji z pediatrii. Zasiada w Zespole ds. Matek Lekarek w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie.

- Politycy podejmują decyzje związane z powstrzymaniem pandemii z dnia na dzień. Nagle. Tak były zamykane i otwierane szkoły, dochodziła do tego niepewność w związku z funkcjonowaniem żłobków i przedszkoli. To jest bardzo trudne dla każdego, ale dla nas, lekarzy, szczególnie. Wielu lekarzy choruje. Brakuje rąk do pracy. Nie każdy medyk jest w stanie tak szybko przeorganizować opiekę nad dzieckiem - wyznaje lekarka.

Jej córka ma siedem lat, jest pierwszakiem. - W związku z tym, że i ja i mąż jesteśmy lekarzami, szkoła organizuje jej opiekę świetlicową. Moja córka ma dostęp do nauki – nauczyciel, kiedy skończy prowadzić zdalne lekcje, przychodzi do niej i robi z nią zajęcia. Jestem tym pozytywnie zaskoczona. Ale są dzieci lekarzy, które podczas opieki świetlicowej nie mają zapewnionej nauki zdalnej. Problem jest często sprzętowo-lokalowy – brakuje komputerów, które tym dzieciom można byłoby udostępnić, by uczestniczyły w zdalnej nauce - opowiada Maria Kłosińska. To sytuacje, które zgłaszają mamy-lekarki specjalnie powołanemu zespołowi powstałym przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie.

Dyżur, który trwa nawet 24h. Kto zajmie się dzieckiem medyka?

- Oczywiście nasze dyżury bywają dłuższe niż czas przebywania dziecka na świetlicy - podkreśla lekarka. - Zdarza się tak, że w ostatniej chwili dowiadujemy się, że musimy zostać na dwadzieścia cztery godziny w pracy. To ogromny problem, gdy zarówno mama jak i tata dziecka są medykami - wyjaśnia.

Jak radzi sobie z mężem w takich sytuacjach? - Korzystamy z pomocy rodzeństwa, ale nie każdy lekarz ma taki komfort, jak my. Zrezygnowaliśmy z tego, by dziećmi pod naszą nieobecność opiekowali się dziadkowie – dla seniora zachorowanie na koronawirusa byłoby zbyt poważną sprawą. Choć część koleżanek nie ma wyjścia i musi z pomocy seniorów korzystać - przyznaje lekarka.

- Ujmujące są takie historie, których jest coraz więcej, kiedy koleżanki niemedyczne mające dzieci piszą do nas, że zajmą się naszymi maluchami po swojej pracy. Nawet biorą te dzieci na noc, kiedy jest taka potrzeba. To podnosi na duchu - dodaje.

Zdalne nauczanie. Pójść do pacjentów, czy zostać z dzieckiem w domu?

Jest też duża grupa lekarek mających dzieci w klasach powyżej III szkoły podstawowej. One uczą się już z domów, nie mają zapewnionej opieki świetlicowej. - Często bywa tak, że systemy i komputery wieszają się, a dziecko bez osoby dorosłej nie wie, jak to naprawić. Gdyby rodzic mógł być w domu na pracy zdalnej, to by pomógł. Ale go nie ma. Ci medycy stają często przed dylematem, czy chodzić na etat do pracy, czy zostać z dziećmi w domu i być dla nich wsparciem - wyznaje Maria Kłosińska.

Magdalena Flaga jest mamą dziewczynki w V klasie szkoły podstawowej. Pracuje w przychodni, jest psychiatrą. - Córka ma 11 lat, trudno jest jej czasami ogarnąć tę całą zdalną szkołę. Musi pamiętać kiedy się logować, jak i gdzie. Do tego dochodzą problemy techniczne, których ona nie przeskoczy, kiedy nie ma ani mnie ani męża w domu. Wtedy jest wyłączona kompletne z procesu edukacji - wyznaje mama dziewczynki.

- Stawałam już przed różnymi dylematami. Bywały dni, że moja córka miała problemy z logowaniem, nie radziła sobie i była w ogromnym stresie. Dzwoniłam wówczas do przychodni i zostawałam w domu. Na szczęście mogłam to zrobić, ale odbyło się to z częściową szkodą dla pacjentów – niektórzy nie zdecydowali się na wizyty online. To trudne, ale nie mogłam zostawić swojego dziecka w potrzebie - wyjaśnia Magdalena Flaga.

Jak najszybciej wrócić do domu

- W pracy też mam tak, że myślę o córce, staram się jak najszybciej wrócić do domu, bo siedzi tam sama. Gdyby była w szkole, nie stresowałabym się tak bardzo. Ona nie widzi się z koleżankami, ma tylko mnie i męża, więc staramy się być blisko niej jak najwięcej. Kiedy do domu wracamy, niektóre lekcje po zajęciach musimy z nią przerabiać. Będąc w szkole wynosiła z niej wszystko, teraz ma z tym problem. Podzieliliśmy się nawet z mężem, kto w którym przedmiocie jej pomaga – mąż uczy ją matematyki, ja niemieckiego. Nasze większe zaangażowanie w edukację jest potrzebne - wyznaje mama V-klasistki.

Maria Kłosińska na koniec pyta: - Nie rozumiem, dlaczego wszystkim dzieciom medyków – w klasach I-VIII – nie zorganizowano opieki świetlicowej. To kompleksowo wsparłoby medyków, którzy mogliby skupić się na walce z pandemią.

- Czeka nas jeszcze długi i ciężki czas pracy. Epidemia trwa, a kiedy się skończy, nadejdzie czas spłacania długu zdrowotnego Polaków, czyli tych wszystkich wizyt, które ludzie teraz odkładają. Potrzebujemy ogromnego i długofalowego wsparcia, byśmy mogli, nie martwiąc się o swoje dzieci, leczyć pacjentów - podsumowuje.

Psychika dziecka

- W tym wszystkim pomijane jest to, że te dzieci też rozumieją rzeczywistość i widzą, co się dzieje - dodaje jeszcze Magdalena Flaga. - Te dzieci też się boją. Wiedzą, że rodzice walczą z pandemią, a ludzie zakażeni kornawirusem umierają. Rozmawiam z moim dzieckiem, a ono i tak ma ten lęk przed pandemią. A co mają zrobić dzieci, których rodzice takich rozmów nie podejmują? Warto głośno ich do tego zachęcać. Nie zapominajmy o tym. Edukacyjne luki są do nadrobienia. Szkody emocjonalne znacznie gorzej będzie naprawić - podsumowuje.

Spytaliśmy Ministerstwo Edukacji i Nauki o dzieci medyków - szczególnie te z klas I-III, które mogą być z nauki zdalnej wyłączone. Rzeczniczka prasowa Anna Ostrowska przypomniała na wstępie, że wszyscy rodzice dzieci do 8 roku życia otrzymali uprawnienie do dodatkowego zasiłku opiekuńczego - niezależnie, jaki zawód wykonują.

"Rodzice zatrudnieni w podmiotach wykonujących działalność leczniczą lub realizujący zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, mogą skorzystać (dla swoich dzieci) z nauki zdalnej lub zajęć organizowanych w szkole oraz z zajęć opiekuńczo-wychowawczych organizowanych w świetlicy szkolnej" - poinformowała rzeczniczka. Dodała, że z informacji uzyskanych od kuratoriów oświaty, uczniowie korzystający ze świetlicy mają zagwarantowaną tam naukę zdalną jak rówieśnicy - odbywa się ona ze szkoły lub w formie zajęć w szkole.

Zobacz także
Komentarze (154)