Zostawiła kilkuletnie córki i odpłynęła. "W głowie się nie mieści"
Niepokojące zdarzenie na Kaszubach. Kajakarze zauważyli nad rzeką dwie kilkuletnie dziewczynki, które wcześniej pływały z matką. Okazało się, że kobieta zostawiła je same nad brzegiem.
28.07.2023 | aktual.: 28.07.2023 19:31
Sprawę opisuje natemat.pl. Dziennikarze portalu twierdzą, że sytuacja miała miejsce 21 lipca około godziny 16.30 nieopodal miejscowości Wojtal na Kaszubach.
Jeden z kajakarzy relacjonował, że na początku znaleźli jedną dziewczynkę. Myśleli, że jej mama jest gdzieś w pobliżu.
- Po paru minutach okazało się, że nikt nie przychodzi. Kojarzyliśmy ją, bo pamiętaliśmy, że zaczynaliśmy spływ w tym samym czasie. Była w kajaku z matką i drugą, nieco starszą dziewczynką - ok. 7-8 lat. Poza tym płynęła z nimi dwójka na oko 10- 11-letnich chłopaków - powiedział serwisowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak dodał, odnaleziona twierdziła, że 100 metrów dalej jest jej siostra. - Spojrzeliśmy tam, ale nikogo nie było. Sytuacja zaczynała wyglądać dziwnie. Zaczyna się chmurzyć i kropić, wiemy, że na pewno płynęły razem. Dziewczynka nie za bardzo potrafi powiedzieć, gdzie jest mama. Drugiej nie widać - relacjonował.
Na szczęście siostra wybiegła z lasu. Kajakarze ustalili, że mama wysadziła je nad brzegiem i kazała czekać, a sama popłynęła szukać chłopaków. Dziewczynki nie wiedziały kiedy wróci, ani jak dawno temu wypłynęła. Natemat.pl podaje, że chłopcy, których szukała, wypłynęli sami, bez asysty dorosłych.
"Matka roku, w głowie się nie mieści"
- Nie widzieliśmy, czy kobiecie się coś stało, czy może chłopakom. Matka roku, w głowie mi się nie mieści, jak można coś takiego zrobić. Przecież te dziewczynki były malutkie, zwłaszcza młodsza z nich. Były tuż przy wodzie, drodze i lesie. Mogły wpaść do wody, mogły do niej wejść się pobawić i coś mogło się stać, mógł ich porwać nurt, mogły pójść w każdym kierunku. Na samą myśl o możliwych scenariuszach przechodzi mnie dreszcz. Starsza nie wiadomo po co pobiegła do lasu, młodsza została sama - wymieniał świadek całej sytuacji.
W dotarciu do matki pomógł właściciel firmy wynajmującej kajaki. Mężczyzna próbował dodzwonić się do kobiety, ale ta przez długi czas nie odbierała.
"Po kilkunastu minutach oczekiwania udało się dodzwonić do kobiety. Ta niewzruszona powiedziała, że niedługo będzie. Z dziewczynkami został pracownik firmy kajakarskiej, po kilkunastu minutach matka z dwójką chłopców dopłynęła na miejsce" - czytamy w relacji.
Czytaj też: