Matka dzieci, które wypadły z okna, nadal na obserwacji
Matka dzieci, które wypadły z okna we Wrocławiu, pozostanie dłużej na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Kobieta opuści go w sobotę jedynie po to, by wziąć udział w pogrzebie 4-letniego syna.
07.12.2007 14:55
7-letnia dziewczynka, która przeżyła upadek z 7. piętra, jest w dość dobrym stanie fizycznym, ale nadal przebywa w szpitalu.
Jak poinformowała Grażyna Sobierska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, rodzina ta została objęta pomocą społeczną i ojcu dzieci wypłacono już dwie transze pomocy.
Staramy się go wesprzeć we wszelkich problemach, jakie się pojawiły w związku z tragedią. Bardzo często odwiedza on córkę i konkubinę (matkę dzieci) w szpitalach. Dlatego musi mieć pieniądze, choćby na bilety komunikacji miejskiej - mówiła kierowniczka MOPS.
Pogrzeb 4-letniego Marcina sfinansuje prywatna osoba, która zgłosiła się do ośrodka. Ośrodek postara się także znaleźć rodzinie lokum, bowiem do tej pory rodzina ta wynajmowała mieszkania.
Sobierska przyznała, że rodzina ta normalnie funkcjonowała, a co najwyżej brakowało jej pieniędzy. Matka dzieci - obywatelka Kazachstanu - przebywała w Polsce do tej pory nielegalnie i nie pracowała. Natomiast dzieci, choć miały obywatelstwo polskie, tak jak ojciec, nie miały numeru PESEL, a zatem nie były ubezpieczone. Nikt nie potrafił powiedzieć, jak to możliwe; dziewczynka nie chodziła do szkoły, choć powinna zacząć rok szkolny we wrześniu.
Mimo że 7-letnia Kinga nie ma ubezpieczenia społecznego, to pobyt w szpitalu zostanie opłacony przez dolnośląski NFZ. Za dzieci nieubezpieczone, ale z polskim obywatelstwem, płaci budżet państwa za pośrednictwem NFZ - przypomniała Joanna Mierzwińska, rzeczniczka prasowa dolnośląskiego Narodowego Funduszu Zdrowia.
Dziewczynka jest w dobrym stanie fizycznym. Ma co prawda złamaną rękę, ale już wkrótce może wrócić do domu, o ile pozwoli psycholog. Wtedy też zostanie podjęta decyzja, czy dziewczynka zdoła nadrobić materiał i może pójść do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Czy raczej powinna pójść do szkoły, ale od przyszłego roku - powiedziała Sobierska.
Prawdopodobnie rodzina planowała wyjechać do Kazachstanu, ale teraz - po tragedii - rodzice nie zdecydują się pozostawić grobu syna i wyjechać. Staramy się dużo rozmawiać z ojcem dzieci, pomagać mu, wspierać go, ale to są bardzo trudne rozmowy i nie ma się co dziwić - zaznaczyła kierowniczka MOPS.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus powiedziała, że nie ma jeszcze pewności, czy w ogóle zostaną komuś postawione zarzuty w związku z tragedią. Do tej pory prokuratura przesłuchała ojca i matkę dzieci, wielu sąsiadów; wszyscy wyrażali się bardzo pozytywnie o rodzinie. Dzieci były zadbane. Nie ma mowy o patologii - mówiła Klaus. Dodała, że w najbliższych dniach, w obecności psychologa, zostanie przesłuchana 7-letnia Kinga.
Do tragedii doszło 27 listopada w centrum Wrocławia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dzieci zostały w domu same, bo matka wyszła na chwilę do sklepu. Podczas krótkiej nieobecności kobiety 4-letni Marcin popchnął 7-letnią siostrę, która wypadła przez okno. Dziewczynka przeżyła, bowiem upadek zamortyzowała antena satelitarna, o którą 7-latka zahaczyła. 4-letni Marcin zginął na miejscu.
_ Kobieta przebywa już w Polsce legalnie. Jest dla niej przygotowana wiza, a zatem nie ma mowy o wydaleniu jej z kraju_ - wyjaśniła rzeczniczka prasowa wojewody dolnośląskiego Dagmara Turek-Samól.