Mateusz Morawiecki powoływał się na analizy ws. wielkiego lotniska. Jego resort o niczym nie wie
Politycy PiS są święcie przekonani o konieczności budowy Centralnego Portu Lotniczego. Głosy sprzeciwu odrzucają, powołując się na "wieloletnie analizy". Mówił o nich m.in. wicepremier Mateusz Morawiecki. Ale w jego resorcie takich analiz nie ma.
Centralny Port Lotniczy stał się dla rządów PiS odpowiednikiem misia z komedii Barei, który "otwiera oczy niedowiarkom". I podobnie jak tamten "sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu". O klęsce podobnego projektu w Hiszpanii pisaliśmy już w Wirtualnej Polsce.
Ale politycy PiS są przekonani o konieczności budowy lotniska między Łodzią a Warszawą. Powołują się na analizy, jak wicepremier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w Baden Baden. - Te analizy (...) sprowadzają się do tego, że tu, w tym miejscu, między Warszawą a Łodzią powinno być duże lotnisko międzynarodowe, które ma szanse nie tylko obsługiwać loty nazwijmy to lokalne czy regionalne, ale również być wielkim hubem międzynarodowym - przekonywał polityk.
O treść tych analiz, na które powoływał się Morawiecki spytano jego resort, czyli Ministerstwo Rozwoju. Ale to "nie jest w posiadaniu wnioskowanych analiz, dotyczących konieczności budowy Centralnego Portu Lotniczego". I odesłało wnioskodawcę do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa.
To kolejny w ostatnim czasie przypadek, w którym politycy zostali przyłapani na tym, że powołują się na dokumenty lub badania, które w istocie nie istnieją. Kilka miesięcy temu okazało się, że badania o tabletkach "dzień po", na które powoływał się minister zdrowia, to w istocie obiegowa opinia. Problemy z wykazaniem źródeł, na które powoływał się ich szef miało też Ministerstwo Nauki.