Maschadow grozi śmiercią promoskiewskiemu liderowi
Lider czeczeńskich separatystów Asłan Maschadow
grozi śmiercią każdemu, kto obejmie urząd promoskiewskiego
prezydenta Czeczenii - wynika z jego wywiadu, opublikowanego przez
trzy czeczeńskie portale internetowe.
06.07.2004 20:20
Dni tego, kto obejmie to marionetkowe stanowisko, są policzone. Będzie "rządzić" do czasu, aż dosięgnie go ręka mudżahedina. Jeżeli ktoś bierze na siebie to ryzyko, zostaje "prezydentem" (...) i przychodzi z rosyjską "konstytucją", to jego koniec jest jeden - powiedział Maschadow. Przypomniał o losie Achmada Kadyrowa, zamordowanego 9 maja pierwszego promoskiewskiego prezydenta. Kadyrow dostał za swoje, choć miał eskortę składającą się ze 100-200 samochodów i 3-4 tys. ludzi - powiedział Maschadow.
Każdy z mudżahedinów, nawet ten, który przyszedł do nas tydzień temu, wie jak posługiwać się radiostacją, ładunkiem wybuchowym, zdalnym detonatorem i praktycznie każdą bronią - dodał lider separatystów w jednym ze swoich najostrzejszych wystąpień.
Zdaniem Maschadowa, jeżeli Moskwa nie zgodzi się na rozmowy z jego ludźmi, wojna partyzancka przeciwko siłom rosyjskim może trwać latami i nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. Dodatkowo musi się z nią liczyć Zachód, jeżeli chce spokojnie wydobywać i sprzedawać kaukaską ropę naftową.
Liczba bojowników rośnie po każdym przypadku uprowadzenia mężczyzn, kobiet i dzieci. Po każdym (rosyjskim) mordzie, po każdej zbrodni Rosjan i ludzi Kadyrowa pojawia się człowiek, który zginie wysadzając tych łajdaków w powietrze - powiedział Maschadow.
Maschadow, który w styczniu 1997 r. wygrał wybory prezydenckie w Czeczenii i którego w 2000 Moskwa przestała uznawać za prezydenta, zaapelował także do swojego narodu, by nie uczestniczył w zaplanowanych na 29 sierpnia wyborach prezydenckich.
Pójdą na nie tylko niewolnicy, zdrajcy i degeneraci. No cóż, niech sobie wybierają - powiedział lider partyzantki, dodając, że nie widzi żadnej różnicy między kandydatem ekipy Kadyrowa Ału Ałchanowem a jego głównym rywalem, moskiewskim biznesmenem Malikiem Sajdułłajewem, którego również określił mianem "marionetki".
Partyzantka - twierdzi Maschadow - tak czy inaczej będzie kontynuować walkę. Musimy wygnać z naszego kraju ruskich. To nasz obowiązek. Żadnych "wyborów". Naród o tym wie. Sił, które mi podlegają, wystarczy, aby walczyć bez większych przeszkód przez najbliższe 20 lat - oświadczył Maschadow.
Wywiad, pierwszy, w którym Maschadow otwarcie aprobuje zamachy terrorystyczne przeciwko siłom rosyjskim (nie mówi o zamachach przeciwko ludności), opublikowały strony internetowe chechen.org, agencja Chechenpress oraz portal internetowy "Kavkaz-Center".