"Nie widzą bandyckiego oblicza władz Rosji". Publicystka ostro o sojusznikach PiS
Rozpoczynająca się we Francji kampania prezydencka, kolejny raz pokazuje nasze złudzenia rusofilskie – twierdzi Laure Mandeville, komentatorka dziennika "Le Figaro". Ostro wypowiada się przede wszystkim o politycznych sojusznikach PiS z francuskiej prawicy. - To marzyciele, którzy nie widzą bandyckiego oblicza władz Rosji – stwierdza.
W przyszłym roku we Francji odbędą się wybory prezydenckie. Komentatorka Laure Mandeville z dziennika "Le Figaro", jednego z najważniejszych tytułów we Francji, bierze pod lupę "zgubną rusofilię" francuskiej prawicy.
Moskwa jako przeciwwaga Waszyngtonu?
Mandeville wskazuje, że Xavier Bernard, kontrowersyjny kandydat na kandydata prawicy we francuskich wyborach prezydenckich, wzywał w debatach do "dialogu z prezydentem Putinem". Podobną opinię wyrazili jego konkurenci z partii Republikanie (LR), dla których dobre relacje z Rosją byłaby przeciwwagą wobec nadmiernych, ich zdaniem, wpływów Waszyngtonu.
Bliskie kontakty z Kremlem ma od dawna przywódczyni Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, polityczna sojuszniczka premiera Mateusza Morawieckiego i PiS. Również niezależny kandydat Eric Zemmour znany jest z miłości do Rosji, podobnie jak z antyamerykanizmu.
- Marzenia o potężnym strategicznym partnerstwie z Moskwą to "literacko-strategiczne mrzonki, ukazujące fascynację Panem na Kremlu". Francuscy politycy widzą go jako patriotę, który przywrócił porządek w Rosji – pisze Mandeville. I tłumaczy, że część elit znad Sekwany przez palce patrzą na autorytaryzm i korupcję w Moskwie, "bo tak działo się tam zawsze".
"Widzą w Putinie konserwatystę, a nie bandytę"
Dziennikarka przyznaje, że przyjaźń do Rosji dojrzewała przez wieki od czasów Voltaire’a i Katarzyny II, poprzez zachwyt nad rosyjską literaturą i muzyką. - A Władimir Putin doskonale wypunktowuje nasze niedorzeczności, jak choćby niedawny (nieogłoszony szczęśliwie) dokument Komisji Europejskiej wzywający by nie używać form "pan" i "pani" i świąt nie nazywać Bożym Narodzeniem – zauważa publicystka.
- Prezydent Rosji wykorzystuje to, by przedstawiać się jako "rozsądny konserwatysta", gotów do walki z ekstremizmami przebudzonych i innymi "dekonstrukcjami historii czy rzeczywistości". Nie usprawiedliwia to jednak - oburza się Laure Mandeville - przymykania oczu na postępowanie rosyjskich władz. Ślepoty wobec "kultu siły, brutalności, posunięć destabilizacyjnych i nieprzerwanego łgarstwa".
- Marzyciele [z francuskiej prawicy] wierzą, że car Putin to emanacja odwiecznej Rosja, podczas gdy w istocie na ruinach komunizmu, wykwitła po prostu władza ludzi KGB, którym nikt nie jest w stanie się przeciwstawić – stawia diagnozę publicystka. Cytuje przy tym rosyjskiego pisarza Wiktora Jerofiejewa, który nazywa rządzących Rosją "władzą bandycką", wykorzystującą słabość Zachodu.
"Kreml drwi w żywe oczy"
Mandeville ostrzega, że sojusz strategiczny, o jakim marzy francuska prawica, musiałby się opierać na minimalnym choćby zaufaniu. Ale o nim nie może być mowy bowiem, jak zaznacza publicystka, "Rosja nie przestaje kłamać". - Na czarne mówi białe, zaprzecza jakoby była w Donbasie – pisz Francuzka.
- Na Kremlu drwią z was po prostu w żywe oczy – Laure Mandeville cytuje znów Jerofiejewa i twierdzi, że trzeba by rosyjski sen francuskich polityków zaczął brać pod uwagę "brutalną rzeczywistość".
Źródło: PAP