Marszałek Senatu o pomyśle prezydenta. "Jest bardzo ryzykowny"
Biorąc pod uwagę wypowiedzi pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf, na miejscu prezydenta nie zgodziłbym się na jej dalszą pracę - powiedział marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
27.09.2017 | aktual.: 27.09.2017 09:13
Prezydent Andrzej Duda w swoim projekcie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa planuje, że sędziów do Rady wybierać będzie Sejm większością 3/5 głosów. We wtorek na Twitterze Karczewski zaproponował, żeby tego wyboru dokonał jednak Senat. Niezbędna większość głosów miałaby wynosić także 3/5.
W "Jeden na jeden" w TVN24 argumentował swój pomysł. Podkreślał, że to jego pomysł, a nie partii. - Nawet można rozważyć i zastanowić się, czy nie 2/3. Wczoraj przyszła mi taka myśli do głowy, ale to jest moja propozycja - zaznaczył. - To jest dobre rozwiązanie. Senat jest miejscem, gdzie można byłoby dokonać takiego wyboru - powiedział.
- Pomysł prezydenta jest bardzo ryzykowny. Jeszcze niestosowany u nas w prawie, w praktyce. Jest bardzo ryzykowny i to, o czym wczoraj powiedział minister Marcin Warchoł, jest możliwe teoretycznie. Wszyscy posłowie zagłosują na jednego sędziego i nie dokona się wyboru - podkreślał.
- Ten punkt budzi wątpliwości (...). Może dojść do klinczu, w którym nie dokona się wyboru - przyznał marszałek Senatu.
Co z prof. Gersdorf?
Prezydencki projekt ustawy o SN wprowadza m.in. zapis, by sędziowie SN przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat z możliwością wystąpienia do prezydenta o przedłużenie orzekania.
Karczewski, pytany o tą regulację ocenił, że "taki limit jest potrzebny". - Z tym zapisem absolutnie się zgadzam - podkreślił. Dopytywany, czy powinna nim zostać objęta również pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf odparł, że "na miejscu prezydenta nie zgodziłby się na jej dalszą pracę, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób się wypowiada". Jego zdaniem, Gersdorf traktuje projekt o SN "jako osobistą ustawę". Karczewski zastrzegł, że to jego prywatne zdanie. We wtorek prof. Gersdorf stwierdziła, że "musi skończyć kadencję".
Źródło: TVN24