"Marsz Wolności" przeszedł przez Warszawę. Duże rozbieżności w szacowaniu liczby uczestników
Ile osób zebrało się w Warszawie na organizowanym przez opozycję "Marszu Wolności"? Szacunkowe liczby podawane przez policję i organizatorów oraz władze Warszawy różnią się aż o kilkadziesiąt tysięcy osób.
Ok. 9 tysięcy uczestników "Marszu Wolności" rozpoczęło przemarsz z placu Bankowego na pl. Konstytucji - poinformowała warszawska policja. Później ta liczba wzrosła do 12 tys.
Tymczasem rzecznik stołecznego ratusza Bartek Milczarczyk napisał na Twitterze, że w zgromadzeniu na pl. Bankowym brało udział 50 tys. osób. W późniejszym wpisie oświadczył, że szacowana liczba uczestników marszu jest jeszcze wyższa i wynosi 70 tys. osób, a w kolejnym podał liczbę ponad 90 tys. uczestników marszu.
Z kolei Grzegorz Schetyna, przemawiając na Placu Konstytucji, stwierdził, że w marszu wzięło udział ponad 100 tys. osób. Taką liczbę ze sceny podał również Andrzej Halicki, a na Twitterze inni politycy PO.
Już w czasie przemarszu na Twitterze pojawiły się komentarze dotyczące rozbieżności w szacunkach liczby zgromadzonych.
Dużo emocji wywołała reakcja posła PO Jana Grabca na dane policji. "Kłamców rozliczymy" - napisał polityk, co wielu uznało za groźby pod adresem policji.
"Jeśli wierzyć danym organizatorów, na dzisiejszą manifestację przyszło 4x mniej ludzi niż rok temu. A koszty promocji były ogromne" - napisał Samuel Pereira z TVP Info.
Politycy PO zastanawiają się też, jaką liczbę manifestantów "Marszu Wolności" i kontrdemonstracji podadzą "Wiadomości" TVP.
Rzecznik KSP Mariusz Mrozek powiedział, że marsz przebiegł spokojnie, nie doszło do żadnych incydentów. Uczestnicy "Marszu Wolności" przemaszerowali z Placu Bankowego na Plac Konstytucji.
"Rozliczymy ich"
Lider PO Grzegorz Schetyna na zakończenie sobotniego "Marszu Wolności" przedstawił ofertę wspólnych list wyborczych opozycji. Nawiązując do miejsca przemówienia lider PO, podkreślał, że obecna konstytucja kojarzy się z wolnością, suwerennością i podmiotowością, tak jak konstytucja 3 maja, czy konstytucja marcowa. - Jeżeli nie będzie zgody powszechnej, zgody narodu nie pozwolimy zmienić konstytucji. Nikomu! - zadeklarował Schetyna.
Przekonywał, że jedyną drogą dla partii opozycyjnych i niezależnych środowisk jest dziś jedność. Powtórzył ofertę wspólnej listy środowisk opozycyjnych w następnych wyborach parlamentarnych. - Jeżeli zbudujemy skuteczną opozycję to wygramy wybory samorządowe, wygramy wybory europejskie, wygramy wybory parlamentarne i wygramy prezydenckie w 2020 roku. Obiecujemy to - zaznaczył.
Zapowiedział rozliczenie obecnie rządzących za łamanie prawa. - Ci wszyscy, którzy łamali prawo odpowiedzą za to, rozliczymy ich - obiecał Schetyna.
Zapewnił, że po wygranych wyborach Polska już nigdy nie będzie się kompromitować w Europie. - Już nigdy nie będzie wyniku 27 do 1 - powiedział, nawiązując do marcowego głosowania nad reelekcją Donalda Tuska na funkcję szefa Rady Europejskiej.
Mówił też, że sobotni marsz był dla następnych pokoleń. - To im obiecujemy wolną Polskę, Polskę podmiotową, Polskę dumną, demokratyczną - dodał szef Platformy. - - Tu jest Polska, tu jest Polska! - odpowiedział tłum zgromadzonych na Placu Konstytucji ludzi.
"Nie ma zgody"
Po Schetynie zabrał głos prezes ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. - Dla nas nie ma ważniejszej sprawy niż Polska, dlatego jesteśmy tutaj wspólnie. Połamano konstytucję, połamano ustawy, teraz chce się złamać organizacje pozarządowe, chce się złamać samorządy - nie ma na to naszej zgody - podkreślił.
Według niego grupą, która została najbardziej przez PiS wyzyskana i odrzucona są polscy rolnicy. - Tyle mówią o obniżeniu wieku emerytalnego, a wiecie komu go podwyższyli? Tym, którzy najciężej pracują - rolnikom, z dnia na dzień o pięć lat. Nie ma zgody - zapewnił Kosiniak-Kamysz. - Odbijemy PiS-owi polską wieś. Obiecuję to wam, odbijemy wieś - dodał.
- Chcę, żeby to bardzo wyraźnie usłyszeli: czas pańszczyzny u panów minął. Nie damy zrobić z nas chłopów pańszczyźnianych - podkreślił lider Stronnictwa. - Polska to nie jest PiS, Polska to nie jest prywatny folwark PiS. Nie ma zgody na dewastację polskiej wsi i samorządności naszych miejscowości, organizacji pozarządowych, na czele z OSP - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Zdaniem szefa ludowców politycy PiS "tak często mają imię Pana Boga na ustach, a podzieli Polaków, bo Boga w sercu nie mają".
Petru: dajmy im szansę nawrócenia
- Możemy przytulać tych z PiS-u, którzy się nawrócą - stwierdził z kolei lider Nowoczesnej Ryszard Petru. - Dajmy im szansę nawrócenia - apelował.
- Chciałbym, żeby z tego miejsca bardzo silny popłynął sygnał dla Francji: jesteśmy za tym, aby Francja dobrze wybrała. Taki sam dylemat stoi przed Polską. Będziemy wybierać między nacjonalizmem a optymizmem, między tolerancją a brakiem tolerancji, między zaściankowością a otwartością, między agresją a miłością - mówił.
- My musimy stworzyć taki blok, aby wygrać z PiS-em i Kukizem razem wziętymi - wskazał. Lider Nowoczesnej powiedział, że nie ma zgody na "język pogardy, na język agresji, na język nienawiści, na język dzielenia Polaków". - My musimy pokazać, że Polska jest lepsza, że jest optymistyczna, że możemy razem rozmawiać z tymi, którzy mają inne poglądy, że możemy ich przytulać. Możemy przytulać tych z PiS-u, którzy się nawrócą. Dajmy im szansę nawrócenia - apelował Petru.