Dwadzieścia kilka godzin na nogach, prawie bez jedzenia, picia i sikania. I świadomość tego, że przemoc jest nieunikniona. Agnieszka* ma 13 lat stażu, pracuje w Komendzie Stołecznej Policji. 11 listopada po raz kolejny będzie pilnować porządku w trakcie Marszu Niepodległości.
Organizatorzy Marszu Niepodległości nie zrezygnowali z przemarszu, choć sąd nie zarejestrował ich wydarzenia cyklicznego. Ostatecznie władze nadały mu charakter uroczystości państwowej. Wcześniej swoje zgromadzenie na tej trasie zgłaszało 14 Kobiet z Mostu. Boisz się, że ta walka o 11 listopada może przerodzić się w prawdziwą walkę?
Agnieszka *: Od zawsze było tak, że część osób uczestniczyła w Marszu Niepodległości tylko po to, by szukać zaczepki. Nie boję się rozróby - wiem, że jest nieunikniona.
Skoro nie przemocy, to czego się boisz w związku z 11 listopada?
Mocno obawiam się harówy, która nas czeka. Każde zabezpieczenie Marszu Niepodległości oznacza około dwudziestu kilku godzin na nogach. Przez większość tego czasu nie można zjeść, napić się, wysikać, zmienić tamponu…
Pamiętam swoje pierwsze zabezpieczenie Marszu kilka lat temu. Nie chciało mi się wierzyć, że tak długo mogą trzymać nas bez toalety. W końcu powiedziałam: "Dowódco, ja już nie wytrzymam, muszę choćby na chwilkę iść do łazienki". Odpowiedział: "Nigdzie nie pójdziesz. Po kropelce i wcieraj". Płakać mi się chciało, ale stałam dalej.
Teraz też będzie "po kropelce i wcieraj"?
Na szczęście dziś nie pracuję już w pionie prewencyjnym. Marsz będę zabezpieczać po cywilnemu. W ostateczności będzie mi łatwiej na chwilę się odłączyć i wskoczyć do jakiegoś kibelka na trasie, choć na to może po prostu nie być czasu. Jak ktoś tłucze się pod twoim nosem, nigdzie się nie ruszysz. Dlatego zawsze rezygnuję z napojów. Z samego rana wypijam mocną kawę, później sikam w pracy przed odprawą i po odprawie. Przez następne 20 godzin biorę po małym łyczku wody, tylko wtedy, gdy nie mogę wytrzymać.
A jesz coś?
Gdy mamy służbę powyżej 12 godzin, musimy być wyprowiantowani. Do tej pory na okoliczność Marszu dostawaliśmy chleb, konserwę, soczek, ser, małe masełko, nóż i widelec. Pytanie tylko, jak to zjeść? Te kromki trzeba gdzieś rozłożyć, posmarować. Podczas Marszu możesz o takiej sposobności zapomnieć. Jak będziesz mieć szczęście i pod twoim nosem nie będzie rozróby, może dasz radę wsunąć sam suchy chleb.
Mówisz, że rozróba będzie na pewno. Policja jest na nią gotowa?
Policja jest dla mnie instytucją, która od kilku miesięcy funkcjonuje wyłącznie na papierze. Pojawiają się ładnie brzmiące zapewnienia i oświadczenia, ale tak naprawdę żadnego planu nie ma. Oczywiście policjanci są ściągani do Warszawy z całego kraju, ale moim zdaniem postawienie funkcjonariuszy co pół metra to nie jest odpowiednie przygotowanie na takie starcie.
Chcesz powiedzieć, że nie macie żadnych spotkań, na których omawiacie strategię działania?
Przed każdym Marszem jest odprawa, na której przełożeni udzielają instruktażu, czyli informują nas o zagrożeniach, na które mamy reagować, jak choćby propagowanie przez kogoś nazistowskich symboli. Ale to wszystko, co pada w instruktażu, jest oczywiste, bo wynika z Kodeksu karnego. Nie mamy jednak bardziej szczegółowego przygotowania związanego z reakcjami na poszczególne sytuacje. Nikt nie mówi: "Jeśli ktoś zacznie szarpać za twój mundur, zatrzymaj go, ale jeśli cię wyzwie, nie reaguj". To, czy i jak zareagujesz na konkretną sytuację, to twoja sprawa. W tym sensie jesteśmy zostawieni sami sobie, a szkoda, bo nie mam wątpliwości, że w tym roku będzie nam trudniej niż w latach poprzednich- uczestnicy jednej i drugiej strony na pewno będą nas prowokować. Autorytet policji jest w opłakanym stanie, a musimy zadbać o to, by nie doszło do bardzo groźnej konfrontacji. Do tego wszystkiego musimy jeszcze wyłączyć własne uczucia, a wiele z nas - policjantek ze Stołecznej - jest wstrząśniętych śmiercią Izy.
[22.09. 2021 r. w Pszczynie u 30-letniej Izy stwierdzono bezwodzie i wady wrodzone płodu. Kobieta informowała rodzinę, ze lekarze czekali z przerwaniem jej 22-tygodniowej ciąży, aż płód sam obumrze. Zmarła przez wstrząs septyczny. Jej śmierć wywołała demonstracje w całej Polsce przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego - red.]
Gdyby nie mundur, poszłabyś w marszu milczenia dla Izy razem z tymi kobietami?
Bez wahania. Tylko że w policji swoje poglądy chowasz do kieszeni. Przychodzisz tu wyłącznie służyć, a ta służba z założenia nie jest dla mądrych i myślących ludzi. Na początku swojej drogi co rusz słyszałam od przełożonych: "Pamiętaj, jesteś na samym końcu łańcucha pokarmowego". W domyśle: "Masz robić, co ci każemy, bez prawa do własnej opinii".
Czyli w ogóle nie rozmawiacie o prywatnych poglądach?
Nie z przełożonymi, którzy z jakiegoś powodu siedzą na stołkach - albo są propisowscy, albo takich udają. W obu przypadkach rozmowy o tym, jaką krzywdę rządzący robią kobietom, nie miałyby najmniejszego sensu. Za to między sobą rozmawiamy cały czas - w Stołecznej większość osób, które znam, nie zgadza się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i jego następstwami. Zwłaszcza policjantki. Mamy z koleżankami wspólny czat, na którym dyskutujemy te sprawy. Gdy wiadomość o śmierci Izy pojawiła się w mediach, mój telefon rozgrzał się do czerwoności. Powiadomienia przychodziły co kilka sekund, pomyślałam, że musiało stać się coś bardzo złego i miałam rację. Wszystkie byłyśmy wk***ione, tak jak wtedy, gdy dowiedziałyśmy się o wyroku TK. W jakim kraju przyszło nam żyć? Chcę mieć dzieci, ale bałabym się ryzykować. Koleżanki też się boją, mówią, że zaczęły dużo bardziej dbać o antykoncepcję. Żadna z nas nie wyobraża sobie, żeby teraz zajść w ciążę.
Zastanawiacie się czasem, czy nie łatwiej byłoby po prostu zrzucić mundur? Na znak protestu?
Po wyroku TK wszystkie to rozważałyśmy, ale pomysł szybko upadł. Każda ma kredyt na karku, a większość jeszcze rodziny do wykarmienia. Do tego pandemia. Myślę, że po wiadomości o śmierci Izy wszystkie poczułyśmy dużą bezradność, bo decyzja o tym, że nie zrezygnujemy z pracy, została już podjęta. Jedyne, co możemy zrobić, to zachować się jak trzeba podczas najbliższego zabezpieczenia.
Jak trzeba, czyli?
Nie reagować na zaczepki ze strony protestujących kobiet, ale starać się je chronić przed drugą stroną. Zgodnie z procedurami za naruszenie nietykalności cielesnej bądź znieważenie funkcjonariusza każdy protestujący powinien zostać zatrzymany, ale nie musimy trzymać się procedur. Do tej pory podczas Strajku Kobiet wielokrotnie słyszałam, że jestem "kaczyńską k***ą", byłam opluwana tak, że buty miałam białe i lepkie od śliny, ale nie reagowałam. Rozumiem te kobiety, rozumiem ich emocje. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, ale czasem mam wrażenie, że nam, policjantom, prawo do bycia ludźmi jest odbierane. Musimy być opanowani i przesuwać granice swojej wytrzymałości coraz dalej i dalej.
A gdzie są twoje granice? Co musiałby zrobić protestujący, żebyś bezzwłocznie doprowadziła do zatrzymania?
Zaatakować fizycznie od szarpania za mundur począwszy. Na szczęście taka sytuacja mi się do tej pory nie zdarzyła, ale gdyby się zdarzyła, natychmiast zatrzymałabym delikwenta, osadziła na dołku i doprowadziła do postawienia zarzutów. Nie mam tolerancji na takie zachowania.
Same słowa nie robią na tobie wrażenia?
Widać nie, choć czasem zastanawiam się, jak zareagowałabym na życzenia urodzenia chorego lub martwego dziecka. Jeszcze się z tym nie spotkałam, ale moje koleżanki wielokrotnie. Takie rzeczy są normą.
Policja bywa też porównywana do ZOMO. Niektórzy mówią, że historia was rozliczy. Co czujesz, słysząc takie słowa?
Szczerze? Boję się, że ci ludzie mają rację, że historia naprawdę nas rozliczy. Coraz więcej osób, które znam i które mają taką możliwość, odchodzą na wcześniejszą emeryturę, gdy tylko przepracują 15 lat. Wybierają strategię szybkiego przekwalifikowania się - chcą spróbować szczęścia w innej branży na wypadek, gdyby nam te emerytury zaraz zabrano.
Przepracowałaś w zawodzie 13 lat. Za dwa lata zrobisz to samo?
Tak, ponieważ jestem niemal pewna, że gdy władza wreszcie się zmieni, czeka nas coś na wzór ustawy dezubekizacyjnej. Za dwa lata wciąż będę przed 40-stką, to jeszcze czas, kiedy można zacząć od nowa. Muszę to tylko dobrze przemyśleć, bo na spłatę kredytu i utrzymanie w Warszawie potrzebuję około 5 tys. miesięcznie. Jeśli znajdę pracę, w której tyle zarobię, zawieszą moją emeryturę, bo dochód będzie za duży. Ale trudno. Chcę zmienić zawód, bo w tym momencie nie mam żadnej motywacji do pełnienia służby. Wręcz przeciwnie - coraz częściej wstydzę się tego, gdzie pracuję. Niedawno przeprowadziłam się na nowe osiedle, jestem tu całkowicie anonimowa. Poznałam tylko jednych sąsiadów - przemiłe małżeństwo. Ich córka wyprowadza mojego psa na spacery, a my widujemy się towarzysko na winku. Od kilku miesięcy wciskam im bzdury, że pracuję w korporacji. Bardzo się boję, że kiedyś ktoś zobaczy mnie na mieście i wszystko się wyda. Idąc do policji, w życiu bym nie powiedziała, że za kilka lat będę to ukrywać. Wtedy pękałam z dumy.
A teraz jakiej reakcji się obawiasz?
Takiej jak po wielu osobach z mojego otoczenia. Od wyroku TK znajomi albo bombardują mnie wiadomościami, żebym zastanowiła się, co robię, albo blokują w mediach społecznościowych i wyrzucają z grona znajomych. Kilka tygodni temu odwiedziły mnie dwie koleżanki z rodzinnej, podwarszawskiej miejscowości. Postanowiły opowiedzieć mi, jak koledzy ze szkoły dziwili się, słysząc, że one do mnie przyjeżdżają.
Co mówili?
"Do tej k***y, co pałuje ludzi, jedziecie?!", "Taka była niepozorna i co z niej wyrosło", "Nigdy nie wiadomo, co z człowieka wyjdzie". Nie mówiąc już o klientach, którzy podczas czynności dorzucają swoje trzy grosze.
Klientach podczas czynności, to znaczy?
Obywatelach. Ostatnio sporządzałam protokół dotyczący próby wyłudzenia. Kobieta, której przecież chciałam pomóc, zaczęła na mnie krzyczeć, że pałuję kobiety i dzieci. To jest straszne, naprawdę straszne, bo ja uważam się za dobrego człowieka, a z drugiej strony nie wiem, czy sama na ich miejscu nie reagowałabym podobnie. No więc na jakiej podstawie miałabym się spodziewać, że moi sąsiedzi, że ktokolwiek będzie reagował inaczej?
Od redakcji: Agnieszka to zmienione imię. Tożsamość naszej bohaterki do wiadomości redakcji.