Marsz Niepodległości. Były policjant: "Ktoś ostrzegł narodowców"
Zdaniem insp. Marka Dyjasza, byłego dyrektora Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, w porównaniu do ubiegłych lat czwartkowy Marsz Niepodległości był bezpieczny. - Najwyraźniej narodowcy dostali wyraźny sygnał od rządzących: macie zachować spokój, bo to w przyszłości będzie wam się opłacało. Ktoś ich ostrzegł, żeby nie robili żadnych zamieszek na państwowym marszu - mówi WP Marek Dyjasz.
W czwartkowym zakończonym po południu Marszu Niepodległości uczestniczyło według nieoficjalnych danych ok. 100 tysięcy osób. Narodowcy z Robertem Bąkiewiczem na czele twierdzą, że uczestników było więcej, bo 150 tysięcy.
Według stołecznej policji, marsz zaliczał się do najbezpieczniejszych, które odbywały się od kilkunastu lat. - Zdecydowana większość osób zachowywała się bezpiecznie, ale prowokacji nie brakowało zarówno ze strony osób, które przyszły na marsz, jak i osób, które na tym marszu nie chciały być, tylko ich celem było sprowokowanie uczestników marszu - powiedział na konferencji prasowej rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
W podobnym tonie dla Wirtualnej Polski wypowiada się rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka. - Dla nas do czasu rozejścia się i wyjazdu uczestników dzisiejszych uroczystości zabezpieczenie cały czas trwa. Do tej pory nie odnotowaliśmy żadnych poważniejszych incydentów, które wymagałyby natychmiastowych działań związanych z użyciem pododdziałów Policji. W naszej ocenie uroczystości w kraju jak i w Warszawie przebiegły bezpiecznie. Przed nami dalsza praca związana m.in. z analizowaniem i dokonaniem ocen zdjęć i nagrań, które pojawiają się w sieci pod kątem ewentualnego naruszenia prawa i ustalenia sprawców. Nie zgłoszono nam do tej pory żadnych zdarzeń związanych z bezpośrednim zagrożeniem życia i zdrowia - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Ciarka.
11 listopada w Warszawie policja zabezpieczała 20 zgromadzeń oraz inne uroczystości związane z obchodami.
- To średniej wielkości garnizon i duże wzmocnienie. Szczególnie w przypadku policjantów z oddziałów prewencji, którzy działali odstraszająco na prowokacyjne zachowania uczestników. Ale też funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu, którzy wykonywali typowe działania operacyjne. Nie podejrzewam jednak, żeby w tym roku praca operacyjna i policyjne zabezpieczenie były czynnikami, które w największym stopniu doprowadziły do spokojnego przebiegu marszu. Kluczowe były czynniki polityczne. Narodowcy dostali wyraźny sygnał od rządzących: macie zachować spokój, bo to w przyszłości będzie wam się opłacało - ocenia Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego KGP, który w przeszłości nadzorował pracę policjantów służby kryminalnej i dochodzeniowo-śledczej w Polsce. A wcześniej pełnił też funkcję Naczelnika Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji.
Marsz Niepodległości, który wyruszył po godzinie 13 z ronda Dmowskiego w centrum Warszawy, miał charakter państwowy. Za organizację marszu odpowiadały środowiska narodowe, jednak w tym roku - aby umożliwić jego legalne przejście - nadano mu status formalnego zgromadzenia organizowanego przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
- To bez wątpienia również miało wpływ na spokojny przebieg marszu. Zarówno ludzie młodzi, jak i starsi mogli poczuć się bezpiecznie. Jestem jednak przekonany, że środowiska narodowców zostały tak wcześniej poinstruowane przez władze państwowe, że nie byliśmy świadkami scen jak w ubiegłym roku. Gdyby do starć z policją doszło, rządzący przestaliby patrzeć na nich przychylnym okiem - ocenia Marek Dyjasz.
Przypomnijmy, w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których spalono flagę niemiecką i zdjęcia przewodniczącego Platformy Donalda Tuska. A na Moście Poniatowskiego wywieszono baner z ogolonym na łyso prezydentem Rafałem Trzaskowskim.
Zdaniem byłego szefa Biura Kryminalnego KGP, policja w takich przypadkach powinna reagować zdecydowanie.
- Takie rzeczy nie powinny się zdarzyć. Nie jest to ładny element Marszu Niepodległości. Mam nadzieję, że policja ustali sprawców i zostaną oni ukarani. To nawoływanie do nienawiści. Pamiętamy w przypadku prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, czym to się skończyło… - uważa były oficer policji.
Jak poinformowała Komenda Stołeczna Policji, mundurowi zatrzymali podczas Marszu kilka osób. – Są osoby zatrzymane m.in. za posiadanie narkotyków. Na tę chwilę jest ich mniej niż 10. Ostateczne liczby podamy później – przekazał rzecznik KSP.