Mariusz Błaszczak ws. incydentu na pogrzebie "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku: policja zachowała się prawidłowo
• Błaszczak uważa, że "policja zapobiegła eskalacji konfliktu"
• Zdaniem ministra działacze KOD mieli intencje zakłócenia uroczystości
• Borusewicz: rozumiem, że według niego KOD zaatakował KOD
31.08.2016 | aktual.: 31.08.2016 16:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Policja zachowała się prawidłowo, zapobiegła eskalacji konfliktu, którego stronami były KOD i ONR - tak minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak ocenił działania policji w trakcie uroczystości pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku.
Według niego działacze KOD mieli intencje zakłócenia uroczystości. Nazwał ich działania prowokacją polityczną.
W niedzielę podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się grupa działaczy KOD. Doszło do przepychanek z innymi zgromadzonymi.
- Policja zachowała się prawidłowo, policja zapobiegła eskalacji konfliktu. Stronami konfliktu były KOD i ONR. Policja skutecznie doprowadziła do tego, że ten konflikt został zażegnany - ocenił Błaszczak w TVN24. - W naszej kulturze cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości, a ci, którzy przyszli z KOD-u, mieli - wszystko na to wskazuje - intencje takie, żeby zakłócić uroczystość pogrzebu Inki i Zagończyka - dodał.
Pytany, co na to wskazuje, odpowiedział: - Proszę zauważyć, że to tak jest w naszym kraju, że są zwolennicy Bieruta i Jaruzelskiego i są zwolennicy ofiar tych ludzi. "Inka", 17-letnia sanitariuszka, została bestialsko zamordowana, a Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, chociaż mógł.
- Moim zdaniem jest to prowokacja polityczna. Tak samo jest w przypadku miesięcznic katastrofy smoleńskiej, kiedy to przychodzą z KOD-u demonstranci nie po to, by się pomodlić, tak jak ci ludzie, którzy każdego 10. przychodzą na Krakowskie Przedmieście, ale by zakłócać tę procesję i modlitwę - mówił minister.
Były marszałek Senatu, działacz opozycji w PRL Bogdan Borusewicz powiedział, że ma nadzieję, iż Błaszczak "jako minister spraw wewnętrznych wyjaśni tą sytuację". - Rozumiem też, że według niego KOD zaatakował KOD czyli sami się zaatakowali - dodał, przyrównując tę sytuację do teoretycznej tezy, "że ktoś został zamordowany tylko dlatego, że prowokował".
- Oczekuję od niego, jako przedstawiciela władz państwowych, obiektywnego wyjaśnienia tej sytuacji - powiedział Borusewicz dodając, że w jego opinii ocena Błaszczaka mówiąca o prowokacji ze strony KOD była jego "prywatną opinią".
- Po raz pierwszy nastąpił atak fizyczny na grupę z Komitetu Obrony Demokracji, czyli na przeciwników PiS-u, i to jest sytuacja, która uniemożliwia wspólne świętowanie i porozumienie, porozumienie jeśli chodzi także o sprawy historyczne - powiedział Borusewicz pytany o możliwość wspólnego świętowania obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Dodał że nad taką sytuacją może tylko ubolewać, bo - zaznaczył - sprawy historyczne nie powinny być używane do aktualnej walki politycznej.
Podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się tego dnia kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Komitetu Mateuszem Kijowskim. Doszło do przepychanek, część zgromadzonych wznosiła okrzyki: "Precz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". KOD-owcy opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów.
Dzień później lider Nowoczesnej Ryszard Petru poinformował, że w trakcie incydentu pobity został przewodniczący regionu pomorskiego KOD Radomir Szumełda. Z kolei przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej oświadczyli podczas konferencji w Gdańsku, że nieprawdą jest, iż to działacze MW zaatakowali zwolenników KOD-u. Poinformowali, że "po niedzielnych uroczystościach nie wystosowano żadnych zarzutów wobec jakiegokolwiek działacza".
O wyjaśnienia w sprawie incydentu do komendanta wojewódzkiego policji i wojewody pomorskiego zwrócił się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.