Marek Orzechowski: w Polsce islamistę zidentyfikuje każda kioskarka
W Polsce brakuje terrorystycznego podłoża, tej wyściółki, która jest w krajach zachodnich. U nas islamistę zidentyfikuje każda kioskarka, nie mówiąc już o służbach - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Orzechowski, polski dziennikarz, od lat mieszkający w Belgii, autor książki "Mój sąsiad islamista".
Ewa Koszowska: "W listopadzie ubiegłego roku był Paryż, w marcu Bruksela, teraz Nicea. To jest problem związany z tym, z czym boryka się zachód Europy - dziesiątkami lat polityki multikulti, poprawności politycznej. Takie są niestety tego efekty" - powiedział Mariusz Błaszczak. Minister spraw wewnętrznych znalazł już współwinnych ataku.
Marek Orzechowski: I nie musiał długo szukać. Oczywiście, wszyscy Gutmenschen, dobrzy ludzie, woleliby żeby się okazało, że to zdradzony mąż dokonał w szaleństwie rzezi w Nicei. Ale fakty są inne: po raz kolejny mamy do czynienia z terrorem islamskiego fanatyka. I nie ma znaczenia, że nie był na policyjnej liście radykalnych islamistów. Jest bowiem o wiele gorzej, zabić może nas każdy, także ten miły sąsiad z przeciwka. Nasi sąsiedzi, kiedy nie mają dostępu do broni, zabijają nas czym popadnie. Użycie ciężarówki do walki z nami otwiera zupełnie nowy rozdział dramatu - brakuje po prostu słów, aby odnieść się do tego zbrodniczego czynu. Sprawca masakry urodził się obok nas, w Nicei. Zabójcy z Paryża i Brukseli również mijali nas na ulicy, byli u siebie w domu. Nasza bezradność wobec tych zbrodniczych aktów jest obezwładniająca. Krok po kroku jesteśmy zmuszani całkowicie zmienić styl naszego życia. Tak dalej być nie może.
Dlaczego do ataków dochodzi we Francji i Belgii, rzadziej w Anglii, a nie w Niemczech, czy w Szwecji?
Każdy kraj ma inną specyfikę, ale już chociażby ze względu na język - francuski - muzułmańskim migrantom z Maghrebu czy centralnej Afryki o wiele łatwiej było i jest przemieszczać się w przestrzeni Francji czy Belgii niż Niemiec. W Niemczech nie brakuje muzułmanów, ale pochodzą oni głównie z Turcji i jeżeli sprawiali kłopot, to zwłaszcza z uwagi na turecko-kurdyjski konflikt. Ale to się zmieni - właśnie dramatycznie przebudowuje się struktura muzułmanów w Niemczech. I fakt, że nie doszło tam jeszcze do tak drastycznych zamachów nie oznacza, że do nich nie dojdzie. Wprawdzie niemiecka policja dysponuje rozległą siecią konfidentów i donosicieli, ale wielki dramat w Niemczech to tylko kwestia czasu. A przy okazji - gdyby pani pojechała do starej stolicy Bundesrepublik, do Bonn i Bad Godesbergu, zobaczyłaby tam, jaka przyszłość czeka Niemcy. Trudno to opisać.
Każdy atak skupia całą nienawiść na uchodźcach. Wiele krajów protestuje, w tym Polska, przeciwko przyjęciu uciekinierom wojennym. Czy zamknięcie przed nimi granic coś zmieni?
Każdy atak islamistów siłą rzeczy rodzi obawy i kieruje wzrok w stronę fali nielegalnych migrantów. No cóż, nie są to Amerykanie czy Australijczycy, tylko ludzie którzy przychodzą do nas z regionów będących matecznikiem groźby, jaka nad nami wisi. Gdzie islam usprawiedliwia zabijanie niewiernych. Byłoby rzeczą nienaturalną, gdybyśmy jako niewierni i ofiary nie patrzyli na falę migrantów nie tyle podejrzliwym, co uważnym wzrokiem. Gdyby tak nie było, oznaczałoby że pozbyliśmy się już ostatecznie naszego instynktu samozachowawczego. I przecież nie chodzi o uchodźców z Syrii, tych zostawmy na boku. Wystarczy poczytać dostępne kroniki policyjne w Niemczech, a przecież to nie cała prawda. Cała prawda, ukryta jest w tajnych raportach - tajnych nie bez przyczyny.
Zamknięcie granic dla nielegalnych migrantów jest pierwszym i podstawowym warunkiem odzyskania przez Unię wiarygodności. Jeżeli państwa, należące do Unii nie są w stanie same decydować, kto i w jakim zakresie zmienia ich strukturę narodową, religijną i społeczną - nie spełniają podstawowej funkcji ochrony swoich własnych obywateli. Wtedy takiego państwa nie potrzebujemy.
Zamachy, podobnie jak uchodźcy, nakręcają poparcie skrajnej prawicy, która domaga się zamienienia Europy w twierdzę, likwidacji strefy Schengen i zabarykadowania zewnętrznych granic. Czy takiej Europy chcemy? Czy tylko to nam pozostało?
Nie, nie tylko to nam pozostało. Mówi pani o skrajnej prawicy - i zapewne ma na myśli Marine Le Pen, Geerta Wildersa, itd. Jak wcześniej w historii, tak i dziś, klucz do ich sukcesów mają w rękach ich polityczni konkurenci - socjaliści, liberałowie, chadecy - ci, którzy rządzą. Ale oni za długo każdego dnia siedzą w swoich szklanych wieżach. I nie słyszą, co ludzie mówią przy piwie w ludowych knajpach. Gdyby tam zajrzeli, dostaliby zawału serca. Tam siedzi tylko skrajna prawica - nauczyciel, taksówkarz, pielęgniarka, listonosz, urzędnik, ale i policjant, i rozmawiają o ludzkich, życiowych problemach. Niestety, świat nasz rozcięty jest rzeczywistością na dwie części. Ta pierwsza część żyje w czasie teraźniejszym, realnym . Druga - polityków, w czasie przyszłym, nigdy niedokonanym, życzeniowym. Jeżeli któregoś dnia ich miejsce zajmie ktoś inny - sami będą sobie winni. Czym prędzej więc powinni nadstawić ucha i zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Źródłem sukcesów skrajnej prawicy byli, są i będą demokraci, którzy lekceważą głupszą od nich rzeczywistość.
O co chodzi terrorystom? Bo już nie chyba tylko o zastraszenie nas. Jaki mają cel?
Zawsze ten sam - zabić jak największą liczbę ludzi.
Po co to robią?
Niech za odpowiedź posłuży ostatni apel pani kanclerz Niemiec Angeli Merkel do nowych członków niemieckiego społeczeństwa, muzułmanów przybywających z falą nielegalnych migrantów, aby wykazali się tolerancją wobec Niemców i zezwolili im na spożywanie wieprzowiny w szkolnych stołówkach.
"Wielu światowych polityków nie chce wyciągnąć wniosków z tego, co się dzieje" - powiedział premier Bułagarii Bojko Borysow. Jego zdaniem to, co zrobiliśmy [my - Zachód] w Libii, Syrii, Iraku, Afganistanie, generuje terroryzm i przeniesie się na nasze ulice, do naszych miast. Ma rację?
Wielu światowych polityków nie wyciąga wniosków z tego co się dzieje, ponieważ są autorami tego, co się właśnie rozgrywa. I gdyby się przyznali, trzeba byłoby ich z tego rozliczyć. Chociaż, pierwsze jaskółki już są. Komisja w Londynie przyznała, że agresja na Irak w 2003 roku była nielegalna, a przypomnijmy, nikt tak ochoczo nie szedł na tę wojnę, jak właśnie premier Tony Blair.
Oczywiście, niewiele to teraz zmienia. Przede wszystkim nie zmienia najważniejszego - że matką terroru jest całkowita destabilizacja szeregu państw Bliskiego Wschodu, właściwie skuteczne ich rozbicie, które poprzedziły próby wprowadzenia tam zachodniego porządku demokratycznego, co graniczyło wręcz z cynizmem. Chaos, który jest tego skutkiem, jest na rękę nie tylko samym dżihadystom. To sposób na hegemonialne zarządzanie światem. Spójrzmy na nas - zagrożenie terrorem zmienia nasze przyzwyczajenia, jakość naszego życia, podejmowane przez nas decyzje, ogranicza skutecznie naszą wolność. Chociaż nie jesteśmy terrorystami, jesteśmy inwigilowani. A jak dojdzie do zamachu mamy pretensję, że służby nas nie uprzedziły, więc oczekujemy jeszcze większej, skuteczniejszej inwigilacji.
Drugie, trzecie pokolenie imigrantów w Europie Zachodniej stara się pogodzić swój świat z Zachodem. Ale nie bardzo im to wychodzi. Czy nie jest tak, że władze krajów Europy Zachodniej nie pozwalają tym młodym ludziom się wybić. Jeśli mają pracę to niewiele zarabiają, są dyskryminowani. Czy ataki terrorystyczne nie są po prostu aktem desperacji z ich strony?
Niedawno musiałem otrzymać w domu serię zastrzyków. Jednego dnia przychodził pielęgniarz, który urodził się w Kongu, drugiego dnia pielęgniarka Wietnamka. Moim listonoszem jest Turek, a konsjerżem były mieszkaniec Tajlandii. Kiedy jadę na lotnisko, taksówką wiezie mnie Afgańczyk albo Pakistańczyk. Wszyscy są uśmiechnięci, czyści, pachnący, zadowoleni z życia. I przerażeni, jak ja, islamskimi zamachami. Nie korzystali z żadnych programów integracyjnych. Nie wiem, jakiego są wyznania. Wiem, że są bardzo potrzebnymi członkami naszej społeczności. Pokolenia migrantów, o których pani mówi, powinny się im przypatrzeć. Ale nie robią tego, bo żyją w swoim świecie, który uważają za lepszy. To my błądzimy, bo jeszcze nie staliśmy się jednymi z nich. Oni nie potrzebują z nami integracji, czekają cierpliwie, aż nie będziemy mieli wyjścia i przyjmiemy islam. Wtedy się wszystko wyrówna, ale rządzić będą już tylko oni.
Komu zależy na chaosie w Europie? Czy prawdą jest, że wielu politykom, nastawionym na wygrywanie wyborów, zagrożenie atakami jest na rękę?
Oczekuje pani ode mnie, że ujawnię tajemnice gabinetów, których nie znam. Z pewnością chaos zmienia punkty odniesienia, ustawia inne priorytety, czyni nas zastraszonymi i oczekującymi pomocy - to naturalne zjawiska będące skutkiem tego nienaturalnego jakim jest chaos. I rzecz jasna - łatwiej jest wtedy rządzić. Ale to wysoka cena, i któregoś dnia do zapłacenia właśnie przez polityków, którzy chcieliby z chaosu skorzystać. Ale oczywiście, chaos i zagrożenie mają wpływ na rytm politycznego życia. Na przykład, jeżeli tak dalej pójdzie, to prezydent Francji Hollande nie ogłosi kolejnych wyborów prezydenckich, ponieważ w stanie wyjątkowym są one zawieszone. I "przymuszony" sytuacją będzie rządził dalej. Jest jednak niewielka szansa, że chaos z którym Francja sobie nie radzi, poprawi jego niskie notowania. Hollande powiedział o terrorze już wszystko, co mógł powiedzieć - i nic nie zmienił. Może więc czas na zmianę prezydenta?
Poparcie dla Francois Hollande'a spada, więc wszystko możliwe. Ataki z powietrza na cele dżihadystów z Państwa Islamskiego też widać nie spełniają swojej roli. Jeffrey Sachs na łamach Wirtualnej Polski pisał, że "Zachód może pokonać ISIS". Dlaczego do tej pory to się nie udało? Dlaczego USA robi tak mało w tej sprawie?
Ponieważ Zachód nie ma pojęcia, co potem. A słusznie się obawia, że "potem" może mu nie odpowiadać, że będzie jeszcze gorsze niż "przedtem". Że silną pozycję w regionie odzyskają na przykład Rosjanie - z tym byłoby jeszcze pół biedy, można się z nimi dogadać, chociaż chodziło właśnie oto, aby ich tam zablokować. Albo, nie daj Boże, zagoszczą tam już na stałe Chińczycy, którzy są już tylko o krok od przejęcia wszystkich najważniejszych zasobów Bliskiego Wschodu i Afryki. Zachód poszedł z wojną do Iraku i gdzie indziej, ale myślał po zachodniemu, a nie po arabsku. I dlatego nic nie uzyskał, a straci jeszcze i to, co tam posiadał.
Wysłanie polskich F-16 do Syrii powoduje zwiększenia ryzyka ataków. Czy to był dobry krok?
Wysłania polskich myśliwców zupełnie nie rozumiem. Samolotów tam już dosyć, na bliskowschodnim niebie aż się od nich roi. Tymczasem ISIS nie ma żadnego lotnictwa. Więc to jest gest symboliczny, zapewne też wynik jakiegoś dealu - my wam to, a wy nam to. Ale nie miałbym o to specjalnie pretensji - taki handel to normalny obyczaj w polityce. Zresztą świadczący tylko o tym, że nasi partnerzy potrzebują nas chociażby z przyczyn wizerunkowych, bowiem polskie F-16 wojny tam nie wygrają. A groźba ataków na nas? W Polsce brakuje terrorystycznego podłoża, tej wyściółki, która jest w krajach zachodnich. U nas islamistę zidentyfikuje każda kioskarka, nie mówiąc już o służbach.
Jakie będą skutki ataku w Nicei dla innych państw Europy Zachodniej?
Jak zawsze te same. Politycy wyrażą żal, współczucie i potępienie, zapewnią o obronie "naszych wartości", przestraszą terrorystów deklaracjami o nasileniu walki z nimi. Służby otrzymają nowe pieniądze i dodatkowe uprawnienia. A my - my przestaniemy wychodzić na ulice, chodzić na koncerty, na spacery i pić kawę w ulicznych kawiarniach. Tak właśnie żyją nasi sąsiedzi islamiści.
Jak, biorąc pod uwagę to, co się teraz dzieje, będzie wyglądać Europa za 100 lat?
Boję się odpowiedzieć na to pytanie. Ale spróbuję. W Europie nie będzie już Unii, ale i żadnych granic. Językiem dominującym i oficjalnym będzie arabski. Mniejszości narodowe jak Niemcy czy Polacy i religijne jak chrześcijanie będą żyły pod "ochroną" dhimii, czyli dopóki będą płacić haracz nic im się wielkiego nie stanie. Powszechne będzie wielożeństwo. Małżeństwa jednopłciowe i homoseksualizm wytępione. Kobiety nie będą pracować. Nie będzie koncertów muzycznych, wystaw malarskich, dyskotek, kin. Wprowadzone zostanie niewolnictwo i handel niewolnikami i prawo oparte na szariacie. W każdym mieście będzie miejsce, gdzie wykonywane będą publicznie wyroki.
Kto będzie rządził?
Trzecia generacja potomków dzisiejszych nielegalnych migrantów.
Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska
Marek Orzechowski - wieloletni korespondent telewizji w Brukseli i Bonn, pisarz, publicysta, autor książek o Belgii, Holandii, Niemczech i islamie.
Książka "Mój sąsiad islamista" jest alarmującym zapisem groźnych zjawisk, które autor na co dzień obserwuje w Europie. Niedawno ukazało się drugie, zaktualizowane wydanie książki. "Moja książka miała ostrzegać przed tym niebezpieczeństwem, a tymczasem stała się dramatycznym zapisem wydarzeń, w których się ono urzeczywistnia. Tunis, Port el Kantaoui, dwukrotnie Paryż, Bruksela… Terror mojego sąsiada zabójcy wciąż zapisuje w niej kolejne strony. To tragiczne uzupełnienie i przygnębiająca metamorfoza. Przed rokiem miałem nadzieję, że w najbliższej przyszłości ten dramat nie dotknie Polski. Dzisiaj i my dołączyliśmy do ofiar. W Tunezji i w Brukseli zginęli Polacy, wielu zostało rannych" - pisze Orzechowski.