Marek M. stworzył strefę zabaw dla dzieci. Śledczy: usypiał je i gwałcił, na szczęście nic nie pamiętają
Prokuratorzy mówią o tej sprawie "horror". Mają problem, by opowiedzieć o piekle, jakie swoim kilkuletnim ofiarom urządził Marek M. Mężczyzna jest oskarżony o to, że podawał dzieciom środki odurzające, wmawiając, że to środek na komary, a następnie skuwał je kajdankami i gwałcił. Wkrótce ruszy jego proces.
Jak ustalili śledczy, Marek M. opracował swoisty mechanizm, który umożliwiał mu łatwy dostęp do dzieci. Wcześniej był dziennikarzem ogólnopolskich stacji radiowych, ale szukał bezpośredniego kontaktu z potencjalnymi ofiarami. W Borównie pod Bydgoszczą otworzył Fun Park - strefę zabaw dla najmłodszych. Organizował koncerty charytatywne i imprezy dla dzieci, na które czekały dmuchane zjeżdżalnie, trampoliny i piłkarzyki. W ofercie były m.in. pobyty weekendowe i wakacyjne.
"Jak chcesz zorganizować dla swego dziecka imprezę, zgłoś się do nas. Możemy przygotować pełne zabawy przyjęcie dla dzieci od 5 do 18 lat" – zachęcał rodziców i opiekunów animator. Oferta obejmowała pobyt z noclegiem w małych domkach campingowych. Dzieci przyjeżdżające tam na półkolonie, pozostawały pod opieką Marka M.
"Potwory są w nas"
39-letni mężczyzna waży 120 kg i sam trzykrotnie został ojcem. Na Facebooku publikował dużo zdjęć dzieci. Przy okazji Halloween zamieścił mema dotyczącego tego, za co się przebrać. Wśród propozycji były: penis, tampon, sexmaster, erotoman tyłeczek. I przymiotniki: włochaty, sexy, słodki, gorący. "Ja będę włochatym penisem. Przebije ktoś?" – napisał w komentarzu. Innym razem cytował Jokera: "Przestaliśmy szukać potworów pod naszymi łóżkami, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas".
W parku rozrywki często opiekował się dziećmi swoich znajomych. I być może do dziś prowadziłby plac zabaw, gdyby nie to, że postanowił pochwalić się swoimi "dokonaniami" w internecie. Z ustaleń prokuratury wynika, że zaczął publikować w sieci zdjęcia nagich dzieci. Śledczy szybko namierzyli mężczyznę i przeszukali jego mieszkanie. Z komputera udało im się odzyskać wcześniej usunięte pliki, które teraz są bardzo ważnymi dowodami w sprawie. Marek M. nagrywał to, co robił ze swoimi ofiarami. Według prokuratury, uwiecznił m.in. gwałt na kilkuletniej dziewczynce.
Nagrania z komputera Marka M. są tak drastyczne, że nawet śledczy mają problem, by o nich opowiadać. Mężczyzna miał skuwać dzieci kajdankami, niektórym zaklejać oczy taśmą, a następnie molestować i gwałcić. Te, które były jeszcze w pewnym stopniu przytomne, musiały go dotykać. Prokuratorom nie udało się zidentyfikować wszystkich ofiar. Do tej pory ustalono nazwiska sześciu. Śledczy o pomoc poprosili antropologa, który na podstawie zdjęć i filmików orzekł, że najmłodsza ofiara miała 6, a najstarsza – 12 lat. Byli to głównie chłopcy.
Sen i amnezja
Marek M. znalazł sposób na to, by jak najdłużej pozostać bezkarnym i zagwarantować sobie to, że dzieci będą milczeć. – Stosował specjalny środek, którym usypiał dzieci. To chyba jedyny pozytywny aspekt tego horroru, że one nic nie pamiętają – mówi Wirtualnej Polsce prok. Włodzimierz Marszałkowski z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz Południe, która prowadziła śledztwo. Według śledczych, podając leki tłumaczył dzieciom, że to środek na komary. Farmaceutyki miał zamawiać u dilerów. Kupował te, które miały właściwości usypiające i wywoływały amnezję. Najchętniej w postaci płynnej, by łatwiej zaaplikować je młodszym dzieciom.
Kilka dni temu prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Markowi M., który od marca ubiegłego roku przebywa w areszcie. Mężczyzna ma 35 zarzutów dotyczących przede wszystkich gwałtów na dzieciach, których miał się dopuścić od sierpnia 2015 do marca 2017 roku.
Powołany w sprawie psycholog orzekł, że Marek M. ma skłonności do pedofilii. Psychiatra stwierdził, że był poczytalny. Przyznał się do tego, że dotykał dzieci. Zaprzecza jednak, że podawał im środki usypiające i gwałcił. Grozi mu 15 lat więzienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Antoni Macierewicz o decyzji prezydenta: "To cios serce"