Marek Borowski: opozycja chce zaistnieć

Rzecz polega na tym, że od początku kadencji mieliśmy już chyba jedenaście wniosków o odwołanie ministrów. Otóż tak się, niestety, dzieje do pewnego stopnia, że wnioski o odwołanie są często zgłaszane z powodów absolutnie błahych, względnie też po to, żeby określone ugrupowanie opozycyjne mogło zaistnieć publicznie - mówi marszałek Sejmu Marek Borowski w radiowych "Sygnałach Dnia".

30.10.2003 10:30

Krzysztof Grzesiowski: Panie marszałku, wczoraj Sejm zdecydował, że minister Krzysztof Janik zostaje na swoim stanowisku. To już była chyba trzecia próba odwołania ministra Janika.

Marek Borowski: Ministra Janika trzecia.

Krzysztof Grzesiowski: To on stał się rekordzistą chyba. Może nawet samodzielnie już prowadzi na tej liście.

Marek Borowski: Był trzy razy odwoływany? No, spośród ministrów to chyba tak.

Krzysztof Grzesiowski: Ale pan minister Janik przedstawił wczoraj mianowicie dosyć ciekawe uzasadnienie dla podejmowanej przez siebie decyzji, czyli odwołanie zastępców komendanta głównego policji, powiedział, że trzeba rotować te stanowiska. Jak się panu podoba takie uzasadnienie?

Marek Borowski: Ja nie znam tego uzasadnienia, natomiast...

Krzysztof Grzesiowski: To się w rutynę popada, jak ktoś za długo jest na tym stanowisku.

Marek Borowski: ...natomiast nie ulega wątpliwości, że nowy szef policji, nowy komendant główny (notabene dobrze oceniony generalnie zarówno przez polityków koalicyjnych, jak i opozycyjnych, co jest ważne) ma prawo dobierać sobie współpracowników, to już nie ulega wątpliwości. I wydaje mi się, że to jego prawo trzeba uszanować.

Krzysztof Grzesiowski: Policja znalazła się w rękach polityków — takie jest zdanie opozycji. Czy według pana tak jest?

Marek Borowski: Nie, za szybko formułuje się takie zdanie. A jeżeli się stwierdza, że nowy komendant główny policji jest dobrym kandydatem, to trzeba mu zaufać, bo dobry kandydat to oznacza również taki, który przede wszystkim zajmuje się swoimi sprawami, które do niego należą i który nie jest podatny na naciski polityczne.

Krzysztof Grzesiowski: Czy liczył pan na to, że generał Antoni Kowalczyk zostanie odwołany, czy też — tak jak stało się to w tym przypadku — złożył dymisję i ta dymisja została przyjęta? Różnica jest znaczna między tymi dwoma pojęciami.

Marek Borowski: Ja nie chcę tego komentować. Pan generał Kowalczyk podjął taką właśnie decyzję, która rozwiązuje ten problem — tak bym to określił — i trzeba również tę decyzję uszanować. No, fakt jest faktem, że doszło do zawirowań na tle afery starachowickiej i zeznań generała Kowalczyka, które rzeczywiście wzbudziły poważne kontrowersje.

Krzysztof Grzesiowski: A czy rację ma premier Miller, mówiąc, że wczoraj Sejm tracił czas niepotrzebnie, zajmując się osobą ministra Janika?

Marek Borowski: No, rzecz polega na tym, że od początku kadencji mieliśmy już chyba jedenaście wniosków o odwołanie ministrów. Otóż tak się, niestety, dzieje do pewnego stopnia, że wnioski o odwołanie są często zgłaszane z powodów absolutnie błahych, względnie też po to, żeby określone ugrupowanie opozycyjne mogło zaistnieć publicznie. Taki wniosek oznacza, że wnioskodawcy są obecni w telewizji, w mediach, wypowiadają się. Oczywiście, można powiedzieć, że również i rząd ma wtedy szansę, ma szansę przedstawić na przykład dokonania, polemizować. Więc z tego punktu widzenia jakaś żadna tragedia się nie dzieje. Natomiast biorąc pod uwagę napięcie pracy, jakie mamy w Sejmie, dużą liczbę ustaw, zwłaszcza teraz, europejskich, mamy rzeczywiście co robić, to tego rodzaju wnioski, jeśli pojawiają się zbyt często, a już na następnym posiedzeniu mamy wniosek o odwołanie wicepremiera, ministra Hausnera, to niewątpliwie one utrudniają realizację tych zasadniczych celów, jakie przed Sejmem stoją.

Krzysztof Grzesiowski: Wicepremier Hausner występując w Sejmie wczoraj powiedział, że jeśli nie powiedzie się plan ograniczania wydatków publicznych, to tym razem nie skończy się klęską rządzących, lecz klęską narodową. Czy sądzi pan, panie marszałku, że jest to rozumiane przez wszystkich posłów i ministrów?

Marek Borowski: Myślę, że większość posłów to rozumie, tylko, niestety, nie wszyscy potrafią się wyzwolić z gorsetu partyjniactwa w tej sprawie. I są przykłady innych krajów o bardziej dojrzałej demokracji, gdzie też są partie rządzące i partie opozycyjne, ale wtedy, kiedy przychodzi do reformy finansów publicznych, to spór czasami idzie o szczegóły, powiedziałbym: o głębokość reform. Takie na przykład mamy w Niemczech dzisiaj, gdzie nie jest tak, że chadecja nie aprobuje reform Schroedera, tylko stwierdza, że one są jeszcze za delikatne. Natomiast u nas mamy sytuację taką, gdzie część partii opozycyjnych, a może nawet większość partii opozycyjnych, sprzeciwia się w ogóle temu planowi, stwierdzając, że on uderza w istotne interesy społeczne...

Krzysztof Grzesiowski: No tak, ale każda z tych partii może stać się partią rządzącą. Nie ma takiej świadomości?

Marek Borowski: Ale to jest właśnie brak… Znaczy ja chce powiedzieć tak, że niektóre z tych partii mają świadomość, że nie będą partiami rządzącymi i te pozwalają sobie na bardzo dużo, nie licząc się kompletnie z interesem kraju. To jest cecha demokracji niedojrzałej po prostu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)