Marcin Wiącek o sytuacji migrantów na granicy: byłem głęboko poruszony
Rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek przyznaje, że w przeszłości prawami człowieka zajmował się w teorii. Dlatego postanowił pojechać na polsko-białoruską granicę, by zobaczyć, co dzieje się z migrantami. Wyznaje, że to, co zobaczył, głęboko go poruszyło. - Nigdy nie miałem z czymś takim do czynienia - wyznaje.
- W lesie zobaczyłem ludzi szukających lepszego życia, wyziębionych, głodnych, chorych. Dzieci zobaczyłem. To moje pierwsze takie doświadczenie - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek
Pytany o to, "po której jest stronie, kiedy prawo wprowadzone w Polsce łamie prawa człowieka", odpowiedział: "To jest sytuacja, kiedy prawo niższego rzędu narusza prawo wyższego rzędu".
- A prawa człowieka to są prawa wyższego rzędu. Jeżeli ustawy czy rozporządzenia naruszają konstytucję, czy konwencje międzynarodowe, to ja stoję na straży tego, by była zgodność między tymi aktami - mówi Wiącek.
Rzecznik praw obywatelskich był pytany także o zapisy znowelizowanej ustawy o ochronie granicy, w myśl których komendant Straży Granicznej będzie decydował o tym, którzy dziennikarze mogą przebywać na terenie przygranicznym.
- Przekazałem swoją opinię do Senatu dotyczącą tej ustawy. Wskazałem, że dziennikarze powinni mieć szerszy dostęp do terenu objętego stanem wyjątkowym, niezależnie od uznania komendanta Straży Granicznej - mówi Wiącek. Zwrócił też uwagę, a fakt, że skoro został wprowadzony mechanizm przepustek, to powinna istnieć "efektywna kontrola sądowa". - Taka, jak np. w przypadku zgromadzeń. Kiedy wprowadza się zakaz odbywania zgromadzeń, to w ciągu kilku dni, dzięki przyspieszonemu postępowaniu sądowemu, w dwóch instancjach można zweryfikować zasadność tego zakazu. Podobne rozwiązanie obowiązuje w czasie kampanii wyborczej. Postulowałem, by wprowadzić taką szybką ścieżkę sądową dla dziennikarzy - dodał.
Jednak, jak poinformował "Senat nie zgłosił takiej poprawki".
- Zrobiłem, co do mnie należy, wystąpiłem z wnioskami, a to, co się dzieje później, to już jest polityka. A ja nie jestem politykiem - stwierdził.
RPO zgodził się z poglądem, że "prawo dostępu do informacji jest ograniczane". - W mojej opinii dochodzi tu do naruszenia tego prawa - powiedział.
Na uwagę prowadzących wywiad, Magdaleny i Maksymiliana Rigamonti, że teraz "postuluje, potem będzie wyrażała zaniepokojenie, później głębokie zaniepokojenie... ", odparł, że "może działać tylko w ramach swoich kompetencji".
Wiącek odnosząc się do stwierdzenia, że politycy "mają za nic" jego informacje, wystąpienia, opinie powiedział: "Nie podzielam tej opinii".
- Przedstawiłem np. wątpliwości co do zbyt szerokich kompetencji ministra spraw wewnętrznych we wprowadzaniu restrykcji na terenach przygranicznych. Przepisy dają nadmierną swobodę organom państwa i ta swoboda powinna być ograniczona - stwierdził.
Odpowiadając na zarzut, że takim językiem chyba niewiele zdziała odpowiedział: "Jestem rzecznikiem, prawnikiem i urzędnikiem, a nie politykiem czy publicystą. Staram się używać stosownych słów".
Pytany, czy zabiega o spotkanie z premierem Morawieckim, by powiedzieć mu, że Polska w wielu punktach łamie prawa człowieka, odparł, że "na razie to jest relacja zdalna". - Skierowałem wiele wystąpień do pana premiera, ale jeszcze nie miałem okazji spotkania". Przyznaj jednak, że powoli "dojrzewa" do takiej bezpośredniej rozmowy.
Rzecznik praw obywatelskich był także pytany jak długo wytrzyma na swoim stanowisku. Odparł, że jego kadencja trwa 5 lat. - A ja staram się być konsekwentny. Tak jak zapowiedziałem, jestem od tego, żeby sygnalizować, wyjaśniać, tłumaczyć, interweniować bądź apelować - stwierdził.
Na uwagę, że jest to "bezradność", odparł, że można przyjąć, iż pewna bezradność, jest wpisana w istotę funkcji rzecznika praw obywatelskich. Dodał, że dotychczasowi rzecznicy dobrze sobie z tym radzili. - I wiele zrobili dla obywateli - przede wszystkim sygnalizując problemy rządzącym oraz krajowej i międzynarodowej opinii publicznej - stwierdził.
Swoje spostrzeżenia i opinie prawne prezentuję w pismach, wystąpieniach i wywiadach, a także w rozmowach z osobami z zagranicy. Uważam, że w ten sposób też korzystam ze swoich kompetencji w sposób prawidłowy. Współpraca międzynarodowa należy do moich kompetencji - dodał Marcin Wiącek, odnosząc się do uwagi, że jeśli zacznie sygnalizować swoje opinie na forum międzynarodowym, to zostanie uznany za donosiciela i wroga. - Zostałem wybrany na to stanowisko jako prawnik - dodał.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"