Marcin Makowski: Szydło mówiła w Auschwitz o uchodźcach? Słów nie ocenia się bez kontekstu
O tym, że Auschwitz jest miejscem szczególnym, nie trzeba nikomu przypominać. Przemawiając na największym cmentarzu Europy tym bardziej należy ważyć każde słowo i zastanowić się nad jego możliwą interpretacją. Tego wyczucia w jednym zdaniu przemówienia premier Beaty Szydło zabrakło. Czy ten fakt usprawiedliwia międzynarodową histerię, która się później rozpętała? Szczerze wątpię i mam dziwne wrażenie, że większość krytyków nie ma pojęcia o kontekście wypowiedzianego przez premier zdania. A ten sporo zmienia.
”Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli” - to zdanie Beaty Szydło wypowiedziane w Oświęcimiu w środę 14 czerwca wywołało lawinę komentarzy. O co chodziło polskiej premier? Co dzieje się w dzisiejszych niespokojnych czasach, aby Auschwitz miał być jakąkolwiek lekcją? Interpretacje błyskawicznie trafiły na trop uchodźców, polityki rządu Prawa i Sprawiedliwości i tym torem podążyła międzynarodowa narracja, której tempo nadał tweet Donalda Tuska. ”Takie słowa w takim miejscu nigdy nie powinny paść z ust polskiego premiera” - odparł przewodniczący Rady Europejskiej.
Zacznę od rzeczy najważniejszych - bez względu na treść całego przemówienia, któremu nie sposób niczego zarzucić, to jedno zdanie wyrwane z kontekstu i zestawione z aktualnymi problemami i wyzwaniami Europy, faktycznie może być odczytane kluczem usprawiedliwienia własnej polityki imigracyjnej. Czy jest to domysł usprawiedliwiony, to zupełnie inna sprawa, do której zaraz wrócę. Niemniej jednak, wygłaszając przemówienie na ziemi, która jest symbolem upadku ludzkości i cywilizacji Zachodu trzeba umieć okiełznać zapędy retoryczne i skupić się na niezbędnym minimum. Mówić jednoznacznie i nie dawać pola do domysłów. O tym, że zdanie o ochronie obywateli za wszelką cenę zostawiło przestrzeń do spekulacji, niech świadczy fakt, że nie jest ono wspomniane w sprawozdaniu na stronie Kancelarii Premiera, a tweet, w którym się pojawiło, zniknął z profilu Prawa i Sprawiedliwości.
Kontekst ma znaczenie
I teraz wracam do sedna. Czy cała histeria, która przetoczyła się przez polskie i zagraniczne media, była usprawiedliwiona? Czy faktycznie polska premier postąpiła tak pragmatycznie i niegodnie, że wykorzystała kontekst potwornej zbrodni ludobójstwa do walki z Komisją Europejską odnośnie relokacji uchodźców? Zaryzykuję stwierdzenie, że nie. ”Któryś z komentujących poszedł za logiką zawartą w słowach Szydło i zapytał: 'Premier Szydło chce robić obozy koncentracyjne dla uchodźców?!'. Bo jak to inaczej czytać? Że chodzi o ochronę Żydów, których kto miał obronić jako 'swoich obywateli'? Nieistniejący jeszcze wtedy Izrael? Pokonana Polska? Ktoś jeszcze?” - pytał prowokacyjnie w komentarzu dla WP Sławomir Sierakowski i jak wielu święcie oburzonych publicystów i polityków zapomniał o najważniejszym fakcie, który zmienia tok jego narracji. Przy jakiej okazji występowała premier Beata Szydło?
Wyzwolenie obozu Auschwitz miało miejsce 27 stycznia 1945. W tym roku świętowaliśmy 72. rocznicę tego wydarzenia, która odbyła się godnie i bez żadnych kontrowersji. Co w takim razie obchodzono 14 czerwca? Otóż była to 77. rocznica pierwszej masowej deportacji więźniów do obozu Auschwitz. Z przetransportowanych z Tarnowa 728 mężczyzn, większość stanowili polscy więźniowie polityczni i żołnierze września, dlatego też mówi się o tym feralnym dniu czerwca 1940 jako o dacie, która ma wymiar i kontekst polski. Przez cały okres funkcjonowania niemieckiego obozu koncentracyjnego, życie straciło w nim jeszcze ok. 150 tys. Polaków. Oczywiście najliczniejszymi ofiarami byli Żydzi, w większości również polskiego pochodzenia, których w Auschwitz zamordowano ponad milion. Wczorajsze przemówienie miało jednak inny kontekst - i o tym żaden z komentatorów zdaje się nie pamiętać. ”Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli” - rozważmy to zdanie jeszcze raz. Czy mając świadomość, że te słowa wypowiadane są właśnie przy okazji rocznicy pierwszego transportu z polskimi więźniami, tak trudno wyobrazić sobie, że może w nich chodzić np. o apel o niedopuszczenie do przyszłych wojen? Czy w 1939 roku Polska zrobiła wszystko, aby obronić swoich obywateli? Zarówno polskich, jaki i żydowskich? Czy dzisiaj, gdy Rosja zagarnęła fragment Ukrainy na oczach świata i wydaje się, że nie zaspokoiła swojego apetytu, Auschwitz może być sygnałem ostrzegawczym przed uległością wobec przemocy i agresji?
Zagłada a sprawa polska
Może i jest, tylko zamiast uchodźców i postrzegania tragedii Auschwitz wyłącznie w kontekście żydowskiego Shoah, wystarczy zapoznać się z kontekstem obchodzonej rocznicy i przestać projektować swoje interpretacje na innych. Czy założenie, że obrona obywateli dotyczy obrony Polski przez niemieckim najeźdźcą, który urządził na naszym terytorium piekło na ziemi, jest mało wiarygodna? Śmiem twierdzić, że ma ona więcej sensu niż odniesienie owego zdania do kryzysu imigracyjnego. Na koniec dodam jeszcze, że każdy, który zada sobie tyle trudu, aby przeczytać całe przemówienie premier, nie będzie miał wątpliwości, że właśnie o to chodziło w jego przesłaniu. Jak mówiła Beata Szydło: ”(…) dla tych zbrodni nienawiści nie ma i nigdy nie będzie usprawiedliwienia. Dlatego tak ważne jest przekazywanie prawdy o tamtych tragicznych wydarzeniach”.
Co jest tą zapomnianą prawdą w kontekście Auschwitz? “Opłakując dziś ofiary, pamiętamy o odwadze tych, którzy z oddaniem i narażeniem swojego życia i swoich rodzin nieśli im pomoc. Warto przypomnieć, że podczas II Wojny Światowej tylko w Polsce karą za pomoc udzielaną Żydom była śmierć, a w związku ze stosowaną przez niemieckich okupantów zasadą odpowiedzialności zbiorowej, ofiarą represji padały całe rodziny, a niekiedy także całe lokalne społeczności” - usłyszeliśmy z ust premier, która zapowiedziała utworzenie muzeum poświęcone bohaterom spod Auschwitz, którzy pomagali uciekającym z obozu żydowskim więźniom. “Ci, którym udawało się zbiec z obozu w Auschwitz, znajdowali schronienie w okolicznych gospodarstwach. Dlatego nie możemy zapomnieć o dzielnych mieszkańcach okolicznych miasteczek i wiosek, którzy dzielili się z więźniami obozu chlebem i wiarą w lepsze jutro. To bezimienni bohaterowie, którzy stawiali heroiczny opór niemieckim okupantom, nie godząc się na ich barbarzyństwo. Te fakty trzeba pokazywać, bo w tamtych mrocznych czasach nie brakowało ludzi dobrej woli i dzisiaj chcemy ich uhonorować” - podkreśliła Szydło.
Walka o pamięć
To chyba tak naprawdę niektórych zabolało, a Sławomir Sierakowski w swoim teście dla WP pt. ”Podwójne kłamstwo Szydło o Holokauście” napisał wprost, że budowanie takiego muzeum obok już istniejącego to światowy skandal. Przecież Polacy również mordowali Żydów, wydawali ich okupantowi, mieli sporo grzechów na sumieniu, z których powinni się rozliczyć, wstydzić i najlepiej, gdyby zrobili muzeum ”złotych żniw”, a nie lokalnych bohaterów. Prawda o światowej percepcji ówczesnych wydarzeń jest inna. Właśnie za sprawą epatowania polską winą za granicą, obraz naszych rodaków jest jednoznacznie negatywny, a często Polaków postrzega się jako współsprawców Holokaustu. Jeśli ktoś mi nie wierzy, niech obejrzy film dokumentalny ”Skandal w Iwańsku” Davida Blumenfelda, który miał premierę na międzynarodowych festiwalach 9 maja. Pokazuje on polską wieś jako zakompleksioną, zadłużoną w alkoholu oazę antysemityzmu, a Polaków jako winowajców, którzy po wojnie budowali domy z żydowskich nagrobków. Właśnie dla ludzi, do których dociera tylko taka narracja, trzeba budować muzea, pokazujące, że wielu Polaków postąpiło inaczej, zachowało się godnie i zaryzykowało życie, aby uratować swoich sąsiadów.
W jaki sposób ma się to kłócić z pamięcią o Holokauście? Nie mam pojęcia. Mówiąc o historii, zawsze z rozwagą trzeba dobierać słowa i jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak wiele osób przypisuje Beacie Szydło interpretację uwikłania miejsca i wydarzeń w bieżącą politykę. Tyle tylko, że potrzeba więcej niż jednego zdania, aby ową tezę utrzymać. “Dla mnie jako Prezydenta RP, ale i dla państwa Izrael od początku jego istnienia, Auschwitz jest wielką lekcją tego, że trzeba czynić wszystko, aby chronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli, dla władz to najwyższy obowiązek” – mówił podczas uroczystości Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na terenie Auschwitz-Birkenau prezydent Andrzej Duda. “To najważniejsze zdanie tej przemowy. Nie pamiętam takiego zdania z ust lidera Polski” – komentował w Polskim Radiu 24 Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce. Dlaczego wtedy nie mówiliśmy o skandalu? Owszem, w przypadku premier Beaty Szydło mieliśmy do czynienia z wypowiedzią niezręczną i niepotrzebnie wieloznaczną, ale na pewno nie z oczywistym obrazoburstwem. Niestety w dzisiejszych czasach refleksja kiepsko się sprzedaje, za to darcie szat wychodzi nam perfekcyjnie.
* Marcin Makowski dla WP Opinie*