Marcin Makowski: Kwaśniewski w raporcie amerykańskich śledczych. Czy były prezydent ma się czego obawiać?
Śledztwo Roberta Muellera dotyczące rosyjskich wpływów na kampanię prezydencką Donalda Trumpa nabiera rozpędu. Po przyznaniu się jej byłego managera Paula Manaforta do udziału ”w spisku przeciwko USA”, światło dzienne ujrzał raport, w którym pada nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego. Kontekst niekorzystny; płatny lobbing na rzecz Janukowycza sterowany przez Manaforta. Kwaśniewski zaprzecza.
17.09.2018 | aktual.: 17.09.2018 12:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W piątek 14 września światło dzienne ujrzał raport Roberta Muellera, o którym w kontekście ”polskiego wątku” mówiło się już przynajmniej od lutego. Owym wątkiem, jak dowiadujemy się oficjalnie, stało się wymienienie kilkukrotnie z imienia i nazwiska Aleksandra Kwaśniewskiego. Z dokumentów, które zostały złożone w sądzie po przesłuchaniu Roberta Manaforta, oskarżonego o działanie jako niezarejestrowany zagraniczny agent wynika, że były prezydent mógł wraz z innymi europejskimi politykami przyjmować gotówkę od lobbysty Wiktora Janukowycza oraz managera kampanii Donalda Trumpa. Sam zainteresowany stanowczo zaprzecza podobnym insynuacjom.
”Działałem w imieniu Parlamentu Europejskiego na rzecz podpisania umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę z Unią Europejską i uwolnienia więźniów politycznych - szczególnie Julii Tymoszenko. Wtedy spotykałem się z Manafortem, który oficjalnie był doradcą Janukowycza i miał na niego duży wpływ” - stwierdził w poniedziałkowej rozmowie w RMF FM Kwaśniewski. Jak dodał, ”żadnych pieniędzy od Manaforta ani od Ukraińców nigdy nie otrzymał”. Nie zmienia to jednak faktu, że sprawa wygląda na poważną i nie da się jej zbyć zwykłym machnięciem ręki.
Tajemnicza "Grupa Habsburg"
Chodzi bowiem nie tyle o ewentualne jednostkowe korzyści materialne, ale stworzenie swoistej ”lobbingowej grupy szybkiego reagowania”. Miała mieć ona również konkretną nazwę: ”Grupa Habsburg” .Według amerykańskiego specprokuratora składała się z elitarnego grona byłych przywódców państw europejskich, które wypowiadało się korzystnie na temat ówczesnego ukraińskiego rządu w latach 2012-2013, czyli dokładnie w tym samym czasie, w którym Manafort pracował dla prezydenta Wiktora Janukowycza. Zdaniem amerykanów Manafort wraz ze swoim wspólnikiem Rickiem Gatesem miał założyć oraz potajemnie kierować działaniami grupy osobistości ”występujących na rzecz Ukrainy oraz przemawiających w tym zakresie na konferencjach w Stanach Zjednoczonych”.
W akcie oskarżenia sformułowanym w piątek 23 lutego, czytamy m.in. o dwóch milionach euro, które poprzez cztery zagraniczne tajne konta bankowe, miały być rozdysponowane pomiędzy polityków, występujących w rolach ”niezależnych ekspertów” od polityki wschodniej. W poufnym dokumencie datowanym na czerwiec 2012 r., do którego dotarli śledczy, Manafort wspomina o ”super VIP-ach”, którzy ”w małych grupach, stworzonych z wysokich szczeblem europejskich liderów opinii i ich wiarygodnych przyjaciół, będą działać nieformalnie i bez widocznych powiązań z rządem ukraińskim”. Owa grupa miała być wytypowana przez ”byłego europejskiego kanclerza”, przedstawionego jako ”zagraniczny polityk A”.
Zdaniem Roberta Muellera, szczególnie w 2013 r., członkowie ”Grupy Habsburg” mieli intensywnie i zakulisowo wpływać na stanowisko amerykańskich kongresmenów, przedstawiając przychylny obraz prorosyjskiego rządu Janukowycza. Choć w dokumentach - gdy mowa o personaliach członków ”Grupy Hapsburg” nie padają konkretne nazwiska, zdaniem ”Financial Timesa” i ”Washington Post”, na jej czele stali były austriacki kanclerz Alfred Gusenbauer oraz były premier Włoch i szef Komisji Europejskiej – Romano Prodi. W rozmowie z BBC Gusenbauer potwierdził, że w dobrej wierze ”działał na rzecz zbliżenia się Ukrainy do Unii Europejskiej i USA”, w tym celu spotykając się z członkami Kongresu na zlecenie grupy lobbingowej Mercury Public Affairs. Jak się okazało, firma organizowała również spotkania edukacyjne w USA z udziałem innych postaci życia publicznego z Europy, w tym ze wspomnianym Kwaśniewskim.
"Nie otrzymywałem żadnych pieniędzy"
Były prezydent odcina się jednak od powiązań z ludźmi Wiktora Janukowycza. ”Żadnych formalnych kontaktów z Manafortem nie miałem, nie otrzymywałem od niego żadnych pieniędzy” - stwierdził w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Jak dodał, w latach 2012-13 organizowanych było wiele debat i konferencji na temat Ukrainy. - Brałem w nich udział, czasem z Prodim, czasem z Gusenbauerem. Oczywiście, braliśmy honoraria. Może Manafort opłacał je przez swoje firmy? Ale to były publiczne, jawne debaty - stwierdził Kwaśniewski w rozmowie z Onetem, gdy po raz pierwszy w mediach w kontekście lobbingu pojawiło się także jego nazwisko. Również Alfred Gusenbauer zapewniał w rozmowie z austriacką agencją prasową APA, że nigdy nie otrzymywał pieniędzy pośrednio ani bezpośrednio od prezydenta Janukowycza.
Także biuro prasowe Romano Prodiego wyraźnie odcięło się od jakichkolwiek oskarżeń o udział w płatnym i niezarejestrowanym na terytorium USA lobbingu na rzecz interesów ówczesnego promoskiewskiego prezydenta Ukrainy. W toku śledztwa, pomimo początkowych zapewnieniach o braku poczuwania się do winy, Paul Manafort zawarł porozumienie z prokuratorami federalnymi. Podczas przesłuchania w sądzie 13 września ujawnił, że działał w ramach spisku wymierzonego w Stany Zjednoczone oraz był niezarejestrowanym lobbystą, zobowiązał się też do współpracy z zespołem Roberta Muellera. Warto zaznaczyć, że akt oskarżenia przeciwko Manafortowi nie stwierdza, by działalność Aleksandra Kwaśniewskiego czy innych polityków europejskich wprost naruszała prawo.
Próbowaliśmy się w tej sprawie skontaktować z Aleksandrem Kwaśniewskim, niestety nie odbierał telefonów i nie odpisywał na SMS-y. Jeśli to się zmieni, uaktualnimy artykuł o komentarz byłego prezydenta.
Marcin Makowski dla WP Opinie