PublicystykaMarcin Makowski: ”Klerofobia”. Burza wokół filmu Smarzowskiego odsłania słabość polskiego kina i debaty publicznej

Marcin Makowski: ”Klerofobia”. Burza wokół filmu Smarzowskiego odsłania słabość polskiego kina i debaty publicznej

Prawie nikt filmu jeszcze nie widział, ale wszyscy mają swoje zdanie. Jedni wzywają do bojkotu, drudzy obsypują nagrodami. W całym medialnym chaosie wokół ”Kleru”, ciekawsze od filmu jest być może to, jak nas obnażył. Zarówno nieumiejętność podejmowania trudnych tematów, jak i sprowadzanie ich do antykościelnej papki. Środka nie ma.

Marcin Makowski: ”Klerofobia”. Burza wokół filmu Smarzowskiego odsłania słabość polskiego kina i debaty publicznej
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Marcin Makowski

To niesamowite jak szybko i przewidywanie jako społeczeństwo reagujemy na grubymi nićmi szyte kontrowersje. Wystarczy wyreżyserować uderzającą w Kościół instytucjonalny sztukę albo film, aby po pierwszych przeciekach odnośnie scenariusza i zwiastunach, podzielić Polaków na - z grubsza - dwa obozy. Święcie oburzonych oraz zachwyconych bezkompromisową odwagą twórcy. Tak było choćby w przypadku ”Klątwy” - spektaklu wtórnego i bazującego na prostym obrazoburstwie (och, ktoś tnie krzyż piłą mechaniczną i uprawia fellatio z figurą papieża, ależ odkrywcze). W głównym nurcie debaty publicznej obecne było jedynie przerzucanie się skrajnościami: wiece ONR-u przed teatrem, wzywające do bojkotu przedstawienia, kontra cmokanie części liberalnych elit nad poszukiwaniem granic ekspresji artystycznej, połączone z pogardą do kołtunów, którzy nie wiedzą, czym jest prawdziwa sztuka.

"Moralna aberracja"

Trochę wody w Wiśle od tego czasu upłynęło, ale w sensie mentalnym nic się w nas nie zmieniło. A skoro tak, dlaczego reżyser tak dobrze czujący nastroje społeczne jak Wojciech Smarzowski, nie miałby z naszej słabości do polaryzacji skorzystać? Próbował na wiele sposobów: od ludowo-przaśnego ”Wesela”, przez przepełniony mroczną stroną ludzkiej natury ”Dom Zły” i ”Wołyń”, aż po skandalizującą ”Drogówkę”, w której policja (podobnie jak służba zdrowia w ”BotoksiePatryka Vegi)
- to jedna wielka patologiczna rodzina. Nagrody przychodziły, ale może nie tak wiele, jakby chciał. Było chwilowe uznanie krytyków za świetną i nieoczywistą ”Różę”, ale może nie tak mocne, jakby to sobie wyobrażał. Powstał zatem, operujący w poetyce ”Faktów i Mitów” ”Kler”, który szturmem zdobył Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, o czym zawsze marzył Smarzowski.

Czego nas uczy burza, którą wywołał, zanim jeszcze ujrzał kinową premierę? Myślę, że gorzkiej refleksji o jałowości dyskursu, który zamiast zgłębić ważny i kontrowersyjny temat - w tym przypadku autentycznych grzechów i hipokryzji Kościoła oraz jego kapłanów - sprowadza go do publicystyczno-politycznej walki w kisielu. Gala w Gdyni transmitowana jest w TVP Kultura z półgodzinnym opóźnieniem, aby można było wyciąć żart Smarzowskiego z prezesa Jacka Kurskiego. Ten z kolei tłumaczy się później, że to nadgorliwość kogoś w redakcji, z która nie ma niczego wspólnego, a wypowiedź reżysera wyemituje w ”Wiadomościach”. I owszem, emituje, ale ze swoją recenzją filmu jako komentarzem. ”(…) nigdy telewizja nie nagrodzi tandetnej prowokacji, swoistej <>, w której pan Smarzowski poprzebierał policjantów w sutanny, a patologie marginesu rozciągnął i przypisał całej wspólnocie Kościoła. I wybór jury - nagrody specjalnej - dla takie szmiry, w 40-lecie pontyfikatu Jana Pawła II i 100-lecie niepodległości, której nie byłoby bez heroizmu polskiego Kościoła, uważam za moralną aberrację” - stwierdził prezes Telewizji Publicznej.

Urządzić się wygodnie w ideologicznych okopach

Jakby tego było mało, Radio Gdańsk zdecydowało się po raz pierwszy od 20 lat nie przyznać nagrody Złotego Klakiera za najdłuższą owację po filmie, tłumacząc, że w przypadku ”Kleru” zaważyły problemy techniczne z nagraniem i odpowiednie zaklasyfikowanie klaskania, przerywanego poprzez wypowiedzi artystów. Pech. Podobnie jak zapowiedzi niektórych polityków Prawa i Sprawiedliwości, że trzeba się przyjrzeć jakie filmy finansowane są z pieniędzy podatnika, z czego prezydent Ostrołęki (również z PiS-u)
, wyciąga wniosek, że w jedynym kinie miejskim film nie poleci. Dodajmy do tego okładkę tygodnika ”Gazeta Polska”, na której widnieją wizerunku ks. Popiełuszki, Jana Pawła II, kard. Wyszyńskiego i o. Kolbe, z podpisami ”Kler. Nasz skarb w walce z nazizmem, komunizmem, LGBT i islamistami”, abyśmy mieli jedną stronę oczywistości, wypierającej film z przestrzeni medialnej i publicznej jako niegodny, świętokradczy i uderzający w Polskę.

Z drugiej natomiast, umownie mówiąc lewicowo-liberalnej strony, bez względu na to po jak tanie chwyty sięgałby w filmie Smarzowski, z góry będzie on uznany za oczyszczający, przełomowy, odważny i idący pod prąd. Tak bowiem silne są tendencje antyklerykalne i tak mała znajomość autentycznych i złożonych problemów Kościoła, że wystarczy zredukować je do bogatego biskupa, księdza pijaka, proboszcza śpiącego z gosposią i wszechobecnej pedofilii, aby środowisko filmowe nazwało cię nonkonformistycznym wizjonerem. Czy artystyczny plakat Pągowskiego, z purpurową świnką-skarbonką z dziurką na monety w kształcie krzyża, nie jest najlepszym dowodem, o jak prostych skojarzeniach mówimy? Nie ma w nich autentycznej troski, jest jednak coś w rodzaju rechotu nad upadkiem klechów, którym ”wreszcie się dostało”. Chyba właśnie to jest najgorsza konkluzja kontrowersji przed premierą filmu. Choć rości sobie do tego pretensje, nic nowego do dyskursu nie wnosi. Niektórzy mają jedynie świetny pretekst o urządzenia się w okopie, w którym od lat czują się jak w drugim domu. Niedobrze mi się od tego robi.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
klerwojciech smarzowskikościół
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)