Manifestacja w Warszawie - anarchiści zaatakowali policję
Zakończyła się demonstracja alterglobalistów w Warszawie. Większość jej uczestników rozeszła się w spokoju, ale kilkudziesięciu anarchistów zaatakowało policjantów. Funkcjonariusze nie dali się sprowokować i nie interweniowali. Zatrzymano 11 osób.
Do zajść doszło po zakończeniu manifestacji. Kilkudziesięciu anarchistów obrzuciło kamieniami i kijami policyjny kordon na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Miodowej, a kilku z nich sforsowało barierki.
Wcześniej nic nie zapowiadało incydentów. Organizatorzy demonstracji zapowiadali pokojowy protest i blisko 1000-osobowy barwny pochód przemaszerował ulicami stolicy śpiewając i skandując antywojenne hasła.
Uczestnicy manifestacji krytykowali zorganizowany w stolicy szczyt Rady Europy i apelowali o wycofanie polskich wojsk z Iraku. Wśród demonstrantów byli przedstawiciele organizacji działających na rzecz praw człowieka, a także buddyjscy mnisi.
Głos sprzeciwu
Dziś wielu ludzi na całym świecie umiera z powodu brutalności, przemocy i nędzy. Jesteśmy tu dzisiaj z wami, by zademonstrować uczestnikom obrad Rady Europy nasz głos sprzeciwu: nie zgadzamy się ze sposobem rozwiązywania problemów współczesnego świata - mówił do zgromadzonych przed Pałacem Kultury i Nauki jeden z mnichów.
Rada Europy powstała, by nie powtórzyły się zbrodnie, jakie zdarzyły się podczas II wojny światowej. Tymczasem liderzy polityczni nie robią nic, gdy np. w Czeczenii mordowani są ludzie. Chcemy równego prawa dla wszystkich. Każdy ma prawo, żeby respektować jego prawa człowieka - podkreślał mnich.
Według Marka Kurzyńca z Komitetu Wolny Kaukaz, Rada Europy deklaruje, że spotyka się, by bronić praw człowieka, "a tymczasem ludzie, którzy przyjechali na jej obrady albo mają bezpośrednio ręce ubabrane w krwi albo są pośrednio odpowiedzialni za śmierć wielu osób". Np. z wygodnictwa godząc się na rzeź - dodał.
Wycofać wojsko z Iraku
Irakijczyk mieszkający w Polsce Bahjat Suliman zwracał się bezpośrednio do prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego: Panie prezydencie, błagamy, wycofajcie polskie wojska z Iraku!. Suliman zaznaczył, że dotychczas w jego kraju zginęło ponad 150 tys. Irakijczyków i nikt nie wie, ilu rannych jest w szpitalach.
Protest - jak podkreślali jego uczestnicy - nie był skierowany przeciwko samemu szczytowi Rady Europy, tylko przeciw "polityce wojny" prowadzonej przez państwa uczestniczące w nim. Manifestanci nieśli transparenty z hasłami: "forsa dla głodnych", "nie na wojnę", "stop rzezi w Iraku i Czeczenii", "walczmy z politykami nędzy i wojny", "dość krwi za ropę".
Pikiety w sprawie Czeczenii i Turcji
"Nie ma wolnej Czeczenii", "Nie ma wolnej Europy", "Niepodległość dla Czeczenii" - krzyczeli demonstranci, którzy zgromadzili się w pobliżu Placu Zamkowego na pikiecie przeciwko łamaniu przez Rosję praw człowieka w Czeczenii. Równocześnie w okolicach placu odbyła się pikieta przeciwko łamaniu praw człowieka w Turcji.
Nieopodal Placu Zamkowego obie pikiety połączyły się z antywojenną demonstracją, którą zorganizowali alterglobaliści. Przyjechaliśmy tutaj, bo jesteśmy prześladowani w naszym kraju, wszystko tam jest zniszczone, tysiące młodych ludzi przepadło bez wieści, dziesiątki tysięcy są męczone tak, jak w obozach koncentracyjnych podczas II wojny. Chcemy wolności i przestrzegania naszych praw - powiedział jeden z uchodźców z Czeczenii. W pikiecie wzięło udział kilkudziesięciu Czeczenów.
Równocześnie w okolicy pl. Zamkowego odbyła się pikieta poświęcona polityce Turcji wobec mniejszości narodowych i etnicznych, łamaniu w tym kraju prawa do wolności słowa i zgromadzeń, dyskryminacji kobiet i represjonowaniu więźniów politycznych.
Organizatorzy tej pikiety, m.in. Amnesty International Polska, uznali za "kuriozalny" fakt, że w czasie szczytu Rady Europy o prawach człowieka debatuje m.in. delegacja turecka, "która reprezentuje państwo, w którym prawa człowieka są łamane".