Polska"Mamo, zabierz mnie z tej szkoły, bo się zabiję"

"Mamo, zabierz mnie z tej szkoły, bo się zabiję"

Źle się dzieje na lekcjach we wrocławskiej podstawówce muzycznej – zauważają to uczniowie, ich rodzice i specjaliści z kuratorium.

"Mamo, zabierz mnie z tej szkoły, bo się zabiję"
Źródło zdjęć: © SP-GW

17.05.2007 | aktual.: 17.05.2007 09:25

Mamo, ja nic nie umiem, a pani na mnie cały czas krzyczy. Zabierz mnie z tej szkoły, bo się zabiję!– płakała ośmioletnia Klara po powrocie do domu. Wytrzymała w klasie trzy tygodnie. Jej wychowawczyni uczy tam do dziś.

Klara Zgorzelska przyjechała z rodzicami do Wrocławia ze Szczecina. Tam skończyła pierwszą klasę szkoły muzycznej. Była bardzo dobrą uczennicą. We wrześniu mama zapisała ją do drugiej klasy szkoły muzycznej przy ul. Łowieckiej. Zależało jej na tym, bo to jedyna taka szkoła we Wrocławiu, gdzie rano są zajęcia z ogólnokształcących przedmiotów, a po południu – z muzyki. Poza tym ma świetną renomę.

Po kilku dniach okazało się, że ta szkoła to koszmar– opowiada Emilia Zgorzelska. Z rytmiki i kształcenia słuchu Klara dostawała same plusy. Ale każdego dnia wracała z uwagami w dzienniczku od wychowawczyni, która miała z nią wszystkie inne lekcje. Że za wolno pisze, że nie rozumie pytań, nie umie na nie odpowiedzieć. Już przy odrabianiu lekcji tak się bała i zaciskała mocno długopis, że nie dawała rady pisać!

Klara siedziała w domu osowiała i smutna. Jej mama trzy razy rozmawiała z wychowawczynią, by wyjaśnić sytuację. Gdy to nie dało skutku, poprosiła dyrektora, by przeniósł córkę do innej klasy. Postawa tego pana była żenująca– ocenia Zgorzelska. Nie chciał mnie nawet słuchać. Stwierdził, że jak mi się nie podoba, mogę zabrać córkę ze szkoły.

Jeśli ta nauczycielka wie, co robi uczniom, jest złym człowiekiem– ocenia Emilia Zgorzelska. A jeśli nie, to powinna zastanowić się, czy to jest zawód dla niej. Dzieci nie można uczyć w atmosferze terroru!W klasie Klary został jej kolega, który chodzi do szkoły przy Łowieckiej drugi rok. Ciągle przynosi w dzienniczku uwagi, że się kręci, patrzy w okno, kładzie się na ławce, nie ma stroju na wf. Jest trochę roztargniony– tłumaczy mama chłopca. Ale jego wychowawczyni nie ma dobrej woli. Jeśli nie ma stroju do wf, każe mu ćwiczyć w majtkach. A reszta dzieci się z tego śmieje.

Lekcjom w wydaniu wychowawczyni drugiej klasy przyjrzało się kuratorium oświaty. Wizytatorzy znaleźli szereg błędów. Wobec wszystkich uczniów nauczycielka ma takie same wymagania. Nawet w stosunku do tych, którzy dostali opinię z poradni psychologiczno-pedagogicznej, że te wymagania powinny zostać dostosowane do ich poziomu– wylicza Janina Jakubowska z kuratorium. Tej pani brak umiejętności mediacyjnych, co doprowadziło do zaostrzenia sporu matki ucznia z innymi rodzicami. Nie znaleźliśmy dokumentacji, która by świadczyła, że dyrektor przeprowadzał hospitacje jej lekcji.Powinien to robić raz na rok.

Wizytatorzy stwierdzili, że brakuje systemu motywacyjnego. Uczniowie słyszą pod swoim adresem tylko uwagi, nie mogą doczekać się pochwał. Nie zgadzam się z zarzutami– zastrzega Zbigniew Łuc, dyrektor placówki. Wychowawczyni klasy drugiej to doświadczony pedagog z 18-letnim stażem. Do tej pory nie było wobec niej żadnych zastrzeżeń.Dyrektor przyznaje, że przez kilka lat nie było hospitacji. Na początku tego roku szkolnego wicedyrektorka przeprowadziła jednak kontrolę. Potem następne dwie po wizycie kuratorów. Nie wykryła błędów.

Dyrektor przypadek Klary tłumaczy słabym zdyscyplinowaniem uczennicy i jej mamy. Klara ciągle się spóźniała na lekcje na ósmą rano. Proponowałem przeniesienie do klasy, której zajęcia rozpoczynają się o 10.50. Mama jednak zabrała córkę ze szkoły.Pani Emilia jest oburzona: Córka spóźniła się raz, a dyrektor nic nie zaproponował poza zabraniem jej z Łowieckiej. W Szczecinie chodziła do szkoły, która miała motto z Korczaka: „Mów dziecku, że jest dobre, mądre, że potrafi”. Tego cytatu wychowawczyni z Łowieckiej na pewno nie zna.

Wychowawczyni klasy drugiej jest do końca tygodnia na zwolnieniu lekarskim. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami dziennika. Klara została przyjęta do rejonowej podstawówki na Karłowicach i do szkoły muzycznej przy pl. Powstańców Śląskich. Przestała się bać i znów jest radosnym dzieckiem.

Anna Gabińska

rodziceszkoławrocław
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)