Mama Anastazji zabiera głos. "Mówili, że wszystko jest tajne"
Kilka dni po odnalezieniu ciała 27-letniej Anastazji, jej mama znowu zabrała głos w sprawie śmierci córki. - Chciałam zobaczyć córkę, ale nikt mi tego nie zaproponował. Nie uwierzę w jej śmierć, dopóki jej nie zobaczę - mówi pani Natalia.
21.06.2023 | aktual.: 21.06.2023 18:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według niej grecka policja była bardzo tajemnicza już na etapie poszukiwań. - Mówili tylko, że wszystko jest ściśle tajne - wspomina mama Anastazji w rozmowie z Onetem.
Anastazja zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. W niedzielę greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Głównym podejrzanym w sprawie zabójstwa jest 32-letni mężczyzna z Bangladeszu, który konsekwentnie nie przyznaje się do winy.
Matka zamordowanej tłumaczy w rozmowie z Onetem, że bardzo zależało jej, by osobiście zidentyfikować ciało odnalezionej 27-latki. - Chciałam mieć potwierdzenie, że to moje dziecko. Prosiłam, by dali mi cokolwiek z jej rzeczy osobistych. Nie pokazali mi żadnej części jej garderoby, ani plecaka, ani kawałka sukienki, kompletnie nic - twierdzi.
Wspomina, że jeszcze przed odnalezieniem zwłok, razem z chłopakiem córki - Michałem - na własną rękę próbowali jej szukać. - Pojechaliśmy w to miejsce, skąd córka godzinę po zaginięciu wysłała swoją lokalizację. Chodziliśmy po pustostanach, po krzakach, po mokrych terenach i szukaliśmy jej - relacjonuje.
Później - jak zaznacza - do poszukiwań dołączyła Ewelina i Dawid - dwoje detektywów z Polski, którzy bezpłatnie zaoferowali swoją pomoc. - Mnie i Michałowi nikt z policji nie udzielał informacji. Mówili tylko, że wszystko jest ściśle tajne, że wciąż jej nie znaleźli i że nie zabraniają nam własnych poszukiwań - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: śledztwo ws. śmierci Anastazji. Woś o działaniach prokuratury
Śmierć Polki w Grecji
Pani Natalia opowiedziała też, co działo się po odnalezieniu Anastazji. - Przyjechała do nas przedstawicielka ambasady i powiedziała, że znaleźli jakieś ciało i że mamy je rozpoznać. Przynajmniej tak zrozumiałam. Ale żadnego rozpoznania nie było. Nie widziałam zwłok. Ani ja, ani Michał - mówi mama dziewczyny.
Dodaje, że po jej przybyciu na miejsce tragicznego odkrycia, było tam już pełno policji. Od matki pobrano wymaz do badań DNA. - Powiedzieli, że ciało jest w stanie rozkładu. Nie wierzę w żadne testy - mówi zdecydowanie pani Natalia.
Kobieta zaprzeczyła też pojawiającej się wcześniej informacji podawanej przez jej męża, że kobieta "rozpoznała córkę po pierścionku z brylantem". Jak mówi, gdy rozmawiała o tym z ojcem Anastazji, "musieli się źle zrozumieć".
- Nie uwierzę w jej śmierć, dopóki jej nie zobaczę. Jest jeden szczegół, po którym na 100 proc. rozpoznałabym córkę, ale nie powiem, co to jest - dodaje.
Źródło: Onet