"Małżeństwo szuka brzuszka". Surogatki w Polsce zarabiają nawet 6 tys. złotych miesięcznie
Nie możesz mieć dziecka? Nic straconego. W Polsce, choć bez jasnych przepisów prawnych, można skorzystać z pomocy surogatki, czyli matki zastępczej. Kosztowe przedsięwzięcie ma swoich zwolenników, mimo wielu zagrożeń wynikających z braku odpowiednich przepisów prawa. Reporterowi Wirtualnej Polski udało dotrzeć się do kobiety, która z noszenia ciąży uczyniła zawód. Tylko na Śląsku jest kilkadziesiąt kobiet - matek zastępczych.
10.04.2015 | aktual.: 12.04.2015 07:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pracę nad naszym tekstem zacząłem od umieszczenia ogłoszeń w kilku serwisach poświęconych matkom zastępczym. Na konwencjonalnych forach oraz w sieci TOR (The Onion Router - sieć zapewniająca prawie anonimowy dostęp do Internetu. Ma oddzielne fora i wyszukiwarki).
Podawałem się za małżeństwo przedsiębiorców, które bezskutecznie stara się spłodzić dziecko. Mimo terapii hormonalnej, wlewów czy szczepień, nadal mamy mieć problem z poczęciem.
Komunikat, który nadałem był prosty – „Małżeństwo szuka brzuszka”. Po kilku godzinach odczytałem pocztę, dostałem odpowiedź:
„Cześć, byłam już Matką Zastępczą dwa razy. Mam swojego 5-letniego syna. 3x 10/10 (skala Apgar, metoda oceny noworodków - przyp. red). Zdrowa, bez nałogów. Potrzebuję pieniędzy, proszę o kontakt.”
Nie czekałem długo, by odpisać. Po kolejnym kwadransie dostałem wiadomość „514 xxx xxx – zadzwoń”.
Wtedy też zaczęła się „przygoda” z matkami zastępczymi. Krótki telefon i już wiedziałem, że kobieta pochodzi z Brynowa. Samotnie wychowuje syna, a z noszenia ciąży stworzyła interes. Oczywiście w granicach, w których można macierzyństwo nazwać interesem.
Kolejne kontakt miał odbyć się już osobiście tylko z moją żoną. Do tego celu sam musiałem „wynająć” kobietę, która skutecznie wcieli się w rolę starającej się o dziecko. Tutaj naprzeciw wyszła para moich przyjaciół, którzy faktycznie od lat zmagają się z problemem bezpłodności. Przyjaciel jak to przyjaciel, zgodził się wynająć partnerkę. Pojechaliśmy do Katowic na spotkanie z surogatką.
Odprowadziłem „żonę” pod wskazany adres, grzecznie przywitałem się ze szczupłą brunetką i poszedłem w swoją stronę. Cały czas nasłuchując rozmowę przez telefon, gdzie trwało połączenie.
Po kilku kurtuazyjnych zdaniach, wymianie problemów z przeszłości i typowo kobiecymi plotkami o facetach, panie przeszły do sedna.
- Wiem, że jesteś wystraszona i pełna obaw, ale to nie jest nic strasznego. Wiele moich przyjaciół ma ten sam problem, a potrzebującym należy pomóc. Nie chcę mieć z Tobą kontaktu, żeby nie przywiązywać się. Nie wiem, jak to będzie po rozwiązaniu, jeśli miałybyśmy być koleżankami - wprost mówi 30-letnia Magda. - Dlatego nasz kontakt będzie najprawdopodobniej ograniczony do trzech spotkań – dodaje.
W tym miejscu Magda wyciąga listę klinik zajmujących się leczeniem bezpłodności z „wykorzystaniem” matek zastępczych. Wśród nich dwie w Polsce, jedna na Ukrainie, trzy w Niemczech. Możemy wybrać dowolną, podobno te z listy są już sprawdzone przez inne surogatki i samą Magdę.
Po poznaniu szczegółów, przechodzimy do konkretów. Magda za ciążę oraz prawidłową opiekę płodu, chce 50 tys. złotych, płatne w dwóch transzach oraz miesięcznie 1000 złotych na odpowiednie jedzenie. Pierwsza część po udanym zapłodnieniu, druga po przekazaniu dziecka. Wszystkie koszty związane z transportem, ubezpieczeniem oraz in vitro, mają leżeć po naszej stronie.
- Nie martw się. To teoretycznie dużo pieniędzy, ale pewnie już więcej wydałaś na wlewy domaciczne - mówi dalej, kiedy powiedziała kwotę. – Wiem, że są też obawy, że nie będę chciała oddać dziecka, ale jeśli nasze negocjacje będą bardzo daleko, a wy się zdecydujecie, dam wam numery telefonów do innych rodziców, których dziecko już nosiłam. Oni są szczęśliwi, dałam im nowy sens życia – mówi starając się rozczulić moją „żonę”.
Niestety w Polsce prawo nie jest uregulowane w tej kwestii na wzór Wielkiej Brytanii, Rosji czy Stanów Zjednoczonych. Tam istnieje zawód surogatki, a strony łączy konkretna umowa oraz zobowiązania, np.: testy psychologiczne, roszczenia i obowiązki. Europejska Konwencja Bioetyczna jasno powiedziała, że ciało nie może być źródłem dochodu, przez co wszystkie takie zabiegi są nielegalne i przez wielu polityków w Unii Europejskiej ten "zawód" jest porównywany do handlu ludźmi.
W Polsce kobieta może nie oddać dziecka, ponieważ matką jest tylko ta osoba, która urodziła dziecko. Mimo, że „genetycznymi” rodzicami jest zupełnie kto inny.
Takie obawy dokładnie przedstawiła moja „żona” podczas rozmowy z Magdą. Rozwiązanie przyszło od razu - za dodatkową opłatą oraz problemami natury cywilnej, trzeba było starać się o status rezydenta na Ukrainie lub Wielkiej Brytanii. To też się łączy z dodatkowymi kosztami, które mielibyśmy ponieść.
- Najprostszym i najłatwiejszym sposobem, który w Polsce jest praktykowany, to adopcja ze wskazaniem. Robiłam tak już dwukrotnie, można zrobić wgląd w akta sądowe. Jest sprawdzone - mówi z przekonaniem nasza surogatka.
Sposób w Polsce jest całkowicie legalny, choć wymaga zgody sądu i rodziców. W tym przypadku surogatki. W niektórych sytuacjach, sąd może skierować wskazanych rodziców na testy psychologiczne i wymagać wywiadu środowiskowego. Wtedy wszystko może się przedłużać, ale jak zapewnia Magda, sąd postępuje tak, by dziecko żyło w najlepszych warunkach.
- Mówię, że to niechciane dziecko. Nie dam rady go wychować, ponieważ jestem niepracująca. Sąd wydaje decyzję w kilka tygodni, a wy stajecie się pełnoprawnymi rodzicami. Razem z obowiązkiem alimentacyjny i tak dalej - dodaje.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów, znów kobiety przechodzą na rozmowy luźne. Dowiadujemy się, że tylko na Śląsku jest ok. 50 kobiet, które noszą komuś ciąże. Wspólnie spotykają się, pomagają sobie wzajemnie na forach i w życiu realnym.
- Każda z nas ma trudne doświadczenia z przeszłości i brak perspektyw na pracę. Mamy swoje dzieci, które musimy odchować. Bycie matką zastępczą to jest niełatwy, ale dobry pieniądz - kończy Magda.
W dwie godziny poznaliśmy historię życia surogatki i fakt, że za noszenie dziecka plus koszty dodatkowe, kobieta miesięcznie zarabia ok 6 tys. złotych na rękę.
Poszedłem po "żonę" i pożegnaliśmy się z Magdą. Ostatecznie otrzymała od nas e-mail, że boimy się rodzicielstwa zastępczego i rezygnujemy z jej usług.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .