Małgorzata: wszystko zostawiłam w Libanie
Pani Małgorzata zostawiła męża w Libanie i cały dobytek swego życia. To on bardzo chciał, żebyśmy pojechały do Polski. Chociaż decyzja o tym zapadła w ostatnim momencie, trudno było mi zostawić go samego. O tym, że mogę lecieć do Polski rządowym samolotem, dowiedziałam się od polskiego ambasadora, który organizował dla Polaków ewakuację. Trzeba powiedzieć, że zrobiono to bardzo sprawnie i za to należą się słowa pochwały - mówi kobieta.
16.08.2006 | aktual.: 16.08.2006 09:30
Miłość zaczęła się w Zakopanem
Małgorzatę spotykamy w domu jej kuzynki, na rodzinnym obiedzie. Nietrudno się dziwić, że młody Libańczyk nie oparł się urodzie Polki. Córki, co jakiś czas doskonałą polszczyzną pomagają matce w opowieściach o Libanie. Jak trafiłam do Libanu? W 1981 roku wyszłam za mąż za Libańczyka, którego poznałam w Zakopanem, podczas zabawy andrzejkowej. Mąż jest chrześcijaninem. Na początku lat 80. przebywał w Polsce, w czasie kiedy Liban był na kolejnym zakręcie dziejowym i trwała wojna domowa - opowiada pani Małgorzata. Niestety, jak wspomina, przez wszystkie lata odkąd mieszka w Libanie, toczą się w tym kraju ustawicznie wojny. Teraz kolejna.
Śmierć zastała dzieci we śnie
Tak naprawdę sam Liban nie jest państwem z silną, dobrze wyszkoloną i uzbrojoną armią. Natomiast Hezbollah ma masę nowoczesnego sprzętu. Pochodzi on prawdopodobnie z Syrii i Iranu. Odnoszę wrażenie, że Izrael atakując Liban, załatwia swoje zatargi właśnie z tymi krajami. Nie może jednak z tego powodu cierpieć ludność cywilna. Wojny nie da się prowadzić jedynie z określoną grupą ludzi. Zawsze będą cierpieć inni, przeważnie niewinni. Przecież to co stało się w Kanie było przerażające. Domy z dziećmi i kobietami zostały zbombardowane w nocy. Te niewinne dzieci śmierć zastała we śnie. Dzisiejsze wojny, choć żołnierze nie walczą twarzą w twarz, nie są mniej okrutne jak dawniej. Czasami mam wrażenie, że o tym, co stało się po drugiej stronie, przeciwnicy dowiadują się z wiadomości. Sami nie widzą, ile bólu i cierpienia wyrządziły ich bomby czy rakiety.
To spokojny kraj
Liban pomimo tych wszystkich wojen jest państwem spokojnym. Tam nie strach wyjść w nocy na ulicę. Nie ma napadów, gwałtów. Życie tak naprawdę zaczyna się dopiero po 22. Są zabawy, dyskoteki, gwar restauracji. Tak żyje, a raczej żył jeszcze kilka tygodni temu, ten kraj. Teraz to wszystko ucichło - opowiada 21-letnia Jesica, której na wspomnienie libańskiego życia sprzed wojny powraca uśmiech.
Chcę wrócić do domu
Chciałabym, żeby była to ostatnia wojna w Libanie. Mamy już naprawdę dosyć tych konfliktów. Jak nie zamachy bombowe, to konflikt z Syrią, a potem z Izraelem. Kiedy wrócę do męża? Nie wiem. Jak to wszystko się uspokoi. Myślę jednak, że już niedługo. Wrócę na pewno do domu- mówi z przekonaniem pani Małgorzata. Na razie z trzema córkami mieszka u swojej mamy w Nowym Targu. Właściwie to niepokój matki, która sama przeżyła II wojnę, sprowadził ją do kraju.
JÓZEF SŁOWIK