Makowski: "Rzecznik Praw Rządu? Kim jest Piotr Wawrzyk" [OPINIA]
Minister Piotr Wawrzyk głosami Zjednoczonej Prawicy (oraz własnym) został wybrany przez Sejm kandydatem na Rzecznika Praw Obywatelskich. Choć decyzję musi zaakceptować Senat - na co szanse są marne - już teraz widać, w jaki sposób PiS podchodzi do sprawy. Rzecznika "od nich", ma zastąpić "nasz". To taktyka, z wielu względów, kontrskuteczna.
Historia mianowania Piotra Wawrzyka na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, przynajmniej na kilku poziomach, ma w sobie coś z autosabotażu. Po pierwsze, Zjednoczona Prawica dopiero za trzecim razem była w stanie wyłonić kandydata, wcześniej po prostu kapitulując ze względu na brak kompromisu politycznego wewnątrz koalicji. Po drugie, zamiast akcentować zawodowe dokonania profesora prawa oraz jego wieloletnie doświadczenie, na pierwszy plan wysunięto kwestie światopoglądowe. Po trzecie, sam kandydat jak ognia unikał występów medialnych, wywiadów oraz nie prowadził żadnej aktywnej kampanii na rzecz swojego wyboru. Jakby nie wierzył, że pełni rolę kogoś więcej niż tylko figuranta. Po czwarte - i ostatnie - z wielu możliwych nazwisk PiS zdecydował się mianować własnego posła oraz ministra, tym samym na starcie narażając się na zarzuty o brak bezstronności. Po co?
Trudno sensownie odpowiedzieć na tak zadane, a przecież podstawowe pytanie. Piotr Wawrzyk nie jest kimś bez dorobku, kogo wyciąga się z kapelusza do doraźnych celów. Obecny sekretarz stanu w MSZ długo i konsekwentnie budował swoją karierę akademicką. Choć w 2011 r. podczas jego przewodu habilitacyjnego pojawiły się zarzuty o plagiat oraz skopiowanie części pracy swojej studentki, komisja powołana przez Uniwersytet Warszawski do zajęcia się sprawą oddaliła ją, trzy lata później przyznając Wawrzykowi tytuł dra hab. za pracę o "Problemach modernizacji procesów integracji europejskiej w ramach działań Unii na rzecz współpracy państw członkowskich w zwalczaniu przestępczości międzynarodowej". Wcześniej polityk zajmował się sądami cywilnymi w procesie integracji europejskiej, i właśnie w tym kierunku toczyło się jego życie zawodowe.
W ciągu przynajmniej kilku rządów, przez wiele lat będąc członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego, Wawrzyk pracował niemal wszędzie; od Zespołu Prawnego Integracji Europejskiej, przez Biuro Komisji Sejmowych Kancelarii Sejmu, po Departament Legislacji Europejskiej Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Bez względu na to, czy PiS był aktualnie u władzy, Wawrzyk znajdował się na orbicie doradczej z zakresu Unii, prawa cywilnego oraz spraw międzynarodowych - i właśnie z tego klucza trafił do MSZ.
Prawdą jest jednak, że na szerokie polityczne wody wypłynął dopiero za "dobrej zmiany", najpierw będąc regularnym komentatorem "Wiadomości" oraz TVP Info, następnie publicystą oraz zadeklarowanym zwolennikiem reformy wymiaru sprawiedliwości, prowadzonej przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Na bazie tak zbudowanej popularności Piotr Wawrzyk zdecydował się kandydować w 2019 r. do Sejmu, uzyskując mandat poselski z list Prawa i Sprawiedliwości w okręgu kieleckim. Od tego momentu wypowiadał się rzadko, sporadycznie można było zobaczyć jego aktywność sejmową, zniknął z medialnego radaru aż do momentu, w którym w grudniu 2020 r. ogłoszono jego kandydaturę na Rzecznika Praw Obywatelskich.
I tutaj wracamy do kluczowego pytania; po co?
"Życzę tego, aby od Świętego Krzyża powiał taki silny wiatr, który spowoduje zmiany na urzędzie Rzecznika Praw Obywatelskich" – stwierdził 21 stycznia z sejmowej mównicy poseł PiS Krzysztof Lipiec, rekomendując kandydaturę Piotra Wawrzyka. "Adam Bodnar promuje pewną lewicową agendę ideologiczną, przedstawiając ją jako element praw człowieka, których on broni, pora z tym skończyć" – dodał tego samego dnia w TVP Info Marcin Horała, wiceminister infrastruktury. Zaapelował równocześnie do "konserwatywnych senatorów spoza PiS", by poparli kandydata Zjednoczonej Prawicy, który będzie kandydatem "bezpartyjnym".
Piotr Wawrzyk zostanie RPO? Gowin: jeżeli przepadnie, rozważymy Rokitę
W takim duchu w jednej z nielicznych wypowiedzi, jakich udzielił, decyzję o kandydowaniu uzasadniał również sam zainteresowany; "Nie tylko to deklaruję, ale będę się starał, by do tego zdania przekonać innych. Pełniąc urząd wiceministra spraw zagranicznych, tak właśnie starałem się działać. Tak też uważam, powinna wyglądać rola rzecznika praw obywatelskich. Bo prawa obywatelskie i prawa człowieka nie mają barw partyjnych" - stwierdził Wawrzyk w rozmowie z Interią.
I o ile - gdyby i jemu, i partii naprawdę zależało na uwiarygodnieniu startu na fotel RPO - miałby szansę na przeciągnięcie na swoją stronę jednego lub dwóch senatorów potrzebnych do sformalizowania wyboru Sejmu - dzisiaj wydaje się to iluzoryczne. - Jeżeli kandydatura pana prof. Wawrzyka zostanie odrzucona, wrócimy do rozmów. Kandydatura Jana Rokity na pewno będzie rozważana - stwierdził wicepremier Jarosław Gowin w piątkowym programie "Tłit". Odniósł się również do zdjęcia, na którym Piotr Wawrzyk ściska dłoń Jarosława Kaczyńskiego po wygranym głosowaniu w Sejmie.
- To nie oznacza ani zależności, ani niezależności. Tę niezależność każdy Rzecznik Praw Obywatelskich buduje swoim działaniem - ocenił Gowin. Mam jednak wątpliwości, czy ktokolwiek w Zjednoczonej Prawicy realnie w ową niezależność wierzy. Może warto przestać się oszukiwać, mówiąc wprost: "oni" mieli już swojego rzecznika, teraz pora na "nas". Czy o to chodziło?
Marcin Makowski dla WP Opinie