Makowski: "Papież Franciszek swoje, polski Kościół swoje" [OPINIA]
Franciszek mówi o krzywdzie i przemocy wobec kobiet, przerażającej skali gwałtów oraz zastraszania psychicznego. Podkreśla, jak wielką hańbą jest w takich sytuacjach milczenie i bierność. Dlaczego podobnych problemów nie porusza się w listach Episkopatu? Temat w nauczaniu polskich hierarchów praktycznie nie istnieje.
- Świadectwa ofiar, które ośmieliły się przerwać milczenie, są wołaniem o pomoc, którego nie możemy zignorować. Nie możemy patrzeć w inną stronę - mówił papież podczas niedawnego wystąpienia w ramach Światowej Sieci Modlitwy. W swoim upublicznionym w internecie wystąpieniu podkreślał, jak wiele kobiet "nadal cierpi z powodu przemocy", wyliczając jej formy. - Przemocy psychologicznej, werbalnej, fizycznej, seksualnej - stwierdził Franciszek dodając, że wręcz przytłaczająca jest skala gwałtów na świecie, a "różne formy nadużyć (wobec kobiet - red.) są hańbą i degradacją dla całej ludzkości".
Aby była jasność, podkreślił: "dla mężczyzn i całej ludzkości". Głowa Kościoła wezwała również do modlitwy za kobiety, "aby były chronione przez społeczeństwo i aby ich cierpienie było dostrzeżone i wysłuchane przez wszystkich".
Równocześnie papież na początku stycznia zmodyfikował zapis Kodeksu Prawa Kanonicznego w liście apostolskim Spiritus Domini, zezwalając świeckim kobietom na posługę akolity i lektora, zatwierdzając stosowaną już wcześniej praktykę czytania Ewangelii podczas mszy oraz posługi w roli ministrantek.
Mam dziwne wrażenie, że pomimo wagi tych słów oraz decyzji, w polskim Kościele przeszły one bez większego echa. Wrażenie zamienia się w pewność, gdy spojrzy się na proporcje i wagę poświęconym przez Konferencję Episkopatu Polski tematom. Na stronie KEP o słowach Franciszka dotyczących przemocy wobec kobiet nie ma ani śladu, natomiast przebierać można w wystąpieniach hierarchów oraz życzeniach z okazji Światowego Dnia Życia Konsekrowanego. W skrócie - duchowni sami sobie składają gratulacje.
Również listy duszpasterskie Episkopatu właściwie nie odnoszą się do wielu zagadnień, na co dzień poruszanych przez papieża. Mimo że to już drugi biskup Rzymu od czasu Jana Pawła II, w nauczaniu polskiego Kościoła czas jakby się zatrzymał. Tylko nieliczne media katolickie podjęły kompleksowo tematy związane np. z ekologią i dbaniem o środowisko, którym Franciszek poświęcił przecież całą encyklikę "Laudato si’.
Magdalena Sroka apeluje do Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o aborcję
Zastanawiam się, czy któryś z hierarchów wziął do siebie apel Franciszka o reagowanie, gdy kobiety doznają cierpienia - również psychicznego. Czymś oczywistym jest, że papież nie popiera aborcji, ale czy w jego słowach nie można wyczytać również troski o to, aby człowiek nie nosił na barkach ciężarów, których nie jest w stanie udźwignąć? Czy dałoby się te słowa zastosować do wyroku Trybunału Konstytucyjnego, nie zaprzeczając nauce Kościoła, jednocześnie pokazując wrażliwość wobec osób, które zostały pozostawione samym sobie w sytuacjach niejednokrotnie tragicznych?
Kościół nie może wymagać od kobiet heroizmu, jednocześnie nie otaczając ich opieką i nie poświęcając uwagi.
Oczywiście nie jest tak, że nikt z polskich duchownych nie jest wrażliwy na te kwestie, nie słucha papieża i żyje w oderwaniu od świata. Pewne sygnały - mimo że z oporem - docierają również na nasze podwórko. To choćby zorganizowana 23 stycznia w Warszawie Rada ds. Apostolstwa Świeckich, podczas której dyskutowano również na temat roli kobiet w Kościele. W trakcie debaty padły zapewnienia o "zwróceniu uwagi na temat", "możliwości przyznania kobietom większego i ważniejszego miejsca, bez zmian doktryny" równocześnie podkreślono, że "ich zadanie będzie w najbliższych latach jednym z najważniejszych". Dziwi mnie jednak, że skoro nadaje mu się taką wagę, stanowiło on po prostu jeden z wątków obrad Rady, obok duchowej formacji osób świeckich oraz "potrzebie wsparcia działalności rad parafialnych".
Całość, mimo wielkich słów, zakończono lakoniczną konkluzją; "Temat roli kobiety w Kościele, jako ciekawy i aktualny, będzie prawdopodobnie podejmowany także na następnych posiedzeniach". Ten temat jest ciekawy od ponad dwóch tysięcy lat - ile można udawać, że odłożymy go na później, a reszta poukłada się sama?
Kolejny raz - Franciszek swoje, polski Kościół swoje. Jak gdyby panowała w nim potrzeba tonowania nieco rewolucyjnych zamysłów papieża, które u nas po prostu się nie przyjmą. Jakby działała chęć "przeczekania" głowy Kościoła. Tylko co ma być później? Do "złotych lat" za pontyfikatu Jana Pawła II powrotu już nie ma.
Marcin Makowski dla WP Opinie