Makowski: "Nie, rząd nie będzie wsadzać do więzienia za Halloween. I nigdy nie miał zamiaru" [OPINIA]
W powyborczy czwartek internet obiegła sensacyjna informacja. Oto znikąd w Sejmie miał się pojawić projekt ustawy, zakładający wsadzanie do więzienia dzieci i rodziców, którzy biorą udział w "świętowaniu Halloween". Zaroiło się od komentarzy, a powinno się ograniczyć do sprawdzenia faktów. A te wywracają sprawę do góry nogami. Czyli na właściwe miejsce.
Sprawa z "projektem ustawy zainicjowanym przez marszałek Elżbietę Witek zakładającym karanie więzieniem za świętowanie Halloween, który PiS wprowadzi do spółki z Kościołem", jest jak z dowcipem o samochodach rozdawanych na Placu Czerwonym. Wszystko prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.
"Coś na pozór wydarzenia dnia"
Tutaj rzeczy mają się podobnie. Nie ustawa, tylko petycja w sprawie projektu ustawy, nie poselska, a obywatelska, nie marszałek i Kościół, tylko wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty i prywatny obywatel, którego wniosek - jeśli spełni formalności - nie może być odrzucony bez rozpatrzenia. A po rozpatrzeniu na pewno będzie, jak dziesiątki podobnych, równie absurdalnych petycji. Tyle, że akurat ta - choć złożona pod koniec kwietnia - stała się nagle sensacją medialną. Nieprzypadkowo w momencie, który można przedstawić jako przykład "przykręcania ideologicznej śruby po wyborach".
Niestety jest czymś symptomatycznym dla mediów i polityki XXI-wieku, że na bazie wyrywkowych relacji oraz podgrzewania newsa na Twitterze i Facebooku, z niczego można ulepić coś na pozór najważniejszego wydarzenia dnia. A przecież tutaj nikt nie działa ani z własnej inicjatywy, ani na bazie widzimisię, tylko na mocy ustawy z 11 lipca 2014 r., która zezwoliła na kierowanie podobnych petycji przez każdego, kto dopełni niezbyt wygórowanych wymogów, w skład których wchodzi podanie danych (z możliwością zastrzeżenia późniejszej anonimowości) czy zaadresowanie wniosku do odpowiedniego odbiorcy. Od Sejmu po jednostkę samorządową, zarówno pocztą jak i mailem. Tyle.
Żeby było ciekawiej, co już sugerowałem, nie ma odstępstwa od tej reguły ze względu na treść petycji. Pierwszy ustęp artykułu 9 ustawy mówi wyraźnie: "Petycja złożona do Sejmu lub Senatu jest rozpatrywana przez te organy, chyba że w Regulaminie Sejmu lub Regulaminie Senatu zostanie wskazany organ wewnętrzny właściwy w tym zakresie". Wcześniej ustawodawca założył, że odrzucenie petycji następuje tylko, przy uchybieniach technicznych. Chodziło bowiem o to, aby politycy nie mogli zbywać bez rozpatrzenia postulatów, które są dla nich niewygodne - inaczej cała idea straciłaby sens.
Petycja petycji nierówna
Co oczywiste, pozostawiając ogromną swobodę w zakresie zawartości wniosków postulujących zmianę prawa, rząd PO-PSL, a za nim Zjednoczona Prawica, z dobrodziejstwem inwentarza przyjmują i przyjmowali również postulaty "z kosmosu". Na przykład 1 kwietnia 2019 r. do Sejmu wpłynęła petycja zakładająca nowelizację kodeksu karnego o możliwość posiadania w celi komputera wraz z drukarką, aby "uczyć się sporządzania pism urzędowych".
Wnioski składane przez obywateli - do tej pory wpłynęło ich 722, pojedynczy rekordziści złożyli nawet po kilkanaście - są naprawdę bardzo różne. Od "petycji w sprawie podjęcia inicjatywy ustawodawczej w zakresie wysokości minimalnego wynagrodzenia za statystowanie w filmach i serialach komercyjnych" po zagadnienia związane z użytkowaniem wieczystym, prawami osób głuchych, związkami partnerskimi czy zmianami w ZUS-ie. Niektóre naprawdę sensowne, ale akurat nimi nikt nie interesował się nawet w ułamku procenta tak bardzo, jak wnioskiem o areszt za żądanie cukierka albo grożenie psikusem.
Owszem, karanie aresztem osób, które 31 października "przebiorą się za straszną postać, w szczególności kościotrupa, czarownicę, wampira, diabła lub inną kojarzącą się z piekłem istotę" jest być moje najgłupszą petycją z tych 722, ale bądźmy poważni - mającą tyle wspólnego z jakimkolwiek politykiem, co Polonia Warszawa z Ekstraklasą.
Kto tu komu zrobił psikus?
Niestety takie wyrywkowe i celowe przekręcanie faktów prowadzi do realnych kłamstw. Wielu dziennikarzy i polityków bez mrugnięcia okiem puszcza już bowiem fake newsa po polsku i angielsku, sugerując, że na wniosek Prawa i Sprawiedliwości do spółki z Kościołem, Sejm zajmie się projektem ustawy zmierzających do zamykania dzieci proszących o łakocie. "Cukierek albo psikus. Mówię, póki wolno" - tweetnął nawet Donald Tusk.
Rozumiem, że sytuacja polityczna w kraju jest napięta, rząd nie jest święty i wiele absurdów w tej i minionej kadencji uchwalił, ale czy naprawdę nie ma realnych problemów - podwyższenie wskaźnika prognozowanej inflacji przez PKB, sprawa bonów urlopowych dla seniorów, ponownego powołania Jacka Kurskiego na szefa TVP - że trzeba na siłę wymyślać takie, które podobnie jak duchy i wampiry - nie istnieją? Podobnymi rzeczami sami, jako społeczeństwo, robimy sobie psikus.
Marcin Makowski dla WP Opinie