PublicystykaMakowski: ”A jeśli jutro ktoś zaatakuje pracownika TVP, albo polityka PiS-u - czyja to będzie wina?” [OPINIA]

Makowski: ”A jeśli jutro ktoś zaatakuje pracownika TVP, albo polityka PiS‑u - czyja to będzie wina?” [OPINIA]

Szukanie celowości, źródeł tragedii i winnych - w przypadku rzeczy tak niepojętej, jak mord na prezydencie miasta na oczach setek osób - jest rzeczą zrozumiałą. Krytyka publicystyczna i ostre polemiki również. W przypadku TVP i PiS-u, te granice zostają jednak świadomie przekraczane.

Makowski: ”A jeśli jutro ktoś zaatakuje pracownika TVP, albo polityka PiS-u - czyja to będzie wina?” [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz
Marcin Makowski

19.01.2019 | aktual.: 19.01.2019 19:18

Wystarczyły godziny od informacji o ataku na prezydenta Pawła Adamowicza, a później minuty po tragicznej informacji o jego śmierci, aby czekająca w blokach startowych maszyna wzajemnych rozliczeń ruszyła. Czy mogło być inaczej? Nie wiem, być może w roku podwójnych wyborów i jaskrawej polaryzacji polskiej polityki, oczekiwanie powściągliwości było uczuciem z kategorii naiwnych. Z drugiej strony nie jesteśmy przecież jako państwo wyjątkiem - wystarczy wychylić głowę za ocean aby przekonać się, jak bardzo jedno społeczeństwo może się wewnętrznie różnić.

Co siedzi w głowie mordercy?

Niemniej bez względu na oceny aktualnej polityki, o tym, co kierowało mordercą Stefanem W. wiemy stosunkowo niewiele. Po pierwszy tyle, ile sam wykrzyczał ze sceny - czyli o poczuciu niesłusznego osądzenia i ”torturowania w więzieniu przez PO” - za co prezydent Adamowicz, od prawie czterech lat poza Platformą, ”musiał zginąć”. Po drugie coraz więcej informacji docierających do opinii publicznej układa się w obraz człowieka zaburzonego psychicznie, najprawdopodobniej cierpiącego na schizofrenię, posiadającym dwie osobowości. Człowieka, który pałał żądzą zemsty i chęcią ”zrobienia czegoś, po czym będą o nim mówić”.

Nie porywam się w tej chwili na osądzanie kto zawinił: czy organizatorzy, nieodpowiednio zabezpieczający imprezę masową, czy służby więzienne, które otrzymały informację o niepokojącym zachowaniu osadzonego. Może jego stan psychiczny, może ogólna atmosfera polityczna w Polsce, może tysiąc różnych spraw, które złożyły się w obraz jednego dramatu. Jedno co w tej chwili wydaje się pewne, i przyznam szczerze bardzo mnie martwi, to łatwość, z jaką niektórzy politycy i komentatorzy wydają osądy tak ostre, jakby wiedzieli już wszystko.

Stop hipokryzji

- Dziś czas na żałobę, żal i milczenie. Ale jutro otwieram moją zdradziecką mordę. Po ludzku, wyraźnie i bez idiotycznych wątpliwości, jasno mówię: jeden psychol, mały i zakompleksiony facecik, rozwalił nam Polskę na kawałki! #niemazgody #MuremZaOwsiakiem #StopNienawisci - napisał na Twitterze Kamil Durczok. ”Po tym, jak zaszczuty przez rządowe media polityk został zamordowany, żaden demokrata, żaden polityk opozycyjny, nie powinien przekroczyć progu Gebelsowskich mediów. Niech się kiszą we własnym sosie: nieudaczników, arywistów i tow Marka Króla, jak bojkot TV przez artystów po 1981” - dodawał prof. Wojciech Sadurski. Gdy dziennikarz ”Gazety Wyborczej” stwierdził wprost, że do morderstwa Stefana W. pchnęła Telewizja Publiczna ”bo tylko taka za rządów PiS leci w więzieniach”, politycy zupełnie wprost zaczęli wyliczać jaki redaktor TVP i który polityk partii rządzącej na więcej krwi na rękach. I nawet pomimo tego, że w areszcie, w którym siedział skazany emitowano kilkanaście kanałów (było np. TVN24, ale nie było TVP Info), narracja pozostała w dużej mierze podobna. "Zawiniły pisowskie media”. Czy można wysunąć dzisiaj ostrzejsze oskarżenie? "Za to, że w Polsce dominuje nienawiść, wyraźnie winna jest jedna strona: prawica i rządząca partia PiS” - napisał dosadnie niemiecki Frankfurter Allgemeine Zeitung.

O to, jaką winę obecna władza ponosi za brutalizację języka debaty publicznej możemy się spierać do woli. Jak dramatycznie spadł poziom Telewizji Polskiej i jak mocno propagandowy przekaz serwują ”Wiadomości” napisano już setki artykułów i felietonów, często bardzo celnych. Jest to debata jak najbardziej uprawniona w państwie, w którym jednak lepiej czy gorzej funkcjonuje wolność słowa. Sam byłem oburzony, gdy obejrzałem materiał głównego programu informacyjnego TVP po śmierci prezydenta Adamowicza, w którym jako politycy posługujący się językiem nienawiści zostali wymienieni jedynie ci, kojarzący się lub będący bezpośrednio w opozycji. Domagać się standardów od władzy i mediów, które opłacamy z podatków powinniśmy się zawsze, a uzasadniona krytyka jest w tym zakresie w demokratycznym państwie niezbędna do jego zdrowego funkcjonowania.

Nie umiem się jednak zgodzić, bez względu kto formułuje takie zarzuty i wobec jakich polityków oraz mediów, aby stawiać znak równości między ich zachowaniem, a tym, co siedziało w głowie Stefana W. i pchnęło go do zbrodni. Tego przecież w tej chwili po prostu nie wiemy. Łatwo natomiast przewidzieć, jakie konsekwencje dla dziennikarzy, reporterów, i wydawców na Woronicza, którzy mogli przecież nigdy nawet nie zajmować się tematyką związaną z Gdańskiem, ma podobne oskarżenie - ”macie krew na rękach”.

Odpowiedzialność za słowa

- "Zdradziłeś rodzinę idąc pracować dla TVPis. Przynosisz nam hańbę”. Żona mówi, żebym się zastanowił nad rezygnacją, rzucił media i poszedł pracować nawet na kasie, ale żebyśmy mogli mieć wreszcie święty spokój. Kiedyś chwalenie się tym, że mąż czy ojciec jest dziennikarzem, nie było obarczone ryzykiem ostracyzmu - mówi mi jeden z pracowników stacji, wcześniej przez lata związany z konkurencją. Czy jest to zatem z mojej strony apel o litość i zamykanie ust krytykom? Nic z tych rzeczy. Jeśli już jednak wiemy, że nasze słowa potrafią mieć niekiedy tragiczne konsekwencje, warto sobie zadać pytanie, gdzie kończy się granica krytyki Prawa i Sprawiedliwości i Telewizji Publicznej, a zaczyna namawianie do ”zemsty” i ”czynów”. Gdyby nie daj Boże coś stało się dziennikarzowi ”Wiadomości” albo temu czy innemu ministrowi - kto wtedy będzie winny? Czy trzeba będzie robić przegląd mediów, które ich krytykowały i na nie przenosić ciężar całego wydarzenia?

”Prawicowe media cieszą się, że Stefan W. nie oglądał TVP Info w więzieniu. Jest nadzieja, że nienawiści do Pawła Adamowicza nauczył się z TVN24” napisał jeden z dziennikarzy na Twitterze. Jest jeszcze trzecia możliwość. Nie nauczył się jej z żadnej telewizji, natomiast jako osoba zaburzona psychicznie i odsiadująca wyrok za napady, uznał, że to wina władz miasta, a on jest ofiarą represji. Czy to zbyt śmiała i radykalna teza?

Krytykując, róbmy to celnie i za to, co się należy. Inaczej niczego się z wydarzeń gdańskich nie nauczymy.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
tvppisstefan w.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)