"Makeover" Air Force One - Boeing buduje nowy samolot dla prezydenta USA
• Boeing i siły powietrzne USA przygotowują się do wymiany Air Force One
• To samoloty-ikony, które wożą po świecie prezydentów Stanów Zjednoczonych
• Jeden z przywódców zorganizował na pokładzie konferencję prasową bez ubrania
• Pewien lot miał też pogodzić dwóch zwaśnionych eksprezydentów USA
• A Barack Obama przyznał, że będzie tęsknił za Air Force One, gdy skończy kadencję
• Jaka ma być nowa maszyna prezydenta USA?
W jednym z wywiadów amerykański prezydent Barack Obama powiedział, że wśród przywilejów, za którymi będzie tęsknił, gdy skończy się jego kadencja, jest możliwość latania Air Force One. - To wspaniała maszyna, ze wspaniałą załogą. Ma pierwszeństwo na każdym lotnisku i na każdym kawałku nieba. Nie trzeba czekać w kolejkach, można startować i lądować kiedy się chce - stwierdził. Nie jest zresztą pierwszym amerykańskim prezydentem, który uwielbia ten samolot.
Air Force One to tak naprawdę kryptonim, którym od czasów Dwighta Eisenhowera określa się każdy samolot, jakim lata urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych. Air Force One, którym lata Barack Obama to Boeing 747-200 (VC-25A), zamówiony jeszcze przez Ronalda Reagana i wprowadzony do użytku w 1990 r. Po ponad 25 latach użytkowania ta maszyna (a właściwie dwie - na wypadek, gdyby jedna się zepsuła, druga znajduje się w zasięgu 30 minut drogi) zasługuje na przejście do lamusa. Tym bardziej, że Boeing już od ponad dwóch dekad nie produkuje tego modelu. Na całym świecie lata ich jeszcze około 20, głównie w krajach rozwijających się, gdzie służą do transportu cargo. Trudno zdobyć do niego części zamienne, dlatego przegląd techniczny zabiera coraz więcej czasu.
Symbol siły Ameryki
Obecną wersję Air Force One zastąpi wojskowa wersja Boeinga 747-8, który jest najnowszym modelem z serii 747. Dwa nowe samoloty zostaną złożone z trzech jumbo jetów 747-8. Pentagon i Boeing są w trakcie opracowywania szczegółów tego przekształcenia.
Dla Boeinga to poważne i niezwykle odpowiedzialne zadanie. Nie tylko dlatego, że Air Force One to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli siły Ameryki. Musi to być samolot, który nie tylko będzie ultranowoczesnym i funkcjonalnym centrum dowodzenia, ale też i super bezpiecznym. Latać nim będzie przecież najważniejsza osoba w państwie i jedna z najważniejszych na świecie.
Decyzja co do modelu zapadła już rok temu, ale nowe Air Force One mają być gotowe nie wcześniej niż w 2023 r. Na razie nie wiadomo, ile ta wymiana dokładnie będą kosztować, ale Siły Powietrzne USA poprosiły o pięcioletni budżet w wysokości 3 miliardów dolarów. Kilka tygodni temu zaś podpisano pierwsze kontrakty na skromną sumę niecałych 26 milionów dolarów, dzięki którym powstaną plany realizacji tego przedsięwzięcia.
Bezpieczny na wypadek wojny
Obecny Air Force One, którym godzinny przelot kosztuje 180 tys. dolarów, ma na pokładzie przestronne biuro dla prezydenta, sypialnie, pokój do spotkań, centrum zdrowia, które może zostać przekształcone w salę operacyjną oraz kuchnię, w której można przygotować 100 posiłków.
Nowe maszyny bez wątpienia będą musiały oferować co najmniej taki komfort, ale mają być inne niż obecny model Air Force One. Dokładnie jakie, na razie Siły Powietrzne nie wyjawiły. Wiadomo, że muszą być na tyle duże, żeby pomieściły oprócz prezydenta również jego doradców, dziennikarzy oraz funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo głowy państwa.
Air Force One wyposażony będzie w najnowocześniejszą technologię komunikacyjną, tak aby prezydent mógł spokojnie pracować na pokładzie, bez względu na to, gdzie się znajduje. Ba, nawet wtedy, gdyby kraj był atakowany. Takie pokładowe centrum dowodzenia przydało się np. 11 września 2001 r., gdy George W. Bush dowodził krajem z pokładu w Air Force One, który dla jego bezpieczeństwa latał z jednej bazy wojskowej do drugiej.
Na wypadek sytuacji zagrożenia samolot wyposażony jest w szereg technologii do obrony, np. wyrzutnie antyrakietowe typu flare. Jest odporny na impuls elektromagnetyczny pochodzący od wybuchu jądrowego i można go tankować w trakcie lotu, aby nawet przez kilka dni mógł nie dotykać ziemi.
Nowe maszyny mają być jeszcze większe niż obecne modele 747-200, mieć mocniejsze silniki, być bardziej wytrzymałe i zaawansowane, jeśli chodzi o technologię.
Świadek historii
Air Force One to maszyna, na pokładzie której mają miejsce historyczne wydarzenia. To tam 22 listopada 1963 r. - w dniu, który doskonale pamiętają miliony Amerykanów - Lyndon Baines Johnson został zaprzysiężony na prezydenta. Stało się to kilka godzin po tym, jak prezydent John F. Kennedy zginął od strzałów w Dallas. Co więcej, zaprzysiężenia dokonała sędzia Sarah T. Huges, jedyna kobieta w historii USA, która dostąpiła tego przywileju.
Kilka dni później, ze świeżo upieczonym prezydentem Johnsonem na pokładzie i wdową po prezydencie Kennedym Jacqueline, Air Force One transportowana była trumna z ciałem JFK. Ten sam samolot (a był to Boeing VC-137C/ 707-353B, zwany SAM 26000) wykonał manewr szybkościowy nad Narodowym Cmentarzem Arlington w Waszyngtonie, gdzie odbywał się pogrzeb zastrzelonego prezydenta.
Niecały rok później, latem 1964 r., podczas kampanii wyborczej prezydent Johnson odbył na pokładzie Air Force One konferencję prasową... bez ubrania. Było wówczas bardzo gorąco i duszno, a Johnson na dodatek nie należał do nieśmiałych. Jak opisuje korespondent z Białego Domu Frank Cormier, autor książki pt. "LBJ: The Way He Was", który wraz z dwoma kolegami po fachu został zaproszony na tę konferencję prasową w powietrzu, Johnson zdjął koszulę, spodnie, a potem "zrzucił bieliznę". "Jak gdyby nigdy nic, prezydent kontynuował rozmowę na bieżące tematy, machając ręcznikiem dla podkreślenia, że jest gorąco" - wspomina Cormier i dodaje: "Dzień jak co dzień w Air Force One, ale nie codziennie się zdarza, żeby prezydent Stanów Zjednoczonych zdejmował ubranie i odpowiadał na twoje pytania dotyczące gospodarki kraju".
Air Force One ich połączył
Na pokładzie Air Force One królowa Elżbieta II zwiedziła Stany Zjednoczone podczas wizyty w tym kraju w 1983 r., a w 1972 r. Richard Nixon podróżował do Chin na pierwsze spotkanie przywódców, które utorowało drogę do budowy dyplomatycznych stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Państwem Środka.
Innym historycznym momentem dla SAMa 26000 była podróż trzech byłych prezydentów Stanów Zjednoczonych Nixona, Jimmy'ego Cartera i Geralda Forda, którzy w 1981 r. udawali się do Egiptu na pogrzeb prezydenta Anwara Sadata. Atmosfera w czasie podróży była początkowo dosyć napięta, szczególnie między Fordem a Carterem. Pięć lat wcześniej bowiem, Carter, który był demokratą, w spektakularny sposób pokonał Forda w wyborach prezydenckich. Jednak, jak wspomina w pamiętnikach Carter, Nixon załagodził napięcie "swoją uprzejmością, elokwencją i urokiem". Co więcej, historyk Douglas Brinkley stwierdził, że podczas tej podróży dwóch byłych prezydentów zakopało topór wojenny i zaczęło wieloletnią przyjaźń.
SAM 26000 był dosyć niewielką maszyną. Mieściło się tam zaledwie około 40 osób. Teraz można go, wraz z ośmioma innymi samolotami prezydenckimi, oglądać w National Museum of the United State Air Force w pobliżu Dayton, Ohio. Jeden z modeli 707, którym latali prezydenci przed 1990 r. został wypożyczony z tego muzeum do prezydenckiej biblioteki Ronalda Reagana w Simi Valley w Kalifornii.
Pewnie ten sam los po 2023 r. podzielą obecne modele 747-200. Może wcześniej, podobnie jak ich poprzednicy, służyć będą przez parę lat nieprezydenckim VIP-om.