Mafia pod Gubałówką
Po kilku miesiącach ciszy i spokoju oszuści wrócili pod Gubałówkę. Wiadomo, sezon... Bezlitośnie wykorzystują naiwność turystów pozbawiając ich gotówki. A policja jest bezsilna...
14.02.2006 | aktual.: 14.02.2006 08:20
Świeżutki bilecik?
Pierwsza grupa naciągaczy to "koniki". O ile kiedyś ich działalność miała wytłumaczenie - wszak "kolejki do kolejki" były ogromne, o tyle dziś "zawód" stracił rację bytu. Mimo tego "koniki" pozostały. Nadal oferują turystom bilety wmawiając, że ogonki są wielogodzinne, a oni mają bilety świeżutkie i na już.
Oczywiście jest to wierutne kłamstwo. Zmodernizowana niedawno kolejka jeździ na tyle szybko, że kolejek nie ma, szczególnie, że trasa narciarska ciągle jest na Gubałówce zamknięta. Oczywiście bilety u koników są obłożone odpowiednią marżą. Kto nie sprawdzi, jak jest naprawdę, daje się nabić w butelkę, a potem żałuje. Proceder kwitnie...
Trzy karty nadal w modzie
Wydawałoby się, że tak stare metody wyłudzania pieniędzy, jak gra w trzy karty, już dawno odeszła na jarmarkach w zapomnienie. Nic bardziej mylnego. Pod Gubałówką trzy karty nadal są w modzie, a naciągacze śmieją się z wymiaru sprawiedliwości. - To jest prawdziwa mafia - mówi jedna z gaździnek ze straganu. - Proszę mnie nie przedstawiać, ja się po prostu boję. Narażę się tym typom i ostatecznie mnie spalą albo pobiją. Tu nie ma żartów. Powinna nimi zająć się policja i prokuratura. - Dla nas to też krzywdzące - kontynnuje gaździnka. - Później się mówi, że to my górale kogoś oszukaliśmy. Tymczasem ta szajka jest przyjezdna. A turyści zamiast coś u nas kupić, to pieniądze tracą u oszustów...
Policja jest bezsilna
Oszukani często wstydzą się lub boją iść na policję. - Mamy związane ręce - mówi mł. insp. Jan Szymański, wicekomendant zakopiańskiej policji. - Możemy kogoś ścigać za oszustwo, ale tylko wtedy, gdy je ktoś do nas zgłosi. Jeżeli przyjdzie osoba, która przegrała u tych panów pieniądze, wtedy można by wreszcie dobrać się im do skóry. A tak? Możemy jedynie wystawić mandat za nielegalny hazard. - Nieraz raz policjanci po cywilnemu byli świadkami gry. W momencie, kiedy wkraczali, specjaliści od gier oddawali turystom pieniądze i byliśmy bezsilni - kontynuuje Szymański. - Jeśli tylko ktoś oficjalnie się do nas z tym zgłosi, to od razu zaczniemy działać. Tak jest skonstruowane polskie prawo i my musimy działać zgodnie z nim. Apelujemy też do turystów, aby po prostu nie uczestniczyli w takim procederze.
Eleganckie panie przy kubkach
Tymczasem zabawa w robienie z turystów "jeleni" idzie pełną parą. - To świetnie zorganizowana grupa - opowiada inna góralka spod Gubałówki. - Ten, który proponuje grę w trzy karty lub trzy kubki, ma do pomocy kilku innych. Stoją oni na czatach i informują, gdy tylko nadchodzi policja lub straż miejska. Są jeszcze dwie starsze, eleganckie panie, które udają przypadkowych graczy i wygrywają. Zachęcają w ten sposób do gry innych... Naiwnych nie brakuje. Może dopiero gdy monitoring sięgnie dolnej stacji Gubałówki nieco ukróci ten cały proceder. Na razie to, co się tam dzieje jest wątpliwą wizytówką dla miasta.
PRZEMYSŁAW BOLECHOWSKI