Macierewicz: powstaną nowe brygady obrony terytorialnej. Komisja smoleńska w przyszłym tygodniu
Utworzenie nowych brygad obrony terytorialnej i wydłużenie kontraktów dla szeregowych - zapowiedział w środę szef MON Antoni Macierewicz (PiS). Powiedział też, że kontrakt na system obrony powietrznej "w istocie nie istnieje", a umowa na śmigłowce zależy od negocjacji offsetowych. W przyszłym tygodniu powinny się skończyć prace nad utworzeniem komisji badania wypadków lotniczych w sprawie katastrofy smoleńskiej.
25.11.2015 | aktual.: 25.11.2015 20:19
Podczas pierwszego spotkania z sejmową komisją obrony minister przypomniał, że głównym zadaniem polskich sił zbrojnych jest obrona integralności, całości i nienaruszalności terytorium RP, życia obywateli i ich bezpieczeństwa. - Temu podporządkowane są wszelkie wysiłki, wszelkie zadania, jakie realizuje polska armia. Na wszystkie zadania polskiej armii patrzymy z tej właśnie perspektywy - zaznaczył minister. Dodał, że Polska będzie dotrzymywała wszelkich zobowiązań sojuszniczych.
Macierewicz zaznaczył, że po tygodniu od objęcia urzędu za wcześnie na pełną analizę stanu armii. Stąd zaznaczył, że jego oceny mają charakter wstępny. Zapowiedział, że pełen audyt zostanie przedstawiony za mniej więcej 1-1,5 miesiąca.
- Nie ma wątpliwości, że problemem zasadniczym, jaki stoi przed polską armią i MON, jest reorganizacja i ujednolicenie systemu dowodzenia armią - ocenił Macierewicz. Jego zdaniem wprowadzony w 2014 r. system dowodzenia jest niejasny, podatny na wewnętrzne problemy i "musi zostać uproszczony". Obecnie rodzajami sił zbrojnych dowodzą dowódca generalny i dowódca operacyjny, dodatkowo - zaznaczył minister - powoływany jest kandydat na naczelnego dowódcę na czas wojny. Według Macierewicza rola szefa Sztabu Generalnego jest "nie do końca sprecyzowana".
Zdaniem nowego ministra modernizacja sił zbrojnych została zdeterminowana przez Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego przeprowadzony w latach 2011-13 i powstałą na jego podstawie białą księgę. - Nie jest tajemnicą, iż ta biała księga wychodziła z założeń i analiz, których dzisiaj nie sposób w żadnej mierze podtrzymać i kontynuować. Główną przesłanką było, iż w Europie będzie panował pokój i Europie nie będzie zagrażała w żaden sposób wojna, w szczególności takiego zagrożenia nie będzie ze strony naszego sąsiada wschodniego. Już w 2014 r. to założenie okazało się nieprawdziwe - powiedział szef MON.
Jego zdaniem tworzy to do dzisiaj nierozwiązane problemy. Jednym z nich jest według ministra ustawowe ograniczenie kontraktów zawieranych z żołnierzami zawodowymi do maksymalnie 12 lat. - Ułomność tego rozwiązania jest oczywista dla każdego i chcę jasno powiedzieć, że przekazałem pani premier stanowisko MON, które zostanie w najbliższych dniach ujęte w postaci nowelizacji stosownej ustawy tak, aby szeregowi mogli pełnić służbę w takim wymiarze, w jakim spełniają najwyższe wymogi wynikające ze stanu zdrowia i ich innych zdolności - powiedział szef MON.
Podkreślił, że wobec tych żołnierzy będą stosowane "bardzo ostro i zdecydowanie" przepisy w sprawie zdolności do służby. - Ale jeżeli będą je spełniali, to siły zbrojne bardzo chętnie wykorzystają ich możliwości, zdolności i gotowość służenia w armii - powiedział Macierewicz.
Z wstępnych wyliczeń MON wynika, że takie rozwiązanie spowoduje wzrost wydatków budżetowych, ale dopiero od czwartego roku od wejścia w życie tej decyzji. Koszty mają wówczas wynieść 73 mln zł, a następnie rosnąć do 213 mln zł w siódmym roku.
Minister poinformował, że trwa weryfikacja przygotowywanych głównych kontraktów zbrojeniowych, w szczególności zamówienia na śmigłowce wielozadaniowe oraz na system obrony powietrznej średniego zasięgu (program "Wisła"). Decyzje w obu przypadkach ogłosił w kwietniu ówczesny prezydent Bronisław Komorowski.
W przypadku programu Wisła poprzednie kierownictwo MON wskazało amerykański system Patriot. Macierewicz powiedział, że "po bliższej analizie okazało się, że zapewne ktoś wprowadził w błąd" prezydenta Komorowskiego, bo "warunki tego ewentualnego kontraktu (...) dalece uległy zmianie od czasu, gdy był on przedstawiany opinii publicznej".
- Cena jest nieporównanie wyższa, możliwość dostarczenia produktu - nieporównanie dłuższa, a warunki przejściowe do realizacji w ogólnie nieznane stronie, która miałaby to realizować. Krótko mówiąc, ten kontrakt w istocie nie istnieje - podkreślił szef MON.
Dodał, że ministerstwo "jest zainteresowane uczciwymi, równoprawnymi i skutecznymi rozmowami z partnerami amerykańskimi", a obrona powietrzna jest istotnym zadaniem i musi zostać zrealizowana.
W przetargu na śmigłowce wielozadaniowe poprzednie kierownictwo MON wskazało na maszyny typu Caracal produkcji Airbus Helicopters, odrzucając jako niespełniające wymagań oferty zakładów ze Świdnika i Mielca należących - odpowiednio - do włosko-brytyjskiej grupy AgustaWestland i amerykańskiego koncernu Sikorsky (przejętego niedawno przez Lockheed Martin). Macierewicz powiedział, że jego ostateczne rozstrzygnięcie będzie związane z decyzją Ministerstwa Gospodarki, które negocjuje z producentem warunki offsetu.
- Warunkiem podpisania kontraktu są pozytywne negocjacje umowy offsetowej. Czy one zostaną rozstrzygnięte w sposób umożliwiający podpisanie kontraktu, zobaczymy - powiedział minister. Jednocześnie ocenił, że decyzja o wyborze śmigłowca została podjęta mimo bardzo wielu uchybień, widocznych zarówno na etapie wstępnej analizy, jak i sprawdzania technicznych możliwości maszyny.
- Dlatego też MON będzie zmierzało do podjęcia tego przetargu na nowo, jeżeli rozstrzygnięcie dotyczące offsetu sprawi, iż kontrakt nie będzie mógł być zawarty. Będziemy liczyli na to, że wówczas fabryki pracujące w Polsce i produkujące w Polsce sprzęt równoważny, a w wielu wymiarach czasem lepszy, będą gotowe do wzięcia udziału w tym przetargu - powiedział Macierewicz. Dodał, że MON weryfikuje także sam kształt zamówienia.
Wśród najistotniejszych zadań na najbliższy czas szef MON wymienił zorganizowanie obrony terytorialnej kraju. Podkreślił, że rozumie ją jako immanentną część polskiej armii. W perspektywie roku - poinformował Macierewicz - MON zamierza doprowadzić "do zorganizowania i uruchomienia na granicy wschodniej co najmniej trzech brygad". - Koszt tego przedsięwzięcia nie przekroczy 300-350 mln zł, a jest ono z punktu widzenia obrony RP jednym z istotniejszych zadań - powiedział Macierewicz.
Zaznaczył, że obrona terytorialna kraju nie zastąpi dozbrojenia armii, jak i sojuszy. Dodał, że głównym zadaniem związanym z sojuszami jest doprowadzenie do tego, by warszawski szczyt NATO w lipcu 2016 r. "podjął kierunkową decyzję o możliwości stacjonowania na terenie RP oddziałów i baz naszych sojuszników".
Macierewicz podkreślił, że oczywistym celem politycznym na najbliższy czas jest zakończenie podziału członków NATO na lepszych i gorszych. Mówił też o "nowym spojrzeniu" na współpracę z UE i państwami członkowskimi po zamachach terrorystycznych w Paryżu.
Macierewicz powiedział, że wydatki na uzbrojenie zrealizowane do połowy listopada nie przekroczyły 60 proc. planu na 2015 r. - A to jest naprawdę bardzo optymistyczna ocena - dodał.
Według szefa MON "jesteśmy świadkami sytuacji żenujących, które nigdy więcej nie będą miały miejsca i nigdy powinny mieć miejsca", gdy np. duża liczba czołgów Leopard 2 w tym roku niemal na pewno nie doczekają się zaplanowanego remontu. W takiej samej sytuacji - mówił Macierewicz - są kołowe transportery opancerzone Rosomak.
Szef MON wśród wyzwań wymienił też udział w ochronie i organizacji Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w Krakowie w lipcu 2016 r.
Komisja smoleńska w przyszłym tygodniu
W przyszłym tygodniu powinny się skończyć prace nad utworzeniem komisji badania wypadków lotniczych w sprawie katastrofy smoleńskiej - poinformował szef MON Antoni Macierewicz.
Minister powiedział dziennikarzom w Sejmie, że komisja zajmie się badaniem katastrofy "natychmiast, kiedy powstanie". Pytany, kiedy to nastąpi, Macierewicz odpowiedział: - Myślę, że te prace powinny się w przyszłym tygodniu skończyć. Dodał, że kompletowany jest nowy skład komisji.
W ubiegłym tygodniu szef MON powiedział, że konieczne jest wznowienie prac Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) w sprawie katastrofy smoleńskiej i "uwzględnienie podczas nowych badań dorobku zespołu parlamentarnego i niezależnych naukowców oraz uwzględnienie ich osobiście jako członków tej komisji". - Chodzi o stworzenie takiego składu komisji, który uczciwie zbada, co się naprawdę zdarzyło (...), całość katastrofy, przynajmniej od rozpisania przetargu na remont Tu-154. Oczywiście zgadzam się, że sam końcowy moment lotu i katastrofy ma znaczenie kluczowe - powiedział minister.
Także w ubiegłym tygodniu szef MON powołał prof. Kazimierza Nowaczyka na społecznego doradcę ds. zbadania przyczyn katastrofy. Nowaczyk to polski naukowiec, fizyk pracujący w USA. Od września 2010 roku współpracował z innymi naukowcami jako ekspert sejmowego zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Nowaczyk podczas swoich wystąpień na forum zespołu przedstawiał tezę, że samolot Tu-154M przeleciał nad brzozą i nie utracił końcówki skrzydła w wyniku kolizji z tym drzewem. Według niego przez następne dwie sekundy samolot miał lecieć zgodnie z kursem i wznosić się, osiągając w miejscu zapisu TAWS38 wysokość 35 metrów nad ziemią; za tym punktem, 144 metry za brzozą, miał wykonać gwałtowny skręt, niezgodny ze swoją aerodynamiką.
Według Nowaczyka w raportach końcowych Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) oraz polskiej KBWLLP nie podano metodologii badań i weryfikowalnych metod analizy poszczególnych etapów katastrofy, dane odczytane z instrumentów samolotu zostały poddane nieuzasadnionym korektom, a część z nich (np. alarmy TAWS i FMS) nie zostały uwzględnione w końcowych wnioskach.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Katastrofę zbadała KBWLLP, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Komisja podkreśla, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Premier Beata Szydło poinformowała we wtorek, że strona internetowa komisji Jerzego Millera została zamknięta. Na stronie dostępny był m.in. raport komisji na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej (w wersjach po polsku, angielsku i rosyjsku). Podawano tam także, jaki był skład komisji.
Śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy nadal prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.