ŚwiatMa 6 lat i wolno mu absolutnie wszystko

Ma 6 lat i wolno mu absolutnie wszystko

Kola ma dopiero sześć lat i buzię aniołka, a już zdążył wręczyć papieżowi książeczkę z bajkami, pochwalić się przed prezydentem Rosji złotym pistoletem i spotkać z dziesiątkami polityków na całym świecie. Czy to możliwe? Tak, bo Kola jest ukochanym synem Aleksandra Łukaszenki. I to najprawdopodobniej on będzie następcą "ostatniego dyktatora Europy".

Ma 6 lat i wolno mu absolutnie wszystko
Źródło zdjęć: © AFP | Andrei Stasevich

06.01.2011 | aktual.: 06.01.2011 17:22

Prezydent Armenii miał powody do zdziwienia. Podczas roboczej wizyty w Mińsku Aleksander Łukaszenka przyjął go w towarzystwie kilkuletniego chłopca. Blondynek pod krawatem wiercił się na kolanach u baćki, a szefowie państw omawiali szczegóły stosunków dwustronnych.

Mały Kola towarzyszy Łukaszence niemal na każdym kroku. Gra z nim w hokeja, jeździ na dożynki, uczestniczy w spotkaniach na wysokim szczeblu. Był w Watykanie, gdzie białoruski prezydent - podczas swej pierwszej od 14 lat wizyty w Europie - spotkał się w Benedyktem XVI. Dmitrijowi Miedwiediewowi podczas białorusko-rosyjskich manewrów wojskowych zaprezentował swój złoty pistolet. Maszerował wraz z ojcem na Paradzie Zwycięstwa z okazji 9 maja w specjalnie dla niego skrojonym mundurze małego wodza.

Nieoficjalna pierwsza dama

Co ciekawe, jeszcze niedawno w oficjalnej biografii prezydenta podawano, że Łukaszenka ma tylko dwóch synów: Wiktora i Dmitrija. Ich matka, Galina, została w Szkłowie, gdzie przyszły szef państwa kierował pobliskim kołchozem.

Od 1994 r. rolę nieoficjalnej pierwszej damy pełniła Iryna Abielskaja - osobisty lekarz prezydenta. Jeśli wierzyć białoruskiej prasie, kryteria doboru na tę odpowiedzialną funkcję były, delikatnie rzecz ujmując, osobliwe. Już w założeniach miała to być bowiem kobieta rozwiedziona, najlepiej z dzieckiem z poprzedniego związku (sic!). Specjalizacja i doświadczenie zawodowe grały drugoplanową rolę (Łukaszenka był w owym czasie okazem zdrowia).

Tajemnicza endokrynolog rodem z Brześcia stała się cieniem prezydenta. Względy baćki nie oszczędziły jej jednak upokorzeń. Podczas wizyty na olimpiadzie w Nagano Łukaszenka ze swą świtą odwiedził w szatni rodzimą drużynę hokejową. - Co ona tu robi?! - spytał niegrzecznie jeden z zawodników (nie od dziś wiadomo, że kobiety w męskiej szatni przynoszą pecha sportowcom). Prezydent nie stanął w obronie wybranki.

Wierna Iryna musiała znieść i cięższe próby. Łukaszenka, choć kreuje się na ascetycznego "Ojca Narodu", słynie ze słabości do spódnic. Po dziesięciu latach lekarka popadła w ostateczną niełaskę.

Syn wodza czy fatamorgana?

Nim drzwi prezydenckiej rezydencji zamknęły się przed nią na dobre, Iryna Abielskaja 31 sierpnia 2004 r. urodziła syna. Przez pierwsze lata ukrywano istnienie chłopca przed białoruską opinią publiczną (na próżno zresztą - już kilka dni po urodzinach Koli, w niezależnej prasie pojawiły się doniesienia o kolejnym dziecku "samotnego” baćki).

W 2008 r. czterolatek zaczął pokazywać się w mediach u boku Łukaszenki. Współpracownicy prezydenta mieli nietęgie miny. Wciąż nie było bowiem wiadomo, czy Kolę można już oficjalnie nazywać synem wodza, czy też nadal udawać, że kręcący się u nóg maluch to zbiorowa fatamorgana.

Wątpliwości uciął sam Łukaszenka, nazywając najmłodszego syna swoim "następcą". - To unikalny człowiek - pochwalił chłopca.

Unikalne jest przede wszystkim jego wychowanie. Odebrany matce (o jej dalszym losie wiadomo niewiele; krążą plotki, że wyszła za byłego ochroniarza Łukaszenki, lub - co bardziej prawdopodobne - opuściła kraj) chłopiec, wychowuje się w złotej klatce. Podobno jeździ po terenie rezydencji elektrycznym samochodem wartym tysiące dolarów.

Krążą również słuchy, że bezkarnie kopie prezydenckich współpracowników, a ci muszą to znosić z uśmiechem na twarzy. Podobno ojciec wychowuje go na swój wzór i podobieństwo.

Przyszły wódz

Dla syna Łukaszenka zmienił nawet datę swoich urodzin, z 30 na 31 sierpnia. - Zrozumcie, że też jestem człowiekiem, też mam dzieci. Szczególnie najmłodszy to moje oczko w głowie. Urodziliśmy się z nim jednego dnia, 31 sierpnia - powiedział w 2009 r. w wywiadzie dla gazety "Jutro".

- Łukaszence znudziło się być prezydentem. Jutro koronacja - żartują Białorusini. I jest całkiem dużo prawdy w tym dowcipie. Dekadę temu wydawało się, że żelazny baćka szykuje na nadstępce pierworodnego Wiktora. Jednak białoruski wódz nie ma ochoty na dzielenie się wpływami z kimkolwiek.

Młodszy o pół wieku Kola idealnie nadaje się na następcę. Zanim stanie się dorosłym Nikołajem, jego ojciec zdąży znudzić się władzą.

Katarzyna Kwiatkowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)