Lustracja Niezabitowskiej bez oficera SB
Oficer SB Robert Grzelak, który miał być tzw.
oficerem prowadzącym Małgorzaty Niezabitowskiej, nie stawi się w
piątek na jej procesie lustracyjnym. Świadek jest chory; jego
zwolnienie lekarskie nie budzi wątpliwości - dowiedziała się PAP w tym sądzie.
W czwartek Niezabitowska - rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego z lat 1989-1990, która sama wystąpiła do sądu o uznanie, że nie była agentem SB - ma za zamkniętymi drzwiami kontynuować swe wyjaśnienia. Zaczęła je przedstawiać 20 maja, gdy ruszył jej proces. Pragnąc, aby proces odbył się "w spokoju i skupieniu", Niezabitowska wniosła wtedy o jego utajnienie, do czego sąd się przychylił.
Zastępca rzecznika interesu publicznego Andrzej Ryński - który wnosił o przesłuchanie czterech oficerów SB - pytany, jak ocenia, że to oni mogą przesądzić losy procesu, odparł: Nie wiemy, jakie relacje oni złożą. To jest, niestety, kpina historii, że często oficerowie SB będą stanowili o tym, czy ktoś mówi prawdę - mówił wtedy obrońca mec. Marek Małecki.
W grudniu 2004 r. Niezabitowska ujawniła w "Rzeczpospolitej", że z jej akt w Instytucie Pamięci Narodowej ma wynikać, iż na początku lat 80. była agentem; zaprzeczyła, by nim była. Potem działacz opozycji z lat 80. Krzysztof Wyszkowski oświadczył, że była ona agentem o pseudonimie Nowak. Według niego, postanowiła ona upublicznić sprawę, gdy dowiedziała się, że Wyszkowski ma poznać dane tego agenta (agent pseudonimie Nowak występuje w aktach udostępnionych Wyszkowskiemu przez IPN).
W IPN zachował się mikrofilm materiałów SB o Niezabitowskiej oraz ich kopia. Oryginały zniszczono w styczniu 1990 r., ale brak protokołu zniszczenia. W zachowanych aktach - które w grudniu 2004 udostępnił dziennikarzom szef Instytutu prof. Leon Kieres - nie ma ani typowego zobowiązania do współpracy, ani pokwitowań odbioru pieniędzy; nie ma także własnoręcznie pisanych meldunków. Jest zaś m.in. dokument o okolicznościach pozyskania Niezabitowskiej do współpracy z 15 i 16 grudnia 1981 r. oraz notatki Grzelaka z kilkunastu spotkań z nią. Według kartoteki SB, współpracę podjęto 15 grudnia 1981 r., a rozwiązano - 4 grudnia 1985 r.
Po upublicznieniu zawartości jej teczki przez media Niezabitowska mówiła, że w grudniu 1981 r. "pogubiła się w sytuacji"; była sama, z małym dzieckiem i chorym ojcem, którym chciała się opiekować, a SB przetrzymywała ją przez wiele godzin. Mikrofilmy i kserokopie uznała za niewiarygodne, łatwe do sfałszowania. Wystąpiła do IPN o uznanie jej za pokrzywdzoną. W styczniu 2005 r. IPN odmówił przyznania jej takiego statusu. Wtedy złożyła wniosek o autolustrację.
Niezabitowska twierdzi, że jej teczkę w lipcu 1990 r. zabrał, odchodząc z resortu, szef MSW gen. Czesław Kiszczak, czemu ten zaprzeczył. Prokuratura odmówiła jednak śledztwa w tej sprawie, uzasadniając to przedawnieniem karalności tego czynu.