Lustracja Moczulskiego: rzecznik chce się odwołać
Rzecznik Interesu Publicznego odwoła się od wyroku Sądu Lustracyjnego, który na początku listopada niejednogłośnie uznał, iż Leszek Moczulski nie był agentem SB.
18.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Historyczny lider KPN był pierwszą osobą pomówioną o związki ze służbami specjalnymi PRL, która wystąpiła o przewidywaną przez ustawę lustracyjną tzw. autolustrację. Jeszcze w marcu 1999 r. Moczulski wniósł do sądu o oczyszczenie z zarzutu agenturalności. W 1992 r. ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz wpisał go bowiem na listę domniemanych agentów UB i SB.
6 listopada Sąd Lustracyjny I instancji uznał, że oświadczenie Moczulskiego o braku związków ze specsłużbami PRL jest prawdziwe. Wyrok zapadł niejednogłośnie - zdanie odrębne złożył sędzia- sprawodzawca sprawy.
Zastępca rzecznika Krzysztof Lipiński, który wnosił o uznanie byłego lidera KPN za "kłamcę lustracyjnego", zapowiedział, że odwoła się do sądu II instancji, domagając się zwrotu sprawy do I instancji. Powołał się m.in. właśnie na to zdanie odrębne.
Według Lipińskiego, akta sprawy wskazują, że co najmniej w latach 1969-77 Moczulski był tajnym i świadomym współpracownikiem SB w rozumieniu ustawy lustracyjnej. Lipiński nie zgadza się z konkluzją sądu, że nie można mówić o takiej współpracy w jakimkolwiek okresie lat 60. i 70.
Sam Moczulski przyznawał, że spotykał się z oficerami SB. Nigdy tego nie kryłem; chciałem wiedzieć, czym się interesują - mówił Moczulski.
Sąd uznał jednak, że nie można przypisać Moczulskiemu tajnej i świadomej współpracy z SB w rozumieniu ustawy. (jask)