Łukaszenka straszy swoich. Liczy polskie wojska
Aleksandr Łukaszenka spotkał się z komitetem wojennym swojego kraju. Doszło do tego w związku z wydarzeniami ostatnich dni, w szczególności z wybuchem na Moście Krymskim. Dyktator mówił też o polskim wojsku na granicy z Białorusią. Podkreślał również, że Warszawa chce broni atomowej od Amerykanów.
Białoruski dyktator spotkał się po raz kolejny w ostatnich dniach ze swoimi generałami. Tym razem zwołane spotkanie argumentował tym, że "sytuacja jest tak poważna, że należy już coś działać".
Łukaszenka o "Krymskim Moście 2"
Łukaszenka przekonywał, że w niedzielę otrzymał "ostrzeżenie nieoficjalnymi kanałami", że Białoruś zostanie zaatakowana przez Ukrainę. Miał to być - jak wskazywał sam Łukaszenka - "Krymski Most 2".
Co należy podkreślić, w rzeczywistości doszło do zmasowanego ataku Kremla na ukraińskie miasta w odwecie za uszkodzony most. W dodatku Łukaszenka, razem z Władimirem Putinem, zapowiedzieli wzmocnienie wojsk na zachodniej Białorusi.
Zobacz też: Putin pójdzie o krok dalej? Jednoznaczna odpowiedź generała
O Polsce i broni jądrowej
Dyktator podczas spotkania z generałami mówił też o Polsce jako zagrożeniu wojskowym dla Białorusi. - Polska po prostu drży, prosi Amerykanów, żeby oni natychmiast dostarczyli broń jądrową i rozlokowali ją w Polsce - stwierdził Łukaszenka.
- Zabrali wojska do stu kilometrów od granicy. Dozbrajają je bronią płynącą z NATO. Te sowiecką i polską przesłali Ukrainie. Resztę zutylizowali. I teraz dysponują tylko najlepszą współczesną bronią. I co, ile im zajmie podejście pod granicę z Białorusią? Pół nocy. I my to widzimy - ostrzegał swoich obywateli dyktator, bezczelnie kłamiąc.
Łukaszenka podkreślał, że Polska byłaby gotowa do potencjalnego ataku w zaledwie kilka godzin. - To powinno nas niepokoić. Jeśli będzie to potrzebne, a mamy czasy wojny, przerzucą swoje wojska nawet w dwie, trzy godziny znowu na granicę. Na te pozycje, gdzie wojska mają się znajdować - zakończył wątek Łukaszenka.
Przypomnijmy, że wiele informacji, które przekazują rosyjskie i białoruskie media oraz przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej i Białorusi.
Źródło: "Puł Pierwogo", WP Wiadomości