Łukaszenka przerażony. Podjął paniczne kroki
Aleksandr Łukaszenka najwyraźniej przeraził się nagłą śmiercią białoruskiego ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja. Dyktator z Mińska zrobił się jeszcze bardziej podejrzliwy. Już dwa dni później podjął decyzje dotyczące osób z jego najbliższego otoczenia.
Informacja o zgonie szefa białoruskiej dyplomacji pojawiła się w sobotę. Białoruskie MSZ jedynie potwierdziło tę wiadomość, ale nie przekazało więcej szczegółów na temat śmierci ministra.
Tymczasem w poniedziałek serwis ТРУХА English podał, że śmiercią Makieja mocno przejął się białoruski dyktator. Pod wpływem tych doniesień Łukaszenka wydał nawet polecenie niezwłocznej wymiany kucharzy oraz służących, z których usług do tej pory dyktator korzystał. Natychmiast zmienić ma się też skład prezydenckiej ochrony.
Dyktator z Mińska najwyraźniej podejrzewa, że do śmierci jego ministra mogły przyczynić się osoby trzecie i teraz obawia się o własne życie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Nie żyje Uładzimir Makiej
O śmierci ministra spraw zagranicznych poinformowało na Twitterze białoruskie MSZ. "Dzisiaj zmarł nagle minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej" - przekazano w sobotę.
Wcześniej resort dyplomacji z Mińska informował, że w piątek Makiej odbył spotkanie z nuncjuszem apostolskim na Białorusi abp. Ante Joziciem. W minionym tygodniu szef dyplomacji przebywał z wizytą w Armenii, gdzie odbywała się sesja poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.
Według mediów rosyjskich na niedzielę i poniedziałek planowana była wizyta w Mińsku rosyjskiego szefa MSZ Siergieja Ławrowa.
Uładzimir Makiej miał 64 lata. Szefem białoruskiej dyplomacji był od 22 sierpnia 2012 roku.
Zobacz też: Orban o suwerennej Ukrainie. "Słowa to jedno. Drugie są czyny"
Źródło: twitter.com/TpyxaNews
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski