Łukaszenka na ustawce. Nieoczekiwanie oberwały polskie jabłka
W sobotę białoruski dyktator Alaksandr Łukaszanka brał udział w propagandowej ustawce - sadził jabłonki w rodzinnej wsi. Przy okazji skrytykował jakość polskich jabłek.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie i białoruskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Rosję i Białoruś.
W sobotę na Białorusi obchodzono Narodowy Dzień Sprzątania. Z tej okazji Łukaszenka pojawił się w rodzinnym kołchozie we wsi Aleksandria, położonej w obwodzie mohylewskim na wschodzie Białorusi.
W ramach propagandowej akcji brał udział w sadzeniu jabłonek. Nowo powstały sad, jak głosi białoruska państwowa agencja prasowa BełTA, ma zostać przekazany na użytek miejscowej szkoły.
Łukaszenka niespodziewanie "zaatakował" polski produkt
Łukaszenka, który do wielkiej polityki wszedł ze stanowiska kierownika kołchozu, nie mógł się przed kamerami nachwalić rolnika-sadownika, Igora Abramczyka, biorącego razem z nim udział w akcji.
- No, to możemy ci kołchoz dać! (...) Dobre gospodarstwo weź. Tu ziemia niezła - mówił półżartem dyktator.
Następnie Łukaszenka dodał, że sam zaczął się interesować sadownictwem dopiero po tym, jak został prezydentem.
- Importujemy jabłka, zwłaszcza z Polski. Jego (rolnika - red.) jabłka są lepsze niż polskie. Najważniejsze jest to, że są bardziej ekologiczne. On bardzo dobrze wie, że jeśli wprowadzi badziewie na rynek, to za to odpowiada - wywodził Łukaszenka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To samo dotyczy opieki zdrowotnej i edukacji. Jeśli chirurdzy biorą skalpel do ręki, wiedzą, że muszą dać z siebie wszystko. Ponoszą ogromną odpowiedzialność - podsumował "błyskotliwie" dyktator.
Źródło: BiełTA/Biełsat