Łukaszenka atakuje przeciwników referendum konstytucyjnego
Prezydent Aleksander Łukaszenka
zaatakował krytyków zorganizowania
referendum, które pozwoli mu pozostać u władzy przez trzecią
kadencję.
18.09.2004 | aktual.: 18.09.2004 19:26
W wypowiedzi dla agencji Bełta Łukaszenka stwierdził, że to Białorusini zdecydują o swej przyszłości, bo bez względu na reakcje Wschodu, Zachodu, czy jakiekolwiek inne, będziemy żyć zgodnie z naszym sposobem myślenia.
Prezydent Białorusi oskarżany jest przez Zachód o niedemokratyczne praktyki, o prześladowanie opozycji i o dławienie niezależnej prasy.
Rządzi on od 1994 roku i już raz przedłużył swoje rządy dzięki plebiscytowi uznanemu za zmanipulowany.
W październiku na Białorusi odbędą się wybory parlamentarne, które Łukaszenka chce połączyć z referendum sankcjonującym usunięcie zapisu konstytucyjnego o możliwości pełnienia urzędu prezydenckiego tylko przez dwie kadencje.
W ten sposób, w 2006 roku, Łukaszenka będzie mógł znowu wystartować do stanowiska szefa państwa.
Sensowność jego pomysłu została podważona przez Unię Europejską. UE uważa, że planowane głosowanie nie będzie wolne i uczciwe.
Bruksela zagroziła, że jeśli mimo to odbędzie się ono, to wysocy urzędnicy białoruscy objęci zostaną zakazem wizowym, zaś zagraniczne aktywa Białorusi zostaną zamrożone.
Stany Zjednoczone zapowiedziały, że przeprowadzenie plebiscytu pogłębi izolację Mińska.
Łukaszenka zdaje się lekceważyć wszystkie te przestrogi. Powiedział agencji Bełta, że ma poparcie innych państw, które wyłoniły się z gruzów ZSRR. Zaaprobowały one jego koncepcję i obiecały wysłać na referendum obserwatorów.
Rozproszona i skłócona do niedawna opozycja białoruska zwarła szeregi, łącząc siły na rzecz kampanii wyborczej. W piątek rzecznicy tego obozu skarżyli się, że władze sabotują rejestrację kandydatów opozycyjnych.
Obecnie w 110-osobowym parlamencie zwolennicy Łukaszenki mają zdecydowaną większość.