PublicystykaŁukasz Warzecha: o hejterach i manipulacjach. Z kim walczy premier Kopacz?

Łukasz Warzecha: o hejterach i manipulacjach. Z kim walczy premier Kopacz?

"Tolerancja", wbrew właściwemu znaczeniu tego słowa, oznacza przymusową już nawet nie zgodę, ale wręcz radość z wszelkich owoców postępu. Nietolerancyjny jest natomiast ten, kto powie, że homoseksualiści nie powinni się publicznie afiszować ze swoimi skłonnościami, nie powinni mieć prawa do "małżeństw" albo że w polskiej przestrzeni publicznej nie ma miejsca dla meczetów. Ba, nietolerancyjne jest nawet nazwanie Murzyna Murzynem. Przy czym w ustach Ewy Kopacz zdanie z użyciem tego magicznego słowa sprowadza się do kwestii bieżącej polityki: tolerancyjny jest ten, kto się cieszy z napływu imigrantów. Nie muszę chyba wyjaśniać, że "nacjonalistami" są ci, którzy się z tego nie cieszą - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Łukasz Warzecha: o hejterach i manipulacjach. Z kim walczy premier Kopacz?
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Łukasz Warzecha

Pani premier zamalowała nienawistny napis. I to jest dobra wiadomość, ponieważ malowanie powierzchni pionowych - czynność stosunkowo prosta, wymagająca jedynie pociągania pędzlem w jedną i w drugą - wydaje się idealnie dostosowana do możliwości intelektualnych szefowej rządu. Złą wiadomością jest, że Ewa Kopacz nie ogranicza się jedynie do tego.

Nie udało mi się znaleźć informacji, jaki to był napis. Ale to w końcu logiczne - skoro był taki nienawistny, to przecież nie należy go rozpowszechniać. Warto jednak przyjrzeć się akcji, która tak zgrabnie - i oczywiście jedynie przypadkiem - wkomponowała się w kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej. Wszak kręgi lewicowe - a PO można już chyba bez wątpliwości zaliczyć do partii lewicowych - były od dawna uwrażliwione na tak zwany hejt. Z jego powodu Gazeta.pl od wielu dni blokuje komentarze pod tekstami dotyczącymi imigrantów.

Warto jednak pamiętać, że nie wszystko kwalifikuje się jako wspomniany hejt. Jest więc nim na przykład zdanie: "Imigranci są zagrożeniem", ale już nie: "Fajnego buraka mamy za prezydenta, nie ma co. Niech za to nocami odwiedza Kaczora. Ciekawe, czy mu obciąga. A może jego kotu?" (przykład znaleziony bez wysiłku wśród komentarzy pod tekstem Pawła Wrońskiego o prezydencie na portalu Gazeta.pl).

Inicjatywa, którą poparła za pomocą pędzla pani premier Kopacz, przedstawia się jako zwalczająca rasizm, antysemityzm, ksenofobię. Organizuje ją stowarzyszenie "Projekt: Polska". Cóż to za twór? Na pewno nie złożony z ludzi przypadkowych. Popatrzmy. Przewodniczącym jest Wiktor Jędrzejewski, niegdyś współpracownik Bronisława Geremka, a dziś koordynator warszawskich struktur Nowoczesnej Ryszarda Petru (na czas kampanii zawiesił swoją prezesurę). Przewodniczącym rady strategicznej jest Szymon Gutkowski, człowiek ze środowiska reklamiarzy. Przez lata robił kampanie "Gazety Wyborczej", doradzał stacji TVN24, działał przy pamiętnej akcji "Zmień kraj: idź na wybory", która formalnie prezentowana jako działania profrekwencyjne, faktycznie była po prostu kampanią wyborczą PO w roku 2007.

Wśród członków honorowych stowarzyszenia są lub byli m.in. Tadeusz Mazowiecki, Jacek Kuroń, Henryk Wujec, Marek Edelman, Bronisław Geremek. Nawet średnio zorientowana w życiu publicznym osoba nie będzie więc mieć wątpliwości, że nie mamy do czynienia ze spontaniczną inicjatywą obywatelską, ale organizacją doskonale posadowioną w lewicowo-liberalnych kręgach warszawki.

Akcja "Hejt stop" pokazuje, że stowarzyszenie realizuje pilnie lewicową agendę, przy okazji robiąc dobrze politykom PO. Opiera się ona na jednej z najbardziej ordynarnych manipulacji, uprawianych przez lewicę od lat, a chętnie wykorzystywanej w czasie imigranckiego kryzysu. Metoda jest prosta i opisana już dawno, między innymi w słynnej "Erystyce" Schopenhauera, czyli niewielkim dziełku, w którym niemiecki filozof przedstawił nieuczciwe metody prowadzenia dyskusji. Otóż, trafiając na kłopotliwą, niewygodną opinię, należy ją z miejsca zdyskredytować i sprowadzić do statusu poglądu, z którym "kulturalny człowiek" nie dyskutuje. Ktoś podnosi wątpliwości w sprawie przyjmowania imigrantów? Nazwijmy to "hejtem", opiszmy jako ksenofobię i z wyższością oświadczmy, że z takimi opiniami nie dyskutujemy. Prawda, jak nam to upraszcza dyskurs? W ten sposób od dawna ułatwia sobie zadanie choćby "Gazeta Wyborcza".

To samo dotyczy pozostałych zjawisk, z którymi dzielnie walczą aktywiści akcji "Hejt stop" albo zawodowi antyfaszyści ze stowarzyszenia "Nigdy więcej!" i podobnych. Przypomnij, że w UB była nadreprezentacja osób pochodzenia żydowskiego? Nieważne, że dowodzą tego badania prowadzone m.in. przez prof. Szwagrzyka z IPN - jesteś antysemitą. Napisz, że Tomasz Gross to zwykły oszczerca, napędzany antypolską fobią, a nie historyk? Też łapiesz się na antysemityzm. Wyraź opinię, że w USA największa przestępczość jest w rejonach zdominowanych przez Murzynów? Stajesz się rasistą. Stwierdź, że zanim zaczniemy pomagać imigrantom, najpierw powinniśmy pomóc Polakom na Wschodzie? Jesteś ksenofobem. I tak dalej, i tak dalej.

Spójrzmy teraz, co powiedziała pani premier, gdy już zamalowała, co miała zamalować. "Dzisiaj zamalowałam ten nienawistny napis. Ale to tylko jeden z etapów. Dzisiaj powinniśmy walczyć o to, by wykorzenić z serc tych, którzy te napisy umieszczają - nienawiść. Czy nam się to uda? Pewnie tak, jeśli nowoczesne polskie społeczeństwo zrozumie, że nowoczesny polski patriotyzm, ten, którego jestem wielką zwolenniczką, że jest w nim miejsce dla tolerancji i na szacunek dla odmienności. Chyba jest już pora, żeby stworzyć jeden wspólny front przeciwko tym, którzy te napisy umieszczają, powiedzieć stop nietolerancji i nacjonalizmowi. […] Te napisy są autorstwa zwykłych chuliganów. Ale ci chuligani odnajdują się w atmosferze, którą tworzą politycy. Ja bym chciała, żeby dominował pogląd, że budujemy wiarygodny, dobry obraz naszej ojczyzny, tolerancyjnej, przyjaznej, otwartej, gdzie dominuje miłość i współczucie dla tych, którzy potrzebują pomocy".

Ta wypowiedź, pomijając jej nieco bełkotliwą konstrukcję, jest jedną wielką manipulacją. Mamy tu więc słowo klucz: nienawiść. Pojawia się ono od pewnego czasu właśnie w kontekście debaty o przyjmowaniu imigrantów - ale oczywiście karierę robi już od dawna. Wygodnie jest bowiem nazwać "nienawiścią" każdą bardziej zdecydowaną, krytyczną wypowiedź na temat polityki aktualnej władzy. Ileż to razy czytałem pod swoimi tekstami absurdalne uwagi: "Skąd w panu tyle nienawiści?". Zatem Ewa Kopacz nie nienawidzi, ponieważ chce wpakować Polskę (z jakich powodów - to jeszcze osobna kwestia) w opiekę nad imigrantami, ale ci, którzy są odmiennego zdania - nienawidzą. Czyli są hejterami.

Następne słowo klucz to "nowoczesny". Jest zatem "nowoczesne społeczeństwo" i "nowoczesny patriotyzm" - w odróżnieniu od jakiegoś tajemniczego patriotyzmu staroświeckiego. Ten ostatni zakłada pewnie takie straszne rzeczy jak miłość ojczyzny, gotowość do jej zbrojnej obrony, a w czasie pokoju - do przypominania, że to ona i dobro jej obywateli są najważniejsze, a nie jakieś wykwity politycznej poprawności.

Można z kolei wywnioskować, że bycie nowoczesnym oznacza z grubsza zgodę na imigrantów i w ogóle na wszystko to, co forsuje władza. To stosunek do jej propozycji definiuje, czy ktoś jest nowoczesny czy nie. Pamiętamy też wszyscy bujdy o "nowoczesnym patriotyzmie" jako płaceniu podatków i sprzątaniu psich kup - bo w przeciwnym wypadku pojęcie patriotyzmu nie mogłoby już objąć Marii Peszek i jej podobnych, która to Maria Peszek wyznała swego czasu, że jakby ktoś Polskę napadł, to ona pierwsza spie...la. Pewien satyryk bezbłędnie wykpił takie rozumienie patriotyzmu, pokazując na rysunku bardzo z siebie zadowolonego jegomościa, ciągnącego za łańcuch od spłuczki toaletowej i mówiącego: "Jestem nowoczesnym patriotą - spuszczam wodę w klozecie".

Później pani premier mówi nam o tolerancji i szacunku dla odmienności. Manipulacja tymi pojęciami trwa od tak dawna, że właściwie nie trzeba nawet pisać, na czym ona polega. Dla lewicy "tolerancja", wbrew właściwemu znaczeniu tego słowa, oznacza przymusową już nawet nie zgodę, ale wręcz radość z wszelkich owoców postępu. Nietolerancyjny jest natomiast ten, kto powie, że homoseksualiści nie powinni się publicznie afiszować ze swoimi skłonnościami, nie powinni mieć prawa do "małżeństw" albo że w polskiej przestrzeni publicznej nie ma miejsca dla meczetów. Ba, nietolerancyjne jest nawet nazwanie Murzyna Murzynem.

Przy czym w ustach Ewy Kopacz zdanie z użyciem tego magicznego słowa znów sprowadza się do kwestii bieżącej polityki: tolerancyjny jest ten, kto się cieszy z napływu imigrantów. Nie muszę chyba wyjaśniać, że "nacjonalistami" są ci, którzy się z tego nie cieszą. Zatem na nacjonalistę awansował w ten sposób choćby Jarosław Gowin.

Godne uwagi jest ostatnie zdanie cytowanej wypowiedzi. Tu mamy próbę zagrania na kompleksach części słuchaczy poprzez odwołanie się do sprawy wizerunku Polski. Część Polaków wskutek swoich kompleksów jest przeświadczona, że wizerunek to jakaś wartość nad wartościami i że jeśliby zaczęto o nas źle mówić i pisać "na Zachodzie", to świat się zawali. Jakże strasznie musieli cierpieć, gdy Polska, zwodząc partnerów z Grupy Wyszehradzkiej, zapewniała, że wspiera ich stanowisko i była za to potępiania przez zachodnie media. A jakże musiało im ulżyć, gdy rząd się na partnerów w ostatniej chwili wypiął i zrobił, co zrobił. Ta ulga znalazła wyraz w licznych w sieci pogardliwych wypowiedziach wobec Czechów, Słowaków i Węgrów.

Kilka lat temu podobną akcję zamalowywania nieładnych napisów prowadziło wspomniane wyżej stowarzyszenie „Nigdy więcej!”, czyli zawodowi antyfaszyści, którzy żyją po prostu z walki z ksenofobią, rasizmem i innymi wyimaginowanymi potworami, między innymi dzięki różnym stypendiom i dotacjom. Do akcji miała się włączyć dziatwa szkolna. Miano zamalowywać rasistowskie napisy wokół stadionów. Jednak w Gdańsku pojawił się problem: żadnego rasistowskiego napisu przy stadionie nie było. Ale zawodowi antyfaszyści są przygotowani na takie okazje. Wywiesili na trybunach specjalnie na tę okazję sporządzony transparent z napisem "Nie jesteś Polakiem? Wynocha", po czym elegancko go zamalowali. Bardzo to przypomina sytuację z panią premier, bo rzekoma nienawiść, ksenofobia i inne straszne rzeczy istnieją tylko w chorych umysłach. W rzeczywistości to po prostu odmienne opinie, krytyka, czasami ostra, ale całkowicie dopuszczalna.

Może zresztą podobieństwo idzie jeszcze dalej? Wszak nie tak dawno PO pochwaliła się, że wynajmie na czas kampanii oddział 50 internetowych hejterów. Możliwe zatem, że pani premier walczy bohatersko z własnymi ludźmi.

Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski

*

Sprostowanie Stowarzyszenia NIGDY WIĘCEJ:

Stowarzyszenie 'NIGDY WIĘCEJ' nie było współorganizatorem akcji przeprowadzonej na stadionie w Gdańsku w dniu 14.10.2011. O jej przebiegu dowiedzieliśmy się po fakcie z mediów. Nie dopuścilibyśmy do zaistnienia tak niefortunnej sytuacji jak ta, która miała miejsce na stadionie w Gdańsku.

Nigdy nie organizowaliśmy akcji polegającej na zamalowywaniu napisów stworzonych tylko po to by je zamalować. Z tych powodów, uprzejmie proszę o usunięcie nieprawdziwych treści przypisujących Stowarzyszeniu "NIGDY WIĘCEJ" akcję, w której nie uczestniczyliśmy, nie planowaliśmy jej i nie organizowaliśmy.

Rozpowszechnianie tej fałszywej informacji stanowi naruszenie dobrego imienia Stowarzyszenia 'NIGDY WIĘCEJ".

Z poważaniem,

Rafał Pankowski i Jacek Purski, Stowarzyszenie „NIGDY WIĘCEJ”

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (579)