PublicystykaŁukasz Warzecha: Jak kończy Platforma

Łukasz Warzecha: Jak kończy Platforma

Niektórzy twierdzą, że było im nawet żal Ewy Kopacz, gdy ta drżącym głosem, w stanie bliskim histerii, ogłaszała w ubiegłą środę dymisje w rządzie, po czym uciekła przed dziennikarzami, nie odpowiadając na żadne pytania. Podobnie zresztą jak uciekła w poniedziałek, po zaanonsowaniu nowej obsady opróżnionych ministerialnych stolców. Mnie pani premier nie żal. Wraz z całą Platformą solennie zapracowała na to, co ją teraz spotyka.

Łukasz Warzecha: Jak kończy Platforma
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Łukasz Warzecha

Nagła dymisja trzech ministrów, trzech wiceministrów, marszałka sejmu i szefa doradców pani premier niczego nie załatwia, podobnie jak niczego nie załatwia powołanie ich następców. To paniczne działania pogubionej kobieciny, którą wydarzenia przerosły nie teraz, ale jeszcze w momencie, kiedy zostawała marszałkiem sejmu, a może jeszcze wcześniej, gdy weszła do ogólnokrajowej polityki. To żałosne próby gaszenia pożaru w lupanarze, podczas gdy wali się już cała kamienica.

Czy naprawdę premier Kopacz wyobrażała sobie, że wyrzucenie z rządu nagranych po kryjomu ministrów i wiceministrów oraz uwolnienie nas w końcu od nabzdyczonej miny marszałka Sikorskiego cokolwiek jej partii pomoże? Czy mogła sądzić, że wyciągnięcie z kapelusza ludzi bez żadnego politycznego zaplecza, takich jak chirurg Zembala czy sportowiec Korol, mogą naprawić wizerunek jej partii i rządu? Halo, tu Ziemia! Przecież skutków ośmioletnich rządów nie da się wyrównać w jeden dzień.

Nominacje na ministerialne stanowiska nie mają żadnego znaczenia. W ciągu czterech miesięcy nowi szefowie resortów zdążą się najwyżej nauczyć, jak się nazywają ich sekretarki i kierowcy, a większość wyborców nawet nie spostrzeże, że resortem zdrowia i sportu rządzi ktoś nowy. O resorcie skarbu nie mówiąc, bo większość nie ma nawet pojęcia, że taki istnieje i czym się zajmuje. Zatem panowie Korol i Zembala będą mieli za zadanie ładnie wyglądać za biurkiem. Pan Czerwiński natomiast, cieszący się na rodzimym Podhalu nieciekawą opinią, będzie być może pilnował w Ministerstwie Skarbu dobicia przed wyborami jakichś ważnych dilów. Tyle.

A tymczasem, jak to bywa, kiedy wszystko zaczyna się walić - ludzie nagle przypominają sobie to, co było. A jest sobie co przypominać.

Ot, choćby posła PO Mirosława Sekułę, stojącego swego czasu na czele specjalnej komisji śledczej badającej aferę hazardową, którego głównym zadaniem było ukręcenie łba sprawie i który w tym celu posuwał się do działań wręcz groteskowych. Na przykład kończył przerwę w obradach przed czasem i zarządzał głosowanie w sprawie dalszego procedowania, zanim członkowie komisji zdążyli dobiec do stołu. Albo nagrane z ukrycia opowieści Sławka Nowaka, jak to urząd skarbowy chce crossować przychody jego żony i jak by to było niedobrze, i może coś się z tym da zrobić. Albo "cesarzową" Bieńkowską, rozkładającą ręce i mówiącą: "Sorry, taki mamy klimat", że pociągi stają w polu. A trochę później w rozmowie z szefem CBA wygłaszającą tezę, że za sześć tysięcy może pracować tylko złodziej albo idiota. Może ludzie przypomnieli sobie właśnie ośmiorniczki marszałka Sikorskiego oraz to, jak wmawiał ludziom, że swoje sejmowe kilometrówki wyjeździł uczciwie, łaknąc kontaktu z wyborcami i niezmordowanie pokonując tysiące kilometrów we
własnym okręgu wyborczym.

A może po prostu gdzieś kołaczą im się obietnice Donalda Tuska z 2007 i próbują sobie policzyć, czy spełnił choć jedną z nich, zarazem starając się przypomnieć sobie, ile też były pan premier teraz trzepie co miesiąc kasy, zbijając bąki na swoim brukselskim stolcu. Może coś się Polakom nie zgadza, kiedy pamiętają opowieści członków rządzącej partii o tym, w jakim to złotym wieku żyjemy, a oni jakoś tego dobrobytu nie odczuwają. Może próbują sobie przeliczyć, ile kilometrów autostrady może za swoją przeciętną pensję przejechać Austriak, ile Czech, ile Węgier, a ile Polak. A może właśnie stracili robotę, bo opierając się na uchwalonym głosami PO prawie policjant właśnie zabrał im prawo jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości. A może nie zabrał, ale musieli się wyjątkowo drogo opłacić panom funkcjonariuszom?

Słowem - możliwości jest wiele, ale sęk w tym, że obecna sytuacja nie powstała w tydzień, miesiąc ani w rok. Zaś w pewnych okolicznościach wyborcom wraca pamięć. Może na krótko, ale jednak.

Rozważmy teraz samą sprawę podsłuchów, które aktualnie topią "Titanica" Platformy. Ta afera to przecież kwintesencja rządów Platformy. Nie byłoby żadnych podsłuchów, a więc i śledztwa w ich sprawie, a więc i akt tejże sprawy i ich wycieku, gdyby jaśniepaństwo z Platformy nie uznało, że krajem będzie rządzić jak własnym folwarkiem. Władza, która rozumie, że ma służyć ludziom, nie urządzałaby sobie intymnych spotkań w VIP-roomie w knajpie dla dobrze sytuowanych, żeby przy winie za 800 złotych pogadać o usunięciu ministra finansów, bo przeszkadza w realizacji planu wsparcia władzy przez bank centralny. Władza służąca ludziom, jeśli jej przedstawiciele potrzebowaliby omawiać sprawy państwa, spotykałaby się w swoich urzędach i gabinetach, a o rozmowach informowałaby opinię publiczną.

Jednak z punktu widzenia Platformy takie postępowanie nie wchodziło w grę. Po wizytach w Kancelarii Premiera albo ministerstwach zostają ślady. Są księgi wejść i wyjść, strażnicy, sekretarki. "Sowa i Przyjaciele" to co innego. Tam można się poczuć swobodnie, rzucić mięsem tak jak się lubi i gadać na luzie o przekrętach, o tym, jak na chama utopić opozycję oraz o tym, że sztandarowy projekt rządu (Polskie Inwestycje Rozwojowe) to ch..., dupa i kamieni kupa.

Ale nawet tych towarzyskich spotkań geniusze z rządu i spółek skarbu państwa nie potrafili sobie dobrze zorganizować i dali się nagrać. I to nie jakimś profesjonalistom z laserowymi mikrofonami, ale zwykłym kelnerom z najzwyklejszymi dyktafonami z pierwszego lepszego sklepu. Cóż, jaka władza, taki podsłuch.

Jako że w rządzonej przez tych żałosnych dyletantów Polsce służby specjalne zajmują się w takim samym, a może nawet większym stopniu walką z sobą nawzajem co dbaniem o nasze bezpieczeństwo, przeto nagrania zaczęły wyciekać. A gdy zaczęły wyciekać, wszyscy mogli zobaczyć, że na czele ministerstw i największych firm z udziałem skarbu państwa stoją jakieś przeklinające jak ostatni żul pętaki, które niczego nie mogą lub nie chcą w kraju zmienić poza tym, co służy ich bezpośrednim interesom.

Wtedy jeszcze można się było jakoś ratować, robiąc rok temu głęboką czystkę we własnych szeregach. Ale pewność siebie była w obozie władzy tak wielka, że poprzestano na pozorach. No i w końcu ktoś dla jakiegoś własnego interesu postanowił zagrać sfotografowanymi aktami sprawy. Która, dodajmy, nie dotyczy popełnienia przestępstwa przez którąkolwiek z nagranych osób. O nie! Dotyczy jedynie dokonania nagrania bez zgody nagrywanych. Jako słup wystąpił biznesmen o mało ciekawym życiorysie i w ciągu kilkunastu godzin, za pomocą Facebooka, zatrząsł państwem, co wiele mówi o solidności tegoż państwa.

Symbolicznym zakończeniem tego ciągu wydarzeń niech będzie oświadczenie Radosława Sikorskiego. Ten polityk, który butą i zadufaniem mógłby obdarzyć ze sto osób i jeszcze by mu sporo zostało, nikogo na odchodnym za nic nie przepraszał. Do samego końca uważał za stosowne tłumaczyć na Twitterze, że "ośmiorniczki były w prezencie od szefa kuchni". Wreszcie wystękał, że rezygnuje dla dobra Platformy. Proszę zwrócić uwagę: nie dlatego, że nie sprostał zadaniom, zrobił coś nie tak, utracił zaufanie wyborców, ale wyłącznie dla dobra partii.

Wybitny amerykański poeta Thomas Stearns Eliot zakończył swój poemat "Wydrążeni ludzie" słynnymi słowami:

I tak się właśnie kończy świat Nie hukiem ale skomleniem.

Partia, która trzęsła Polską przez osiem lat, kończy swoje rządy nawet nie skomleniem, ale jakimiś spazmatycznymi, żałosnymi stęknięciami, które, przynajmniej we mnie, nie budzą litości. Chyba że to ten rodzaj współczucia, który każe dobić cierpiącego.

Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski
Zobacz również wideo: Nowi ministrowie w rządzie Ewy Kopacz
Źródło artykułu:WP Opinie
Ewa Kopaczafera taśmowarekonstrukcja rządu
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (557)