Społeczeństwo"Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach" - Mariusz Szczygieł w cyklu dla WP

"Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach" - Mariusz Szczygieł w cyklu dla WP

Reportaż to historia, która wydarzyła się naprawdę i ma dawać do myślenia. Reportaż w Polsce czytany jest chętnie od ponad stu lat. Reporter może zastosować wszystkie zabiegi, jakich dokonuje pisarz fikcji, ale nie może nic zmyślić.

"Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach" - Mariusz Szczygieł w cyklu dla WP
Źródło zdjęć: © WP.PL | Maciej Stanik

07.09.2018 | aktual.: 07.09.2018 20:10

"Fantazji literackiej cuglów nie popuszczę" - zapewniał w 1902 roku Teodor Tomasz Jeż w swoim "Opowiadaniu z wędrówki po koloniach polskich w Ameryce Północnej".

Za pierwszy nowoczesny polski reportaż uważa się "Pielgrzymkę do Jasnej Góry" Władysława Stanisława Reymonta z 1895 roku. Kiedy drukował go, czytany we wszystkich zaborach "Tygodnik Ilustrowany", jeszcze nie użył nazwy "reportaż", tylko "opis w oryginalną formułę ujęty".

Żeby być reporterem, trzeba kochać życie

Pierwszymi polskimi reporterkami i reporterami byli pisarze i pisarki. Literat książkę o życiu pisał nieraz całe lata, zaś zamówiony przez redakcję reportaż, musiał napisać szybko. Tyle że umiał napisać go wyłącznie ładnie. Zamiast tworzyć rzeczowe sprawozdania, pisarze od razu szukali słów pięknych, metafor ciekawych, szczegółów zapadających w pamięć.

Kazimiera Iłłakowiczówna, opisywała życie w Siedmiogrodzie. Ewakuowała się tam w 1939 roku razem z polskim MSZ, gdzie była zatrudniona. Pisała o ludziach, którzy i tam muszą opuścić swoje domy: "Dziewczynka wzięła kredki i szkicownik szkolny, i chodzi z pokoju do pokoju, rysując każdy z nich na pamiątkę. Potem biały dom na wzgórzu zostanie zwinięty w szereg tobołów i wywleczony ze swojego miejsca dalej na południe, jak wywrócone wielkie drzewo z mnóstwem korzeni".

Reportaż nie znosi ogólników, kocha szczegóły i sceny. Jak film. Dziewczynka, która na pamiątkę rysuje pokoje, to przecież scena iście filmowa.

Nałkowska tworzyła reportaże o więźniach zakładu karnego w Grodnie, którymi zajmowała się jako wolontariuszka. Konopnicka opisywała surowe życie rybaków w Normandii. Żeromski w swoim reportażu wcieleniowym pisał, jak w 1920 przed plebiscytem agitował Mazurów, żeby przystąpili do Polski. Prus opisywał podróż do Nałęczowa (dalej jechać ze względu na swoje lęki się nie odważył). Dąbrowska objeżdżała Polskę z przyjaciółką i zapisała: "Im dłużej żyję, tym więcej nic nie rozumiem, ale kocham życie". (Jestem przekonany, że aby być reporterem trzeba kochać życie).

"Ładnie" zmieniało przez te sto lat swoje znaczenie. "Słubice to ku...skie miasto" – tak Włodzimierz Nowak rozpoczyna jeden z reportaży w latach 90. Oddaje tym samym to, co jego bohaterowie mówią o własnym mieście. Dobre zdanie usłyszał. Reporter musi mieć ucho.

Reporterzy nie bogami swoich postaci, jak pisarze fikcji. Nie mogą kogoś stworzyć, a potem go uśmiercić. Reporter pełni rolę służebną: ma jak najlepiej przedstawić jego historię.

Zofia Nałkowska, autorka "Medalionów" czyli reportaży o Auschwitz zwierzała się przyjacielowi, że oto napisała "jeszcze jedną zbrodniczą nowelkę, ładną, nie z mojej zasługi". Jak widać, pisarka miała poczucie, że tego typu tekst tworzy bohater – realnie istniejący człowiek, do którego autor jest tylko niezbędnym dodatkiem.

Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach

To pisarki i pisarze są więc założycielami polskiej szkoły reportażu. Po wojnie pojawili się reporterzy, którzy nie mieli na swoim koncie fikcji w postaci powieści czy nowel. Zaczynali jako dziennikarze a dopiero kończyli jako wybitni pisarze – tyle, że pisarze non-fiction. Najważniejsi, to przekładani na całym świecie: Hanna Krall i Ryszard Kapuściński.

"Mirabelka próbowała odejść" – to zdanie Hanny Krall o drzewku, które miało widoczne korzenie i ledwo trzymało się ziemi. (Z reportażu "Obecność", którego akcja dzieje się na terenie dawnego getta żydowskiego w Warszawie). Zdanie jest przykładem na to, że niektóre reportaże mogą zbliżać się do poezji.

Pozostałe bezdyskusyjne nazwiska aktualnych gigantów reportażu (choć czasem z dyskusyjnymi tekstami w dorobku), to: Lidia Ostałowska, Małgorzata Szejnert, Jacek Hugo-Bader, Wojciech Jagielski, Włodzimierz Nowak i Wojciech Tochman ze "szkoły" 'Gazety Wyborczej', którą prowadziła wiele lat Małgorzata Szejnert.

Uważa ona, że reportaż nigdy się nie skończy, bo "ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach".

W ubiegłym roku najważniejszą polską nagrodę literacką NIKE otrzymał właśnie pisarz non-fiction: Cezary Łazarewicz za książkę "Żeby nie było śladów", która obnaża jedno z największych kłamstw w historii PRL.

Reportaż nie musi mieć wartości literackich. Może też być solidnym dokumentem bez pretensji do wyrafinowanego stylu. Wybitną dokumentalistką jest Anna Bikont, której dwie książki – "My z Jedwabnego" i "Sendlerowa" są przykładem dokumentu, który ma siłę, zdolną poróżnić całe rzesze czytelników. News powoduje, że coś jest tematem, lecz w reportażu ważniejsze jest to, czego w newsie nie ma.

"W reportażu świat pachnie, smakuje, jest mroźny lub gorący, jasny albo mroczny. Budzi spokój, wstręt albo strach" – tak charakteryzuje ten gatunek Wojciech Tochman. Inny głośny reporter, Krzysztof Kąkolewski ("3 razy K" mawiało się w latach siedemdziesiątych o czołówce polskiego reportażu: Kapuściński, Kąkolewski, Krall) zatytułował jedną ze swoich książek: "Baśnie udokumentowane". To też może być trop do zrozumienia, czym jest reportaż.

Po wydaniu w Pradze reporterskich książek Ostałowskiej, Rejmer, Smoleńskiego, Szabłowskiego, Tochmana i moich poważny czeski tygodnik napisał z zazdrością: "Gdzie u północnych sąsiadów coś jest zasugerowane, u nas jest dopowiedziane. Gdy Polacy zbliżają się do literatury, Czesi trwają przy sprawozdawczości. A tam, gdzie w Polsce coś zostaje tajemnicą, w Czechach musi być dobite pointą".

Reporter musi pisać uczciwie

Kiedyś młody czytelnik książki Pawła Smoleńskiego o Palestynie "Oczy zasypane piaskiem" powiedział mi, że kiedy ją czytał, czuł się jednym z Palestyńczyków. Magia reportażu tkwi w tym, że dzięki książce reporterskiej czytelnik może na chwilę porzucić swoje życie i pożyć życiem ludzi, których nigdy by nie poznał. Gdy czytamy "Zarazę" Jerzego Ambroziewicza, "Nie oświadczam się" Wiesława Łuki, czy "Kampucza, godzina zero" Zbigniewa Domarańczyka możemy "przymierzyć cudze życie". (Tak to nazywam).

Wywodzę się ze szkoły, która uważa, że najważniejsze w reportażu jest to, aby ZROZUMIEĆ drugiego człowieka. Podejrzewam, że w ogóle po to reportaż został wynaleziony. Nasz podróżnik i de facto reporter, hrabia Jan Potocki w relacji z podróży do Maroka 13.07.1791 roku zalecał, aby pisząc, uwzględniać niejednoznaczność świata: "Trzeba jednakże wziąć pod uwagę, że narody są zbiorowiskiem ludzi, ci zaś mieszaniną przeciwieństw, i jeśli nie uwidacznia się to w opisie podróżnika, to z pewnością spostrzeżenia jego nie są trafne".

Reporter/ka musi więc pisać uczciwie

Pamiętajmy jednak, że nie istnieje reportaż obiektywny. Są to zawsze tylko moje oczy, moje uszy i moja głowa, które rejestrują to, co widzę i słyszę. Zmęczenie organizmu reportera jest też czynnikiem, który wpływa na to, co reporter zapamiętuje.

Reportaż jest więc subiektywnym gatunkiem dziennikarskim.

W ten sposób reportaż także zbliża się do literatury, która jest "wersją danego człowieka na dany temat", jak uważał Kapuściński.

Przez dziesięć sobót będę prezentował Państwu najciekawsze reportaże z każdego dziesięciolecia XX i XXI wieku. Wszystkie pochodzą z antologii mojego autorstwa "100/XX", wydanej przez Wydawnictwo Czarne.

Obraz
© Wyd. Czarne | Wyd. Czarne

Mariusz Szczygieł - reporter, felietonista, wydawca. Laureat Europejskiej Nagrody Literackiej (za książkę "Gottland"), Dziennikarz Roku 2013 w konkursie "Grand Press". Oprócz Krall i Kapuścińskiego najczęściej wydawany za granicą polski reporter, jego książki wyszły w 21 językach. Jest autorem trzytomowej antologii polskiego reportażu XX wieku "100/XX" (wydawnictwo Czarne). Wykłada w Polskiej Szkole Reportażu. Od kilku lat co tydzień w "Dużym Formacie" - dodatku do "Gazety Wyborczej" prowadzi swój "Projekt: prawda", w którym różni ludzie zdradzają mu swoje życiowe prawdy. Czechofil, znany propagator kultury czeskiej. 2 listopada w wydawnictwie Dowody na Istnienie wyjdzie jego najnowsza książka reporterska pt. "Nie ma".

Źródło artykułu:Instytut Reportarzu
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)