Ludzie wyszli na ulice w Gruzji. "Nie widzę przestrzeni dla ustępstw"
- Widzę bardzo czarne scenariusze. Rząd wykorzysta wszystkie środki. Do tego poziom irytacji Gruzinów rośnie i w takim scenariuszu nie widzę przestrzeni dla ustępstw - mówi w rozmowie z WP prof. Grigol Julukhidze, który przebywa w Tbilisi. W Gruzji wrze w związku z ustawą o "zagranicznych agentach".
W Gruzji trwają masowe protesty przeciwko ustawie o "zagranicznych agentach". W Tbilisi rozpalono ogień w centrum miasta, a siły specjalne próbowały go ugasić armatkami wodnymi. Gruziński parlament ogłosił czerwony alarm w związku z próbami włamania się demonstrantów do budynku.
Projekt o tzw. zagranicznych agentach przeszedł drugie czytanie w parlamencie. Jak podała agencja dpa, za budzącym kontrowersje projektem ustawy zagłosowało 83 deputowanych, przeciw było 23. Parlament gruziński liczy 150 miejsc. Aby ustawa mogła wejść w życie, musi zostać przegłosowana jeszcze raz - przypomniała agencja Reutera.
"Sytuacja jest bardzo dramatyczna"
Prof. Grigol Julukhidze z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który przebywa w Tbilisi, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że "sytuacja jest bardzo dramatyczna, ponieważ napięcie nadal się utrzymuje i przemoc rządu ma odwrotny efekt na społeczeństwo". Jak podkreśla, "siła użyta przez policję była bardzo duża".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Demonstranci domagali się od rządu wycofania kontrowersyjnej ustawy, a przemoc nie miała żadnego logicznego wyjaśnienia. Nie ma zrozumienia, dlaczego taka metoda była zastosowana wobec protestujących. Stąd też taktyka rządu ma bardzo negatywny skutek na opinię publiczną - dodaje Julukhidze.
Jak mówi, protestujący uważają, że "rząd już służy interesom narodowym Rosji, a nie Gruzji". - Podkreślają, że to jest zdrada narodowa. Ludność, taka elita intelektualna, ale i piłkarze, piosenkarze, wszyscy już otwarcie domagają się od rządu wycofania tej ustawy - zaznacza rozmówca Wirtualnej Polski.
"Będą popełniać błędy, które będą mobilizować większą liczbę Gruzinów"
Czy istnieje cień szansy, że rządzący ugną się przed tym naporem społecznym? Prof. Julukhidze ocenia, że "szansa jest bardzo niska". - Wczoraj premier Gruzji, który jest "sługą" Bidzina Iwaniszwiliego - a ten jest szarą eminencją Gruzji, oligarchą i sojusznikiem Rosji - powiedział, że takiej szansy nie ma. Mówił, że nie będzie ustępstw - ustawa zostanie przyjęta, takie jest stanowisko rządu - wyjaśnia.
- Widzimy rosnące protesty. Brakuje siły politycznej, która mogłaby wykorzystać ten protest w dobrym kierunku, czyli tak, żeby zmienić rząd. Ale także, żeby wykorzystać taktykę skutecznej komunikacji ze społeczeństwem - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.
- Patrząc na działania rządu, mam wrażenie, że oni dalej będą popełniać błędy, które będą mobilizować jeszcze większą liczbę Gruzinów, aby demonstrować. A wtedy może zdarzyć się coś nieprzewidywalnego - podkreśla.
"Poziom irytacji Gruzinów rośnie. Nie widzę przestrzeni dla ustępstw"
Czy istnieje zagrożenie, że - w obliczu wzrostu napięć w Gruzji - dojdzie do interwencji rosyjskiej w tym kraju? - Groźba rosyjskiej interwencji jest wciąż bardzo niska. Rosjanie mają kłopoty w Ukrainie, a ich zasoby są bardzo ograniczone z wojskowego punktu widzenia. Okupacja suwerennego kraju byłaby dla nich bardzo niekorzystna - ocenia Julukhidze.
- Trolle prorządowe cały czas mówią, że jeżeli będzie zmiana rządu, jeżeli będzie rewolucja, może dojść do eskalacji i całkowitej okupacji Gruzji. Jednak takie zagrożenie jest bardzo niskie - podkreśla.
Prof. Grigol Julukhidze dodaje, że obecna sytuacja w Gruzji to "gra o sumie zerowej". - Albo wygrywa jedna strona, albo druga. Nie będzie tak, że znajdzie się wyjście korzystne dla obu stron. Rząd nie ma żadnego zamiaru pójścia na jakiś kompromis - mówi.
- Społeczeństwo gruzińskie nie jest takie jak na Białorusi. Oni będą dalej demonstrować. Temperatura polityczna rośnie i może dojść do jeszcze poważniejszej konfrontacji. Widzę bardzo czarne scenariusze, bo rząd wykorzysta wszystkie metody. Poziom irytacji Gruzinów też rośnie i w takim scenariuszu nie widzę przestrzeni dla ustępstw - zaznacza.
Czym jest projekt o "zagranicznych agentach"?
Zgodnie z procedowaną ustawą organizacje pozarządowe i media, które otrzymują ponad 20 proc. środków ze źródeł zagranicznych, miałyby rejestrować się jako organizacje "realizujące interesy obcego mocarstwa". Musiałyby one składać specjalne doroczne sprawozdania finansowe.
W związku z tym w Gruzji organizacje wspierane z zagranicy trafiłyby do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu, a ministerstwo sprawiedliwości mogłoby kontrolować je pod dowolnym pretekstem.
"The New York Times" podkreśla, że gruziński projekt przypomina rozwiązanie przyjęte w Rosji w 2012 roku, które zostało wykorzystane do brutalnego tłumienia głosów sprzeciwu i piętnowania antykremlowskich ośrodków.
Zaniepokojenie Zachodu
Przedstawiciele USA, UE, ONZ wyrażali zaniepokojenie z powodu wznowienia prac nad ustawą i apelowali do władz Gruzji o wycofanie się z projektu. Zwracali uwagę, że projekt stoi w sprzeczności z europejskimi aspiracjami Gruzji i procesem eurointegracji. Gruzja w grudniu 2023 r. otrzymała status kandydata do UE.
Zwolennicy ustawy twierdzą, że ustawa o zagranicznych agentach wzmocni suwerenność narodową Gruzji w obliczu, ich zdaniem, zachodnich prób wprowadzenia Gruzji w konfrontację z Rosją - napisała agencja Reutera.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski