"Ludzie oglądają zwłoki, poszukując swoich zmarłych". Relacja reportera WP z Ukrainy
- Mówi się, że nawet połowa terytorium Ukrainy może być zaminowana. W wielu miejscach znajdują się też niebezpieczne pociski, które w każdej chwili mogą ranić cywilów - mówił w programie "Newsroom" WP Patryk Michalski, który przebywa w Ukrainie. Reporter Wirtualnej Polski przekazał, że mimo wojennej rzeczywistości, w wielu podkijowskich miejscowościach trwa już próba powrotu do normalności. Otwierają się kolejne sklepy i bazary. Wielu Ukraińców próbuje też odnaleźć swoich bliskich. - Bardzo dużo grup w mediach społecznościowych wypełnia się zdjęciami ludzi. To są konkretne osoby, z imionami i nazwiskami, oraz tragedie, które za tym stoją. Coraz mniej osób ma jednak nadzieję, że te osoby mogą być żywe. Dlatego członkowie rodzin często wypatrują jakichkolwiek wieści przy zbiorowych mogiłach. Oglądają zwłoki, poszukując swoich zmarłych - relacjonował Patryk Michalski. Mimo doniesień o wycofaniu się wojsk Putina spod Kijowa, na ulicach wciąż można spotkać uzbrojonych ukraińskich żołnierzy. - Nikt absolutnie nie traci czujności i choć każdy ma nadzieję, że wszystko będzie w porządku, to obrońcy miast i wsi cały czas są w najwyższej gotowości, szczególnie biorąc pod uwagę to, że w okolicach wciąż mogą być dywersanci - mówił reporter WP. Patryk Michalski zaznaczył też, że w wielu miejscach rozpoczęło się porządkowanie miejscowości splądrowanych przez Rosjan. - Właściwie nie ma domu, z którego nie zostałyby powyrzucane wszystkie rzeczy w poszukiwaniu kosztowności. Rosyjscy żołnierze weszli do tych domów, spali w pościeli właścicieli, jedli z ich talerzy. Oni mają poczucie, że ktoś włamał się do ich życia - relacjonował reporter WP.