Od listopada w Warszawie obowiązuje nocny zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach benzynowych na Śródmieściu i Pradze-Północ. Reporter WP Jakub Bujnik wybrał się na al. Jana Pawła II, która przebiega zarówno przez Śródmieście, jak i Wolę, aby sprawdzić, jak w praktyce wygląda nocna prohibicja.
- Mamy w Żabkach system kasowy zablokowany, także nawet jakby ktoś chciał, to nie przejdzie - mówi ekspedientka z jednego ze sklepów. Jak dodaje, zdarza się, że niezadowoleni klienci kłócą się, wyzywają Rafała Trzaskowskiego, a także sprzedawców.
Sierż. szt. Kacper Wojteczko z KRP I Warszawa potwierdza, że po wprowadzeniu prohibicji mundurowi odnotowują spadek interwencji. - Odczuli ulgę. Jest mniej wyjazdów na izbę wytrzeźwień, mniej pijanych osób. Ruch wokół sklepów, w których do tej pory był sprzedawany alkohol, też się zmniejszył, co także wpłynęło to pozytywnie na nas – ocenia policjant.
Również Bogdan Stelmach, kierownik SOR w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya w Warszawie, przyznaje, że karetki przywożą w weekendy mniej upojonych alkoholem. - Jest mniej w niedzielę przyjęć na chirurgię szczękową - mówi lekarz. Jak dodaje, "dramatycznie spadła" też liczba urazów na hulajnodze po alkoholu.
Jak wygląda sytuacja po drugiej stronie ulicy, na Woli, gdzie prohibicja już nie obowiązuje? Sprzedawczyni jednego z okolicznych sklepów potwierdza, że faktycznie po godz. 22 Sprzedaje się więcej alkoholu niż wcześniej.