"Ludzie nie wybaczą mu klęski". Putin boi się zamożnych Rosjan. Ekspert ocenia orędzie dyktatora
Rosyjski dyktator w orędziu do narodu przypomniał, że Rosja ma "nowoczesną broń rażenia". I że w razie potrzeby nie zawaha się jej użyć. - Putin szantażuje Zachód i prowadzi grę psychologiczną z zachodnim społeczeństwem. Sam słyszałem wczoraj, jak ludzie na przystanku autobusowym rozmawiają o tym, czy Rosja może zrzucić bombę atomową - mówi Wirtualnej Polsce dr Michał Patryk Sadłowski, historyk ustroju i prawa, ekspert ds. obszaru poradzieckiego i historii Rosji.
21.09.2022 | aktual.: 21.09.2022 15:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W środę rano w państwowej telewizji rosyjskiej wyemitowano orędzie Władimira Putina. Prezydent Rosji zapowiedział w nim częściową mobilizację wojskową w kraju. - Uważam za konieczne poparcie propozycji Ministerstwa Obrony i Sztabu Generalnego przeprowadzenia częściowej mobilizacji w Federacji Rosyjskiej - powiedział. Dodał, że już podpisał stosowny dekret. Działania mobilizacyjne rozpoczną się 21 września.
- Widać, że na Kremlu zdają sobie sprawę, że dotychczasowe siły i środki, które były zaplanowane do przeprowadzenia inwazji, i które były od 24 lutego br. częściowo uzupełnianie, okazały się niewystarczające do realizacji celów militarnych i politycznych Rosji - mówi Wirtualnej Polsce dr Michał Patryk Sadłowski.
Jak dodaje nasz rozmówca, orędzie Putina zaprezentowane zostało w "duchu obronnym". - Putin próbuje narzucić przekaz, że to Rosja broni się przed światem, że to Zachód chce ją zniszczyć. To odwołanie się do wszelkich lęków i kompleksów obywateli Federacji Rosyjskiej - podkreśla ekspert.
Analityk ds. Rosji zauważa, że mówiąc o częściowej mobilizacji, Putin wykazał się asekuracją. - Wysłał sygnał, że mobilizacja nie będzie dotyczyć klasy średniej, ludzi bardziej zamożnych, mieszkańców większych miast. Mobilizacja ma dotyczyć mieszkańców z regionów biedniejszych, poza dużymi ośrodkami, mężczyzn, którzy mają już jakieś doświadczenie wojskowe - mówi dr Sadłowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kreml obawia się protestów. "Putin się zabezpiecza"
Ekspert przekonuje, że Putin próbuje przy tym szantażować Ukrainę i szeroko rozumiany Zachód. - W orędziu wybrzmiewało stwierdzenie, że Rosja broni swoich ludzi, swoich terenów. To sygnał do strony ukraińskiej, że Rosja może iść jeszcze dalej, jeśli Ukraina i państwa zachodnie nie odpuszczą. Putin wyraźnie zasygnalizował, że będzie dalej "rozczłonkowywał" Ukrainę, jeśli Zachód nie pójdzie na kompromis. To ważne dyplomatyczne zagranie Putina - uważa ekspert ds. obszaru poradzieckiego i historii Rosji.
Zobacz także
Jednocześnie rozmówca Wirtualnej Polski stwierdza, że orędzie było wyrazem słabości Putina - choć wciąż należy brać jego słowa na poważnie. - Ta słabość wynika ze złego przygotowania Rosji do wojny i zlekceważenia Ukrainy. Jednocześnie nie można być spokojnym, bowiem zapowiedzi Putina są o tyle niebezpieczne, że dotąd na wojnie ginęli rosyjscy kadrowi, ochotnicy, radykalni patrioci, więźniowie, rozmaici awanturnicy, a teraz Putin wzywa do walki zwykłych obywateli. Ale dla Putina to też ryzyko: bo może to spowodować, że jego klęski nie zostaną mu wybaczane. Umieranie zwykłych ludzi na wojnie nie będzie przez obywatelski Rosji "normalnie" oceniane - mówi dr Sadłowski.
Jak dodaje, "to też wielki sprawdzian dla rosyjskiej biurokracji wojskowej i jej zdolności do współpracy z administracją cywilną (na poziomie federalnym i lokalnym) w procesie stworzenia efektywnych i stabilnych ram organizacyjnych mobilizacji". - To wreszcie wyzwanie, żeby w ogóle zmobilizować zwykłych ludzi do gotowości oddania życia za imperialne ambicje i plany Rosji, które arbitralnie definiuje Putin i skupiona wokół niego na Kremlu elita państwa - wylicza dr Sadłowski.
Dlatego - jak podkreśla ekspert - Kreml musi zabezpieczyć państwo przed potencjalnymi protestami obywateli.
- Sytuacja Putina nie jest łatwa. Częściowa mobilizacja to bowiem lawirowanie: z jednej strony to wskazanie nacjonalistycznym i imperialistycznym jastrzębiom, że ich głosy o zaostrzeniu działań są uwzględniane, a z drugiej sygnał do mieszkańców większych miast, klasy średniej, że ich mobilizacja nie dotyczy, przynajmniej na razie, i mogą być spokojni - wskazuje ekspert ds. Rosji.
Dlaczego przedstawiciele władz Rosji - jak Siergiej Szojgu - mówią o liczbie 300 tys. mężczyzn, którzy włączą się do walk? - To zabieg dyplomatyczny. Chęć pokazania Ukraińcom, że "my też jesteśmy zmobilizowani". Ale pamiętajmy, że w propagandzie rosyjskiej wcześniej mówiło się o możliwości zmobilizowania miliona ludzi. Dziś mówi się o znacznie mniejszej liczbie. A i tak nie wiadomo, czy administracja wojskowa Rosji uniesie tę operację - wyjaśnia dr Michał Sadłowski.
Reakcja polskich władz
Na orędzie Putina zareagowali przedstawiciele polskiego rządu. - Ogłoszenie mobilizacji i kolejne groźby jasno pokazują intencje i plany Putina: chce on eskalacji wojny, zamierza zabić jeszcze tysiące ludzi w Ukrainie; nie liczy się z tym, że wysyła na śmierć dziesiątki tysięcy swoich obywateli – dla niego ludzie to tylko mięso armatnie - twierdzi wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Jak napisał urzędnik na Twitterze, "decyzja o ogłoszeniu mobilizacji nie będzie przełomowa dla realizacji wojennych celów Rosji: nie poprawi jakości dowodzenia, nie usprawni logistyki, nie wypleni korupcji ani nie podniesie morale". - Przeciwnie - morale prawdopodobnie jeszcze bardziej osłabnie, a korupcja wzrośnie – uważa wiceminister spraw zagranicznych.
Jabłoński podkreśla jednak, że "mimo to mobilizację trzeba traktować bardzo poważnie". - Oznacza ona bowiem, że Putin – nie potrafiąc osiągnąć swoich celów za pomocą armii zawodowej – sięga po metody z czasów II Wojny Światowej. Dąży do wojny totalnej i zamordowania dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy ludzi – przestrzega wiceszef MSZ.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski