Ludwik Dorn o "lex Kaczyński": Ciężka, osobista i polityczna porażka prezesa PiS
Sejmowe głosowanie nad projektem nowej ustawy covidowej nazywanej "lex Kaczyński" przerodziło się w porażkę prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Według Ludwika Dorna, byłego wicepremiera w rządzie PiS, pozycja Kaczyńskiego osłabła. - Jest w trudnej sytuacji, cokolwiek zrobi, będzie niedobrze - mówi Wirtualnej Polsce Dorn. I - jak dodaje - prezes PiS przy układaniu list wyborczych zrewanżuje się posłom, którzy głosowali przeciwko ustawie lub wstrzymali się od głosu.
02.02.2022 | aktual.: 02.02.2022 15:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sylwester Ruszkiewicz, Wirtualna Polska: Sejm w drugim czytaniu odrzucił projekt nowej ustawy covidowej nazywanej "lex Kaczyński". Ustawy bronił osobiście prezes Jarosław Kaczyński. Taka porażka musi boleć?
Ludwik Dorn: Prezes PiS osobiście zaangażował się w przyjęcie nowych przepisów. Na własne życzenie był twarzą tego projektu. W jego mniemaniu miało to przestraszyć antyszczepionkowców i przechylić szalę na korzyść ustawy. Nic takiego jednak nie miało miejsca. To bolesna, osobista, polityczna porażka Jarosława Kaczyńskiego. Jego pozycja w PiS osłabła po sejmowym głosowaniu. Jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji, cokolwiek zrobi, będzie niedobrze.
Przeciwko projektowi opowiedziało się 24 posłów PiS, a 37 wstrzymało się od głosu. Sejmowa większość PiS ma coraz większy kłopot?
Wygląda to bardzo poważnie. To, że antyszczepionkowcy urośli w siłę, to fakt. Nie wiemy jeszcze, na ile są politycznie zorganizowani. Czy będą tworzyć frakcję, czy też pozostaną grupą nacisku jako ruch jednego postulatu. Taki ruch może odnosić sukcesy, ale na dłuższą metę nie przekształca się w trwalszy i mający większe wpływy podmiot polityczny. Sejmowe głosowanie pokazało, że antyszczepionkowców w PiS jest znacznie więcej, niż wcześniej wskazywały na to liczby. Przeciw ustawie zagłosowało 24 posłów, a dotąd mówiono o grupie 6-9 polityków, która jest przeciwna szczepieniom.
Mamy również grupę 37 posłów w Zjednoczonej Prawicy, którzy we wtorkowym głosowaniu wstrzymali się od głosu. A z drugiej strony ciągłe zapewnienia władz klubu PiS, że sejmowa większość zostanie utrzymana.
PiS przechodzi obecnie z fazy cichego kryzysu, którym daje się zarządzać - w fazę kryzysu otwartego, którym zarządzanie jest bardzo trudne, o ile w ogóle niemożliwe. W sondażach poparcie dla PiS od jakiegoś czasu stabilizuje się na niskim poziomie. A to oznacza możliwość utraty władzy. Jest to realne, jeżeli z poziomu 33-35 proc. poparcie spadnie do 30 proc.
Wyniki ostatnich sondaży potwierdzają tę tendencję. Według badania Kantar Public, Zjednoczona Prawica cieszy się poparciem jeszcze mniejszym, bo 27 proc. Polaków…
W sytuacji spadających notowań posłowie PiS zadają sobie pytanie: "Czy pan prezes jeszcze ogarnia?". W moim odczuciu, wśród grupy 37 posłów, która wstrzymała się od głosu, część z nich jest zdania, że Jarosław Kaczyński nie panuje nad obecną sytuacją i musi coś zrobić. Do tego dochodzi jeszcze szalejąca inflacja, kwestia praworządności w kontekście stosunków z Unią Europejską i kar finansowych za kopalnię Turów oraz Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego… Wyborcy PiS, o ile lubią afiszować się z katolicko-patriotycznymi wartościami, o tyle nie lubią, żeby płacić za to cenę w postaci chudszego portfela.
Jaką cenę mogą zapłacić buntownicy w PiS?
Ktoś, kto zna sytuację wewnątrz PiS, wie, że pan Kaczyński "gromadzi noże i siepacze do rzezi niewiniątek", która nastąpi przy układaniu list wyborczych. W ostatnim czasie mieliśmy ważną zmianę w statucie, która oznaczała powołanie partyjnych sekretarzy wojewódzkich. Wygląda to podobnie do krwawego przebiegu rewolucji francuskiej, kiedy powołano komisarzy. W przypadku PiS są to osoby zależne wyłącznie od Kaczyńskiego, opłacane przez Nowogrodzką i mające nadzorować organy terenowe. To one, wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim, będą układać listy wyborcze. Władze w poszczególnych okręgach będą co najwyżej ich petentami. Rzeź niewiniątek nastąpi przy układaniu list wyborczych w 2023 roku.
Jarosław Kaczyński "buntownikom" nie zapomni ani nie wybaczy, ale jeśli chce rządzić do końca kadencji, musi się z nimi nadal dogadywać?
Kluczowa jest tu postawa 37 posłów, którzy wstrzymali się od głosu. To bunt potencjalnych niewiniątek. Te osoby doszły do wniosku, że chcą walczyć o swoje – także w perspektywie wsparcia Solidarnej Polski w jej wysiłkach w stworzeniu odrębnej struktury. Nie mam wątpliwości, że obecność wśród osób będących przeciwnymi lub wstrzymującymi się ws. "lex Kaczyński" oznacza, że ugrupowanie Zbigniewa Ziobry nastawia się na samodzielne kandydowanie w wyborach.
Te osoby wstrzymujące się od głosu zasygnalizowały, że będą jeszcze walczyć o swoje w partii. "Jeśli będziemy stawiać opór – to jest nadzieja, że umkniemy spod noża. A jak będziemy bierni, to pójdziemy jak owce na rzeź". A przecież nikt nie lubi być owcą. Kroplą, która przelała czarę goryczy dla tych osób, było powołanie pełnomocników wojewódzkich przez Kaczyńskiego. "Oto wasi kaci" – powiedział im prezes.
*Ludwik Dorn – współzałożyciel Prawa i Sprawiedliwości i były wiceprezes tej partii, przez wiele lat nazywany "trzecim bliźniakiem", poseł pięciu sejmowych kadencji. W latach 2005-2007 wicepremier oraz minister spraw wewnętrznych i administracji w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.