Ludwik Dorn i Grzegorz Napieralski na listach PO. Ekspert: to bardzo cyniczne
Ludwik Dorn i Grzegorz Napieralski wystartują z list PO w jesiennych wyborach parlamentarnych. Taką decyzję podjęła Rada Krajowa Platformy. - To bardzo cyniczne. Nie stoi za tym żadna głębsza myśl programowa - mówi Wirtualnej Polsce dr Witold Sokała, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Z kolei dr hab. Piotr Wawrzyk uważa, że ta decyzja jest kontynuacją praktyki, którą zapoczątkował Donald Tusk. - Platforma przed wyborami staje się frontem jedności narodu, który funkcjonował w PRL-u - tłumaczy rozmówca WP.
02.09.2015 | aktual.: 02.09.2015 21:28
Dr Sokała krytycznie ocenia decyzję władz PO. - Przygarnianie polityków przegranych, którzy zostali zmarginalizowani we własnych partiach, jest błędem - tłumaczy politolog UJK. Jego zdaniem obecność Dorna i Napieralskiego na listach Platformy może negatywnie wpłynąć na notowania partii. - Ta decyzja może zdenerwować część wiernego elektoratu PO, który wierzył jeszcze w sens głosowania na to ugrupowanie. To bardzo cyniczne i nie stoi za tym żadna głębsza myśl programowa - tłumaczy politolog UJK.
W ocenie dr. Wawrzyka jest za wcześnie, aby oceniać, czy PO zyska lub straci na wystawieniu Dorna i Napieralskiego. - Do wyborów jest jeszcze dużo czasu. W natłoku różnych informacji ta - wbrew pozorom - mało znacząca wiadomość nie będzie miała większego wpływu na notowania partii - tłumaczy ekspert.
Politolog UW jest natomiast zaskoczony decyzją Dorna i Napieralskiego. - Wydawało się, że są to osoby, które coś sobą reprezentują i chcą czegoś więcej od polityki. Niestety zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię - tłumaczy Wawrzyk. I dodaje, że przykład tych dwóch polityków świadczy o tym, że w polityce chodzi przede wszystkim o pełnienie mandatu.
Dla dr Sokały ta decyzja jest tylko pozornie dziwna. - Platforma już jakiś czas temu stała się bezideową i pragmatyczną partią władzy. Odnajdują się w niej ludzie o bardzo różnych poglądach, jeżeli tylko funkcjonują zgodnie z pewnym paradygmatem taktycznym, narzuconym przez kierownictwo PO - tłumaczy dr Sokała. Ekspert UJK przypomina, że ugrupowanie rządzące ma już na swoim koncie transfery zarówno z lewej, jak i prawej strony sceny politycznej. - Najlepszym przykładem jest były poseł SLD Bartosz Arłukowicz czy Joanna Kluzik-Rostkowska, w przeszłości związana z PiS - przypomina politolog.
Ludwik Dorn to były polityk Prawa i Sprawiedliwości. O mandat poselski powalczy z "dwójki" w okręgu radomskim. Z kolei Grzegorz Napieralski, były członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej, wystartuje do Senatu w okręgu szczecińskim. Na listach PO - według doniesień medialnych - nie ma natomiast Pawła Zalewskiego. - Tak kończą osoby, które mają kręgosłup moralny i uważają, że w polityce chodzi o coś więcej niż tylko pełnienie mandatu - tłumaczy rozmówca WP.