Lucyna Klein-Klarenbach: Chcę walczyć o ludzi i ich sprawy. Nie pytałam męża o zgodę na start
– Przyznam szczerze: jestem dość pyskata. Zawsze mówię to, co myślę. Znajomi mówili: skoro jesteś taka mądra, to pokaż, jak to zrobić. Wzięłam sobie to za punkt honoru i postanowiłam powalczyć. Męża nie pytałam o zgodę – mówi nam Lucyna Klein-Klarenbach, kandydatka PiS w wyborach samorządowych, żona dziennikarza TVP Adriana Klarenbacha.
05.10.2018 | aktual.: 05.10.2018 13:17
"Program Patryka Jakiego dla Warszawy #WarszawaMożeWięcej jest tym, co chciałabym dla Niej i dla Nas, a szczególnie dla mojego Wawra. Kandyduję do Rady Dzielnicy z listy Prawa i Sprawiedliwości. Wawer też może więcej!" – poinformowała kilka dni temu Lucyna Klein-Klarenbach, ekspertka ds. komunikacji XCity Investment, małżonka jednego z najpopularniejszych dziennikarzy telewizji publicznej.
Zobacz także
O jej starcie pisaliśmy na WP. Informacja wzbudziła spore zmieszanie. Dziś Lucyna Klein-Klarenbach tłumaczy: – Nie pytałam męża o zgodę na start. Nie robię kariery na jego nazwisku. Chcę jak najlepiej dla mojej dzielnicy. Polityka stoi na dalszym planie.
Michał Wróblewski, WP: To pierwsze wybory, w których pani startuje?
Lucyna Klein-Klarenbach: Tak, to moje pierwsze wyborcze zaangażowanie się na rzecz lokalnej społeczności.
Dlaczego zdecydowała się pani kandydować?
Połowę swojego życia mieszkam w Wawrze. To jedna z najpiękniejszych dzielnic Warszawy, dla mnie wyjątkowa i bardzo mi bliska. Wychowuję tu pięcioro dzieci. Od dłuższego czasu bacznie obserwuję to, co dzieje się w naszej dzielnicy. To, w jaki sposób jest zarządzana, jak gospodaruje się jej zasobami. I powiem szczerze: jestem przerażona. Myślę, że nastąpił moment, gdy trzeba powiedzieć: wystarczy. Czas najwyższy przestać tylko siedzieć i obserwować. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i działać.
Kiedy podjęła pani decyzję?
Po długich rozmowach ze znajomymi. Powiem szczerze: jestem dość pyskata, co czasem może działać na moją niekorzyść, ale zawsze mówię to, co myślę. I zdarzało mi się usłyszeć: „skoro jesteś taka mądra, to pokaż, jak to zrobić”. Więc wzięłam sobie to za punkt honoru i zdecydowałam się powalczyć. Zwłaszcza, że samorządem interesuję się od dawna, znam mechanizmy i schematy jego działania. Wiem, że sobie poradzę – wiem, czego chcę i czego chcą moi sąsiedzi.
Co jest w Wawrze do zmiany?
Zacznę od „własnego ogródka”, czyli mojej ulicy. Mamy dziurawe, krzywe, słabo oświetlone chodniki, zatkane studzienki kanalizacyjne w okresie obfitych opadów. Broczymy w błocie. Zimą nie mamy odśnieżonych ulic. Moje i moich sąsiadów dzieci nie mają jak bezpiecznie dotrzeć do szkoły rowerami, bo nie ma ścieżek rowerowych. Są problemy z jezdniami i parkingami, z siatką komunikacyjną. Jesteśmy zakorkowani, dusimy się w tych korkach, a tu pojawia się już kwestia smogu. Osiedla są budowane na szambach, gdzie nie ma kanalizacji! Nie ma pomysłów, jak zaktywizować starszych ludzi. To są pozornie przyziemne problemy, ale dla nas, mieszkańców, bardzo bolesne. A władze dzielnicy reagują na nie w sposób kosmetyczny albo w ogóle je ignorują.
Może powiem odważnie – jesteśmy dzielnicą zapomnianą przez Boga i władze. Jesteśmy podzieleni na różne obszary: jest część Wawra, która jest nowoczesna, i jest ta część, która jest tradycyjna, wielopokoleniowa, z naszymi prawdziwymi bohaterami, których na szczęście jeszcze wśród nas mamy. I jest ogromne zróżnicowanie. Władze dzielnicy są nastawione na jej rozbudowę, ale to się dzieje kosztem innych jej części.
W Wawrze od trzech kadencji rządzi Platforma Obywatelska.
I trzeba wprowadzić do władz dzielnicy nowych ludzi. Ja chcę działać dla ludzi. Na poziomie dzielnicy nie uprawiamy polityki. To jest działanie na rzecz lokalnej społeczności. Tu się rozwiązuje nasze podstawowe problemy.
Problemem jest Platforma?
Opowiem panu kuluarową historię. Jeden z przedstawicieli rady dzielnicy z Platformy przyznał, że w PO nie dzieje się wcale dobrze. Że mają tam całą masę rozłamów, zastanawiają się, czy po wyborach – jeśli uda im się utrzymać władzę – będą w stanie jeszcze funkcjonować. Bo to nie jest zgrany zespół. I to się odzwierciedla w funkcjonowaniu naszej dzielnicy. Nie ma żadnej spójności.
Może zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego podniesie morale.
Ostatnio przejrzałam program pana Trzaskowskiego… To jest program sprzed 12 lat. To jest kompromitacja i brak szacunku dla mieszkańców, dla obywateli. My nie jesteśmy idiotami, widzimy, co się dzieje, i czego nie ma. Mieszkamy tu i znamy możliwości władz. I nie trafiają do mnie tłumaczenia, że nie ma na coś pieniędzy. Bo widzę, na co są, a na co powinny być. To jest kwestia gospodarowania. A nasi gospodarze się nie sprawdzają.
Zaufała pani PiS.
Zawsze miałam serce po prawej stronie. Po drugie – na tym szczeblu, samorządowym, mniej o partie i politykę chodzi. Chciałabym to wyraźnie podkreślić.
Ale angażuje się pani w życie partyjne PiS. Bywa pani na konwencjach, zamieszcza zdjęcia z politykami…
Oczywiście, ja się tego nie wypieram. Ale gdybym naprawdę chciała robić politykę, to nie kandydowałabym na radną dzielnicy, tylko angażowała się na poziomie centralnym. Trzeba mierzyć siły na zamiary.
Popiera pani Patryka Jakiego.
Program dla dzielnicy Wawer idealnie wpisuje się w jego program dla Warszawy. Ale nie dlatego startuję z list PiS – startuję z nich dlatego, że bardzo bliskie są mi wartości tej partii. Jestem zwolennikiem uprawiania prawdziwej polityki społecznej. Bo to jest kluczowe: żeby pomoc społeczna, siłą rzeczy realizowana przez polityków, wychodziła do ludzi, a nie odwrotnie. I program PiS jest mi pod tym względem bliski. Poza tym PiS – proszę zauważyć – jest bardzo otwartą partią. Dlatego postanowiłam zostać jej członkiem. Wiedziałam, co robię.
„Zgłosili się” po panią?
Moje nazwisko znalazło się na liście „kandydatów na kandydatów”. Byłam zainteresowana i nie spotkałam się z odmową. Nie byłam wyciągnięta z rękawa. Najważniejsze dla mnie jest, żeby – bez względu na to, kto z naszej listy dostanie się do Rady Dzielnicy – był realizowany nasz program.
No właśnie, pani nazwisko.. Pomoże w wyborach?
Nawiązuje pan do mojego małżonka…
Redaktor Adrian Klarenbach to bardzo znana postać!
Ale nie angażuje się w to, co zdecydowałam się robić. Szczerze? Nie zapytałam go nawet o zgodę! (śmiech). Ja po prostu go poinformowałam: „Adrian, kandyduję”. Jesteśmy małżeństwem od 22 lat, wiemy, czego chcemy. Zna moje przekonania nie od dziś. I myślę, że żadnych zaskoczeń tutaj nie było. Nie robię kariery na nazwisku męża. Mam pierwsze swoje nazwisko, a jego nazwisko jest tylko moim dodatkiem! (śmiech).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl