PolskaLubin. Ratowniczka opisała interwencję ws. Bartosza S.

Lubin. Ratowniczka opisała interwencję ws. Bartosza S.

Wciąż nie wiadomo, jak dokładnie wyglądała policyjna interwencja z 6 sierpnia. Wiadomo jednak, że skończyła się śmiercią 34-letniego Bartosza S. Ratowniczka, która brała udział w interwencji w Lubinie, podzieliła się z mediami swoją wersją wydarzeń.

Bartek Lubin miejsce policyjnej interwencji
Bartek Lubin miejsce policyjnej interwencji
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Kuczera
oprac. MDR

Do ratowniczki medycznej z Lubina, która brała udział w interwencji z 6 sierpnia, dotarli reporterzy Polsat News. Jej relacja została przedstawiona w programie "Interwencja".

Lubin. Ratowniczka: Bartosz S. nie żył, był blady, siny, poobcierany

Rozmówczyni dziennikarzy już w pierwszych słowach stwierdziła, że w momencie przyjazdu karetki, Bartosz S. był martwy.

- On nie żył, on już zimny był, bo to i deszcz padał. Był blady, siny, poobcierany - powiedziała. Kategorycznie zaprzeczyła wersji policji, która komunikowała, że do zgonu doszło w karetce.

Pytana o to, dlaczego ratownicy nie podjęli reanimacji, wytłumaczyła, że nie było już do tego podstaw. - No, bo policja nie podjęła też reanimacji. My przejmujemy reanimację i jest kontynuowana. A jeżeli nie ma, a on leżał bez niczego, źrenice szerokie - relacjonowała.

Wersja ratowniczki stoi w sprzeczności ze słowami oficera prasowego dolnośląskiej policji Wojciecha Jabłońskiego. - W chwili, kiedy funkcjonariusze policji przekazywali tego człowieka pod opiekę zespołowi medycznemu, były zachowane jego funkcje życiowe, czyli był oddech i wyczuwalne było tętno. W takim stanie został przekazany medykom - twierdził policjant 9 sierpnia.

Lubin. Sprawa Bartosza S. "Lepiej na kogoś zwalić"

Kobieta, z którą rozmawiali reporterzy "Interwencji", mówiła również, że policjanci obecni na miejscu sugerowali, że mężczyzna może się ocknąć w karetce. Z jej relacji wynika, że policjanci twierdzili, że Bartosz S. zemdlał. Po chwili dodała jednak, bez wątpliwości, że ten nie żył. - Nie było funkcji życiowych - powiedziała.

Ratowniczka odniosła się również do twierdzeń prokuratury, która stwierdziła, że S. nie miał żadnych widocznych obrażeń zewnętrznych. - No to myśmy go pobili, tak? Nie było obrażeń… były. Cały był pozdzierany, ta głowa to jak widać. Oni się trzymają teraz wersji takiej, bo lepiej na kogoś zwalić, no ale dlaczego na pogotowie? - pytała.

Źródło: polsatnews.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (581)