PolskaLodowe zatory grożą powodzią

Lodowe zatory grożą powodzią

Powiatowe służby reagowania kryzysowego szykują się do podwójnego alertu. Tegoroczna wiosna może postawić je na równe nogi z dwóch powodów: zagrożenia powodzią i ptasią grypą. Na skute lodem rzeki i potoki z niepokojem patrzą przede wszystkim mieszkańcy okolic Grybowa, Witowic nad Jeziorem Rożnowskim i Muszyny - tam najczęściej woda rujnowała ludziom dorobek życia, zrywała mosty i niszczyła drogi.

Lodowe zatory grożą powodzią
Źródło zdjęć: © GK | I.Kamieńska

16.02.2006 | aktual.: 16.02.2006 08:30

Kra pod obserwacją

- Spodziewamy się, że ten tydzień minie jeszcze spokojnie, bo rzeki są nadal silnie zmrożone i kra raczej nie popłynie, ale po ociepleniu, jakie meteorolodzy zapowiadają na piątek, może być w niektórych miejscach groźnie - mówi Leon Kościsz z powiatowego zespołu reagowania kryzysowego. Chodzi szczególnie o rejon podgrybowskich Stróż czyli tereny, przez które płynie rzeka Biała, gminę Łososina Dolna w rejonie gdzie spływająca Dunajcem kra zatrzymuje się przy ujściu do jeziora oraz o dzielnicę Folwark w Muszynie, którą niemal corocznie zalewają wezbrane wody Popradu. Strażacy ochotnicy i gospodarze gmin pilnie obserwują jak zachowuje się lodowa pokrywa rzek i potoków. W Łącku pod szczególną obserwacją znalazł się potok Liźnia, na którym lód sięga niemal wysokości brzegu. - Ale topnieje stosunkowo wolno i mamy nadzieję, że spłynie spokojnie do Dunajca - mówi wójt Franciszek Młynarczyk. - Strażacy są jednak przygotowani do natchmiastowej interwencji i będą kruszyć lód. Na dziś meteoroodzy zapowiadają opady
śniegu. Od piątku słupki rtęci ma wędrować stopniowo w górę i osiągnąć poziom nawet 4 - 5 stopni. Jeśli prognozy się sprawdzą i ocieplenie będzie stopniowe, to prawdopodobnie uda się uniknąć lokalnych podtopień i powodzi. Gorzej, jeśli temperatura wzrośnie powyżej spodziewanego poziomu.

Lepiej dmuchać na zimne

Wraz z powracającymi z południa ptakami powróci także widmo zagrożenia ptasią grypą. Wirusa H5N1 wywołującego niebezpieczną epidemię ptactwa domowego, mogą przynieść do nas przede wszystkim dzikie kaczki i łabędzie. Są najczęstszymi nosicielami tej choroby. Grypa prebiega u nich niemal bezobjawowo, natomiast zarażone inne gatunki dziesiątkuje w ciągu zaledwie kilku dni. Powiatowy weterynarz Andrzej Wrona uspokaja, że nie ma powodów do paniki, ale ostrożność nie zaszkodzi. - Chodzi o to, aby gospodarze pamiętali o karmieniu drobiu wzamkniętych pomieszczeniach, bowiem niebezpieczeństwo zakażenia występuje szczególnie podczas bezpośredniego kontaktu dzikiego ptactwa z domowym, a o taki kontakt najłatwiej właśnie wtedy, gdy dzikie ptaki korzystają z karmy postawionej w dostępnym dla nich miejscu - mówi weterynarz.

Przesada w dwie strony

Od najbliższego poniedziałku, służby weterynaryjne rozpoczynają cykl spotkań w podsądeckich sołectwach, na których będą informować, jak zabezpieczyć drób przed niebezpieczeństwem zarażenia i prosić o rozsądek. - Jedni zwyczajnie lekceważą temat i to nie jest dobre, a inni niepotrzebnie wpadają w panikę. Niestety zdarza nam się odbierać w środu nocy wezwania przerażonych ludzi, którzy zaobserowali gdzieś umierającego, albo martwego wróbelka - mówi Andrzej Wrona. Weterynarze przypominają, że wirus H5N1 wywołujący ptasią grypę jest wrażliwy na detergenty, więc dodatkowe zabezpieczenie przeciw niemu, to po prostu dbałość o czystość w gospodarstwie i na fermie. Za miejsca, w których mogą ujawnić się w pierwszej kolejności ogniska choroby uznano na Sądecczyźnie tereny rozlewiska Jeziora Rożnowskiego i Czchowkiego oraz niektóre rejony Popradzkiego Parku Krajobrazowego (między innymi okolice Żegiestowa) - czyli ulubione miejsca lądowania powracających do Polski na wiosnę ptaków.

Iwona Kamieńska, (Polskapresse)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)